Partia Tesco
Kabaty głosowały w 80 procentach na Platformę i mają za swoje.
– Widziałem wiele nieprawości, ale tak obrzydliwego, namolnego lobbingu miejskich urzędników na rzecz prywatnej firmy jeszcze nie widziałem – mówi nasz informator, dziennikarz prasy lokalnej.
W Warszawie rządzi Platforma Obywatelska w nieformalnej koalicji z dawnym LiD. Własne, niekoniecznie identyczne koalicje mają dzielnice. Na inteligenckim Ursynowie rządzi jednak PO-LiD. W opozycji są PiS i niepartyjny „Nasz Ursynów”. Ursynowska Platforma jest prawdziwą potęgą. Ma wsparcie w ratuszu i decydujący głos w radzie dzielnicy.
Radni muszą wydać opinię o miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego obszaru Ursynów Południe-Kabaty. W opracowanym wcześniej „Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego m. st. Warszawy”, którego zapisy są wiążące dla planistów, Kabaty mają wskaźnik intensywności zabudowy 1,5. To znaczy, że można tam budować tylko niewielkie obiekty. Ale w projekcie planu ujawnionym w listopadzie ubiegłego roku pojawił się wskaźnik 3,5 dla zachodniej sieci handlowej. Przypuszczalnie – hipermarket Tesco.
Różnica jest kolosalna. Jeśli przepchnie się wskaźnik 3,5 – Tesco będzie mogło w miejscu obecnego blaszaka wybudować gigant w rodzaju Galerii Mokotów – 150 tys. mkw. powierzchni plus to, co zwykle takiemu centrum handlowemu towarzyszy. Wszystko to w otulinie rezerwatu przyrody, jakim jest Las Kabacki; obok osiedli, których mieszkańcy wybrali to miejsce ze względu na ciszę, spokój i czyste powietrze.
Pierwsi zbuntowali się radni „Naszego Ursynowa”. Na ich wniosek w listopadzie 2007 r. zwołano nadzwyczajną sesję rady w tej sprawie. Niesamowicie się tam zakotłowało: opozycja i tłumnie przybyli mieszkańcy atakowali, Platforma własną piersią broniła wskaźnika 3,5. W końcu udało się przegłosować uchwałę, która wzywa Radę Warszawy do obniżenia wskaźnika, czyli utrudnienia rozwoju Tesco.
Platformerska władza stołeczna nie tylko nie posłuchała, ale postanowiła zmiękczyć Ursynów wysyłając tam desant urzędników. Na sesji rady dzielnicy odnosiło się wrażenie, że planiści i sam dyrektor Marek Mikos są
żywotnie zainteresowani zrobieniem dobrze zachodniemu gigantowi i wyrządzeniem szkody mieszkańcom – relacjonuje tygodnik „Passa” z 12 czerwca. Żonglowali przy tym argumentami jak w cyrku. Gdy mowa była o budowie domów jednorodzinnych w pasie przyległym do ul. Kabackiej, wzywali do ochrony przyrody i nieulegania presji inwestorów. Gdy zaczęła się dyskusja o Tesco, nieuleganie presji inwestorów wraz z przyrodą przestały się liczyć. A gdy stało się jasne, że wskaźnik 3,5 nie przejdzie, „stronnictwo Tesco” zaczęło zabiegać chociaż o 2,5. Cyferki te oznaczają sklep o powierzchni – bagatela – 108 tys. mkw.
2. Gra idzie o takie pieniądze, o jakich wam się nawet nie śni. Zauważcie, że podczas każdej dyskusji o projekcie planu obecni są ludzie z zarządu dzielnicowego koła PO, a często nawet z miasta. Oni tu przychodzą w celu obserwacji. Muszą wiedzieć, który z radnych–członków partii jak głosuje – cytuje „Passa” jednego z opozycyjnych samorządowców. Jak wynika z ich wyliczeń, przyjęcie wskaźnika 2,5 pozwoliłoby gigantowi handlowemu osiągnąć dodatkowy zysk w wysokości ok. 300 mln zł!
Ursynowska opozycja głowiła się, dlaczego platformersom tak zależy na inwestycji Tesco. Czy przypadkiem któraś z wpływowych postaci PO nie miała związków biznesowych z tą firmą?
Owszem – poseł Andrzej Halicki w latach 1996-2007 prowadził założoną przez siebie agencję GGK Public Relations – w ramach największej światowej sieci reklamowej IPG, jak się chwali na swojej stronie internetowej. Agencja zajmuje się m.in. public affairs, czyli pośredniczy w kontaktach między klientami a sektorem administracji rządowej i samorządowej. Wśród jej klientów była sieć handlowa Tesco. Tenże Halicki jest: członkiem Rady Krajowej PO, wiceprzewodniczącym PO na Mazowszu, członkiem Rady Regionu Mazowieckiego PO, wiceprzewodniczącym PO w Warszawie, członkiem Rady Powiatu Warszawskiego PO i przewodniczącym koła PO na Ursynowie. Dziw, jak sobie radzi z tyloma funkcjami...
Ustami asystenta Przemysława Żaboklickiego poseł przyznaje, że jego agencja GGK pracowała dla Tesco, podobnie jak dla wielu innych klientów. Prowadziła kampanię promocyjną firmy, gdy wchodziła na polski
rynek w połowie lat 90. Podkreśla jednak, że zdążył już sprzedać udziały w GGK; obecnie jest posłem zawodowym.
Poseł Halicki stanowczo oświadcza, że nie uczestniczy w dyskusji nad projektem planu dla Kabat, zwłaszcza w przepychankach wokół wskaźnika intensywności zabudowy. Nie wie nawet, czy ursynowska Platforma zajęła jakieś stanowisko w tej kwestii, choć jest jej przewodniczącym (a w każdym razie nie wie tego wypowiadający się w jego imieniu asystent). Poseł nie życzy sobie żadnych insynuacji, jakoby maczał palce w lobbingu na rzecz Tesco. Na wszelki wypadek od razu grozi nam sądem.
Przyjmijmy zatem, że platformersi zabiegali o możliwość rozbudowy hipermarketu do gigantycznych rozmiarów, bo po prostu lubią wielkie sklepy i chcą uszczęśliwiać nimi ludność.
3. Czerwcowa sesja rady dzielnicy miała nieoczekiwane dla ratuszowych zakończenie. Czując oddech elektoratu na plecach, większość radnych PO zmieniła zdanie. Być może dotarło do nich, że ktoś z partyjnej góry chce ich wykorzystać do zrobienia dużego biznesu – snuje przypuszczenia „Passa”. Ostatecznie za negatywną opinią o przychylnym dla Tesco planie głosowało 18 radnych ze wszystkich klubów; tylko dwóch z PO było przeciw.
Nie jest to jeszcze koniec wojny. Ostateczną decyzję w sprawie planu dla Kabat podejmie Rada Warszawy.
Ustawa o lobbingu, która miała go ucywilizować, jest martwym prawem. Wymaga ona m. in., żeby lobbyści rejestrowali się i działali jawnie. Najskuteczniejszy lobbing kwitnie – po staremu – za kulisami instytucji władzy, w szarej strefie. Nikt tu nikogo za rękę nie złapie, chyba że CBA założy podsłuch wszystkim politykom.
Autor: Dorota Zielińska
za
http://www.nie.com.pl/art19490.htm
Zaloguj 
Zarejestruj
FAQ
Szukaj
