velogustlik napisał(a):
Cytuj:
Masz oczywiście rację, ale nie widzisz, że wypadkowa tego i pseudopolityki prorodzinnej jest w naszym kraju UJEMNA
.
olek napisał(a):
Nie widzę.
No to na to ja już nie mogę poradzić.
To spróbuj chociaż wyjaśnić jak Ci wyszła ta ujemna wypadkowa. Na przykład między 2005 (38.191.000 mieszkańców) a 2010 (38.204.000).
Cytuj:
olek napisał(a):
Poza tym po 40 latach pracowitego rozmnażania się, trochę trendu odwrotnego by nam nie zaszkodziło.
Też mi praca
. Zauważ, że dopiero w latach 70 doszliśmy do liczby ludności z przed wojny. Wytłumacz jakie widzisz spadku skutki pozytywne. Myślę o pozaekologicznych, no bo tu nie ma dyskusji.
Jakość życia. Chciałbyś żyć w warunkach takich, w jakich żyła większość kraju przed wojną? Być może jestem rozpuszczonym sybarytą, ale ja nie.
Poza tym jak już zwrócił uwagę Wojtek, przed wojną mieliśmy o 20% (a dokładniej 25%) większą powierzchnię.
Cytuj:
olek napisał(a):
Przeludnienie to nie kwestia wzrostu czy spadku, tylko stosunku liczby ludności do zasobów naturalnych danego obszaru. Obecnie mamy gęstość zaludnienia 3x powyżej średniej światowej i ślad ekologiczny przekraczający powierzchnię Polski bodajże 2,5x. Oczywiście, można go zredukować przez ekologiczny styl życia, ale jednocześnie spora część kraju wciąż żyje dość biednie i raczej zwiększy niż zmniejszy konsumpcję.
I tu się zgadzamy. Poza dużymi ośrodkami miejskimi konsumpcja jest zapewne na poziomie, której powierzchnia naszego kraju byłaby w stanie sprostać. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że odjęcie samej Warszawy dałoby już taki efekt.
Czyli twierdzisz, że przeciętny mieszkaniec Warszawy zużywa 30x (słownie: trzydzieści razy) więcej zasobów niż przeciętny mieszkaniec Wałbrzycha, Olsztyna, czy Chełma? Mocne.
Cytuj:
No to zadam pytanie kontrolne. Uważasz, że konkretne środki finansowe (załóżmy, że mamy 100 mln zł) powinny być przeznaczone na wspomaganie procesów proekologicznych czy na zmniejszenie ludności kraju?
Inaczej - uważam, że lepiej byłoby zabrać 100 mln z wydatków na zwiększanie ludności kraju i przeznaczyć 200 mln na wspomaganie procesów proekologicznych.
Cytuj:
Przypomniał mi się na koniec przykład Austrii. Czytałem średnio profesjonalny artykuł na ten temat, więc jeżeli coś przekręcę to poprawcie. Za kilkanaście lat cały kraj ma być samowystarczalny energetycznie. Co więcej nie ma to być zagwarantowane zwiększaniem mocy energetycznej poprzez budowę kolejnych elektrowni (jądrowych jak u nas), ale poprzez zmniejszenie zużycia energii. Chyba nigdzie w Europie państwo nie wspiera tak budownictwa pasywnego i niskoenergetycznego. Także w budownictwie wielorodzinnym i przemysłowym itd. Co więcej sam Wiedeń walczy z suburbanizacją wg mnie dość dobrą metodą, bo zamierza wyremontować wszystkie budynki komunalne.
No i super. Tylko, że (a) Austria ma niższą gęstość zaludnienia niż Polska; (b) pytanie, czy jest też samowystarczalna jeśli chodzi o np. żywność; i (c) czy ta samowystarczalność obejmuje zużycie energii na potrzeby transportu - o ile się orientuję, Austria nie ma zasobów ropy naftowej.
I na deser tekst dość stary, ale moim zdaniem trafiający w istotę problemu:
Cytuj:
David Pimentel, a Cornell University professor of ecology and agricultural sciences, sees several possible scenarios for the 22nd century: A planet with 2 billion people thriving in harmony with the environment; or, at the other extreme, 12 billion miserable humans suffering a difficult life with limited resources and widespread famine.
Całość na:
http://www.utne.com/archives/EcologistS ... isery.aspx