Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 3 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Śr cze 09, 2010 20:03 
Offline
Oberspammer

Dołączył(a): Cz sty 17, 2008 21:55
Posty: 2010
Lokalizacja: Śródmieście, trzecie piętro
http://interia360.pl/artykul/ekolog-wrog-publiczny-nr-1,35674
Cytuj:
Ekolog - wróg publiczny nr 1.

Wielka woda i wielka ignorancja, która nawiedziła Polskę jest znakiem, że czas coś zrobić w kraju. Tylko dlaczego za bałagan wini się ekologów?

Od pamiętnej powodzi "stulecia" minęło 13 lat. W tym czasie nie zrobiono dosłownie nic, aby uchronić się przed skutkami wielkiej wody. Straty materialne w chwili obecnej, gdy po pierwszej fali przez Polskę przechodzi druga, liczone są w miliardach złotych, Kilkanaście ofiar śmiertelnych dopełnia atmosfery grozy. I jak zwykle szuka się winnych. Zastanawiające jest to, że występujace z brzegów rzeki kolejny raz zaskoczyły urzędników, co rusz dało się słyszeć bezradne tłumaczenia wójtów, burmistrzów i prezydentów, miast i wsi. Swoją ignorancję próbowali zamaskować wspaniałą postawą obywatelską, gdy w błysku fleszy fotograficznych zakasywali rękawy i układali worki z piaskiem. Gdy przez lata nic się nie robi, by zapewnić ludziom bezpieczeństwo, taka prowizorka na niewiele się jednak zdaje.

Wały to tylko iluzja
Kubeł zimnej wody na rozpalone urzędnicze głowy, szukajace winnych w rządzie, który nie przeznaczył odpowiednich środków finansowych na ten cel, wylał przed paroma dniami hydrolog dr Janusz Żelaziński, działacz ekologiczny, wielki autorytet w dziedzinie zabezpieczeń przeciwpwodziowych. Nie przebierajac w słowach określił polski system ochrony przeciwpowodziowej (zgodnie z prawdą) "skansenem".

Według naukowca grube miliardy jakie wydamy na wały, zbiorniki retencyjne, zapory i jazy, tworzą jedynie iluzję bezpieczeństwa. Powódź i tak przychodzi, a straty za każdym razem są kilkakrotnie wyższe. Błąd polega na tym, że wierzymy, że wały powstrzymają żywioł. Dlatego za każdym razem odbudowujemy osiedla na terenach zalewowych.

Przykład - podwrocławski Kozanów. Niemcy utworzyli tam specjalny teren, który był zalewany, by uratować miasto. W czasach Polski Ludowej powstało tam wielkie blokowisko. W efekcie, w czasie "powodzi stulecia" woda sięgnęła II piętra. Wszędzie, gdzie były tereny wyznaczone przez Niemców na zalewowe, powstały luksusowe wille za pieniądze z odszkodowania. Podobna sytuacja jest również w innych zakątkach Polski. Jak mówi dr Żelaziński, na terenie zalewowym koło Torunia wybudowano okazałe osiedla domków jednorodzinnych.

Mieszkańcy dowiedzieli się o tym dopiero wtedy, gdy woda zabrała im dorobek ich życia. Dostojny urzędnik z toruńskiego ratusza z pełną powagą oświadczył, że spowodowały to "zaniedbania albo niedopatrzenia, które zaszły w przeszłości". Winnych, jak to zwykle w takich sytuacjach, nie ma.

Kto nie lubi ekologów
Przez wiele lat naśmiewano się w Polsce z tzw "zielonych oszołomów", "nawiedzonych ekoterrorystów", których nikt nie chciał słuchać, gdy mówili, że budowanie wielkich zbiorników i stopni wodnych, a także prostowanie i regulacja rzek nie uchronią Polski przed powodzią. Urzędnicy (zresztą nie tylko oni, co widać po komentarzach pod proekologicznymi artykułami) znacząco pukali się w głowę i... wylewali kolejne tony betonu.

Nagonka, jaką rozpętali urzędnicy przeciwko ekologom, którzy "rzekomo lekceważą dobro ludzi", trwa do dnia dzisiejszego. Nikt wtedy nie chciał słuchać o konieczności budowy kanałów odwadniających, polderów przeciwpowodziowych, suchych zbiorników przeciwpowodziowych, wałów oraz obiektów z nimi związanych. Zamiast tego, w myśl zasady "jakoś to będzie", budowano kolejne domy na terenach zalewowych.

Nowoczesna polityka przeciwpowodziowa opiera się na uwzględnieniu faktu, że doliny rzek rozciągają się nie tylko pomiędzy ich brzegami, ale obejmują płaską przestrzeń znajdującą się poniżej lustra wody. Po 1997roku Niemcy wyciągnęli stosowne wnioski i rozbudowali tam cały system polderów zalewowych. To zdało egzamin w czasie obecnej powodzi, gdy fala kulminacyjna doszła do niemieckich granic.

Inwestycja w worki z piaskiem to za mało
W Polsce po 1997r najważniejsza inwstycja przeciwpowodziowa, zbiornik rentencyjny dla wód górnej Odry w Raciborzu - nie doczekał się realizacji... ba, nie wykupiono nawet gruntów pod budowę.

Ile zatem wody musi się jeszcze wylać? Ilu ludzi musi zginąć? Ilu ludzi musi stracić całe majątki, aby urzędnicy zrozumieli konieczność inwestowania w infrastrukturę przeciwpowodziową. Dodam jeszcze: ile czasu musi jeszcze upłynąć zanim społeczeństwo zrozumie, że ekologia to nie tylko demonstracje w Kopenhadze, trzeba zrozumieć, że ekologami są ludzie, którzych zawód niejednokrotnie pokrywa się z zagadnieniem, które jest akurat na topie.

Wspomniany powyżej dr Żelaziński, powiedział kiedyś, że kiedy przedstawia się jako naukowiec, reakcje ludzkie są diametralnie inne niż w sytuacji, gdy mówi, że jest ekologiem, a przecież wydział Ochony Środowiska na jakimkolwiek Uniwersytecie to nic innego jak zagadnienia z... ekologii.

Tragiczne wydarzenia, ostatnich tygodni pokazują, że inwestowanie w worki z piaskiem to stanowczo za mało. Dodam, że zmiana mentalności ludzi w kierunku ekologicznym jest zdecydowanie potrzebna. Warto o tym głośno mówić, że ekolog to też człowiek nie tylko wróg publiczny nr 1 polskiego społeczeństwa, a szczególnie polskich internautów. Bardzo często to wyśmienity naukowiec z bogatą wiedzą tematyczną...

W artykule wykorzystano fragmenty wywiadu z dr Żelazińskim z dziennika "Rzeczpospolita".

_________________
We made it idiotproof. They grow better idiots.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Cz cze 10, 2010 17:15 
Offline
Stały Bywalec

Dołączył(a): Pn lip 09, 2007 14:29
Posty: 116
Lokalizacja: Warszawa, Praga Północ
Są jeszcze podstępne bobry...
http://www.wwfpl.panda.org/?5140/Mity-p ... ry-atakuja
Cytuj:
Obarczanie bobrów winą za tegoroczną powódź w Polsce jest próbą ukrycia prawdy o fatalnych zaniedbaniach, których odpowiedzialne instytucje dopuściły się w ciągu ostatnich 13 lat w zakresie ochrony przeciwpowodziowej. Decyzje o odstrzale zwierząt nie mają żadnego uzasadnienia, wywołają kolejne straty w przyrodzie nie poprawiając w najmniejszym stopniu sytuacji na zagrożonych terenach – uważa organizacja ekologiczna WWF Polska.

Kiedy opada fala powodziowa, rozpoczynają się poszukiwania winnych powodzi. Tym razem winą obarczono bobry. Powtarzane przez polityków i lokalną administrację mity na temat bobra, sprawiły, że robi się wszystko, aby wydano zgodę na odstrzał tych zwierząt. Nikt jednak nie zastanowił się nad zasadnością takiej decyzji.

Tymczasem rzeczywistym winnym wzrastających strat ekonomicznych i społecznych w przypadku wylewów rzek jest niekontrolowane zagospodarowywanie obszarów zagrożonych powodzią. W Polsce obwałowano już ¾ obszarów zalewowych nad Odrą i Wisłą, i dopuszcza się do ich zabudowywania mimo że powszechnie wiadomo, że, obwałowania nie gwarantują tym terenom 100% bezpieczeństwa – mówi Piotr Nieznański, kierownik działu ochrony przyrody WWF Polska. W krajach rozwiniętych powstrzymanie zabudowy obszarów zalewowych jest podstawową zasadą ochrony przeciwpowodziowej. Natomiast w Polsce, mimo strat powodowanych przez rokroczne powodzie i apeli organizacji pozarządowych takich jak WWF, od lat powiela się te same błędy zagospodarowania przestrzennego.

Bóbr europejski, który jest przedmiotem debaty na temat winnych powodzi, jest gatunkiem objętym ochroną częściową. Oznacza to, że zgodę na odstępstwo od ochrony – na przykład decyzję o odstrzale, może wydać Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska (RDOŚ). Taką decyzję wydał właśnie RDOŚ w Bydgoszczy. Do końca czerwca myśliwi będą mogli strzelać do bobrów wzdłuż wałów na terenie gmin nadwiślańskich: Lubanie, Bobrowniki, Waganiec, Nieszawa, Raciążek, Aleksandrów Kujawski, Ciechocinek, Czernikowo, Obrowo, Lubicz, Wielka Nieszawka, Zławieś Wielka, Solec Kujawski, Dąbrowa Chełmińska, Dobrcz, Chełmno, Unisław, Pruszcz, Świecie nad Wisłą, Dragacz, Nowe nad Wisłą, Warlubie, Grudziądz, Włocławek, Fabianki. Stwarza to niebezpieczny precedens do odstrzału tego gatunku w Polsce.
Według informacji uzyskanych od osób, które mieszkają w rejonie objętym odstrzałem, decyzja obejmuje gminy ze szczątkowymi wałami, które są porośnięte krzakami i od dziesięcioleci nie były konserwowane, jak te w gminie Czernikowo. Z kolei w gminie Wielka Nieszawka wały oddalone są od Wisły o co najmniej 300 metrów. Bobry w tej gminie są w innym miejscu - na stawach rybnych oddalonych o 1,5km od Wisły, na źródliskach.

Wały wiślane są oddalone od kilkadziesiąt metrów od normalnego nurtu rzeki, podczas gdy bobry kopią nory wyłącznie pod wodą – mówi dr Andrzej Czech, który od lat bada zwyczaje polskich bobrów. - Niezrozumiałe jest zatem w jaki sposób miałoby dojść do uszkodzenia i przerwania wałów. Nawet jeśli rzeczywiście bobry przysparzają jakichś problemów człowiekowi, to o wiele skuteczniejszymi metodami niż odstrzał są zabezpieczenia techniczne – na przykład instalacja siatek metalowych chroniących wały, groble i inne urządzenia wodne. Co więcej, najprawdopodobniej dzięki bobrom skala powodzi jest mniejsza. Według wstępnych i bardzo ostrożnych szacunków w górnych odcinkach dorzecza Wisły i Odry bobry utrzymują tysiące tam, gromadzących co najmniej pięćdziesiąt milionów metrów sześciennych wody – uważa dr Czech - Ponadto powodują zwolnienie nurtu małych rzek i punktowe retencjonowanie wody na terenach niezabudowanych.

[...]
Zapomina się, że dzięki bobrom podnosi się poziom wód gruntowych w borykającej się z suszami Polsce, zwiększa się retencja i bioróżnorodność, a według danych z 2002 roku bobry uchroniły aż 10 tysięcy hektarów lasów przed pożarami. Z kolei z badań prowadzonych przez Instytut Nauk o Środowisku UJ wynika, że jedynie 3% stanowisk bobrów w Polsce powoduje szkody. Na Litwie i Łotwie, które zajmują mniejsze terytorium niż Polska, żyje trzy razy więcej bobrów.

Nie grozi nam też inwazja bobrów, co mogłoby wynikać z wypowiedzi niektórych polityków i urzędników – kontynuuje Średziński. - Bobry są zwierzętami terytorialnymi, które żyją w monogamicznych rodzinach. Liczba potencjalnych miejsc do kolonizacji jest ściśle określona. Nigdy nie jest tak, że jest za dużo bobrów. Kiedy populacja bobrów staje się zagęszczona, uruchamiają się naturalne mechanizmy regulacyjne - w sytuacji braku nowych terytoriów do kolonizacji, rodzi się znacznie mniej młodych.

_________________
Pozdrawiam, Karolina


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Cz maja 28, 2020 10:35 
Offline
Oberspammer

Dołączył(a): Cz sty 04, 2007 19:48
Posty: 2820
Lokalizacja: Ochota / Ursynów
https://instytutsprawobywatelskich.pl/hydrozagadka/

Monika Kotulak napisał(a):
Jak to jest, że w Polsce wiosną jest susza? W większości lasów wysokie zagrożenie pożarowe? Nad Biebrzą łąki palą się jak siano i coraz częściej słyszymy, że latem może zabraknąć wody w kranach?

Przez wiele ostatnich lat osuszyliśmy ponad 6,5 mln ha gruntów, wykopaliśmy setki kilometrów rowów melioracyjnych, żeby zwiększyć obszar do produkcji żywności. Zniszczyliśmy bagna, mokradła, torfowiska, uznając je za bezużyteczne, chociaż to one funkcjonują jak gąbki, zatrzymując wodę w środowisku i filtrując ją, tworząc specyficzny mikroklimat, podnosząc poziom wód gruntowych. Według badań dr hab. Mateusza Grygoruka z SGGW ilość wody w bagnach biebrzańskich jest kilkakrotnie wyższa niż we wszystkich zbiornikach retencyjnych wybudowanych w jego rejonie w ciągu 20 lat. Bagna mamy za darmo, a budowa zbiorników kosztuje kilkadziesiąt milionów. Przez osuszenie tereny rolne wyjaławiają się jednak szybciej, gleby są przesuszone, następuje erozja, zawieje pyłowe. Czego nie rozumiecie?

Wyprostowaliśmy, odmuliliśmy, pogłębiliśmy, wybetonowaliśmy i oczyściliśmy setki kilometrów rzek, żeby woda mogła szybciej spłynąć do morza, żeby nie zalewała pól rolnych. Tymczasem to właśnie spowolnienie spływu wody, utrzymuje stale wysoki poziom wód gruntowych, dostęp wody pitnej, nawodnienie pól rolnych i redukuje falę powodziową. Czego nie rozumiecie?

Wydaliśmy przecież pozwolenie na wybicie 1500 bobrów, chociaż to one budują naturalne zbiorniki retencyjne, które spowalniają spływ wody z pól rolników i lasów. Jeśli zdecydujemy się zbudować takie zbiorniki ręką ludzką, będziemy musieli wydać kilkadziesiąt milionów złotych. Czego nie rozumiecie?

Wycinamy drzewa, gdzie popadnie: w miastach, przy drogach, pomiędzy polami, w górach, w lasach, chociaż to właśnie drzewa pomagają zatrzymać wodę, tworzą chłodniejszy mikroklimat, dając cień i wilgoć. Opóźniają także spływ wody ze zboczy, zatrzymują erozję i ograniczają powodzie. Kosimy trawniki, likwidujemy tereny zielone w miastach, chociaż to one trzymają wodę, opóźniają jej spływ do kanalizacji. Czego nie rozumiecie?

Załamujemy ręce nad Biebrzą i spalonymi 8 000 ha łąk w Parku Narodowym, chociaż wcześniej osuszyliśmy ten i okoliczne tereny tak, że teraz woda jest na poziomie 1,5 m pod powierzchnią a nie tak – jak jeszcze kilka lat temu – wiosną bywała zaraz pod powierzchnią, a torfowiska były zalane, przez co nie miałyby prawa zająć się ogniem. Czego nie rozumiecie?

Biebrza
Biebrza CC BY 2.0 Frank Vassen
https://www.flickr.com/photos/42244964@N03/4664144695
Budujemy zbiorniki retencyjne, planujemy kaskadę dolnej Wisły, chociaż z takich zbiorników w trakcie upałów woda paruje dużo szybciej, wyższa temperatura stojącej wody ogranicza bioróżnorodność, progi na rzekach ograniczają migrację ryb, a żeby skorzystać z tak zebranej wody, do okolicznych wiosek musielibyśmy ją rozwozić beczkowozami. Jednak, gdyby myśl inżynierską skierować w stronę odtworzenia naturalnej retencji i oddawania przestrzeni rzekom, mogłyby wrócić do swoich naturalnych koryt, meandrów, tworzyć zakola, wyspy, rozlewiska, lasy łęgowe, poszerzyłyby się doliny zalewowe rzek. To nie tylko zabezpieczyłoby nas przed powodzią, utrzymało wilgoć, ale również pozwoliło odtworzyć faunie i florze. Zregenerowały się, co więcej, takie rozwiązania są dużo tańsze i nie wymagają utrzymania, są zatem dużo bardziej stabilne i efektywne kosztowo. Czego nie rozumiecie?

Minister Gróbarczyk odpowiedzialny za zarządzanie wodami apeluje do Polaków o oszczędzanie wody w domach i ogródkach, chociaż za 70% poborów wody w Polsce odpowiedzialny jest przemysł, głównie kopalnie węgla brunatnego, które w Polsce są nadal dotowane i wspierane. Czego nie rozumiecie?

Rząd odpowiada na problem programem „Stop suszy”, zamysłem rodem z PRL, postulując budowę zbiorników wodnych, których realizacja potrwa około 10 lat, a które w żaden sposób nie rozwiążą problemu. Dodatkowo w programie popiera się regulację rzek, aby umożliwić na nich żeglowność, przy czym ich pogłębienie i wybetonowanie przyczyni się do jeszcze szybszego spływu wody. Program ten nie jest jedynym, jest też kilka innych programów pochodzących z sektora energetycznego, środowiskowego, rolnego i leśnego, proponujących inne rozwiązania nieprzystające do siebie, chociaż to właśnie współpraca pomiędzy tymi sektorami może przynieść rozwiązanie. Czego nie rozumiecie?

Przyroda zaprojektowała najlepsze rozwiązania, naturalne, tanie, niewymagające ciągłego utrzymania, pomagające w nierównej walce z suszą, ociepleniem klimatu i wszystkim tym, co one przyniosą, bo dzikie jest nie tylko piękne, ale też mądre, zrównoważone, tańsze, logiczne. Czego więc nasz rząd, ten wysokiego i niskiego szczebla, nie rozumie? To jest dla mnie hydro-zagadka.

_________________
Pozostanie po nas..............|................Włóczykije eu
ta smutna legenda,.-....__...|.......Przejrzyj, polub, podsubskrybuj RSS.
że wciąż nas uczono...........|_________________________________
uczyć się na błędach...........(Włodzimierz Ścisłowski)


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 3 ] 

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL