Ciekawa rozmowa. Polecam
Melania
Nie róbmy drzewom, co im niemiłe
Katarzyna Wójtowicz 2007-06-21
Rozmowa z dendrologiem dr. Jackiem Borowskim z Wydziału Ogrodnictwa i Architektury Krajobrazu SGGW
"Gazeta" Ostatnio głośno jest o wycince drzew na Kępie Potockiej. Drzewa idą pod topór, a na ich miejscu ma powstać m.in. tor krosowy.
Jacek Borowski: Obiekty sportowe lepiej budować tam, gdzie drzew nie ma, bo z tych obiektów nie wszyscy przecież będą korzystać. Zieleń natomiast jest dla wszystkich.
Dlatego mieszkańcy walczą o drzewa. A nawet - jak to było podczas wycinki drzew na ul. Aldony - zamawiają u pana ekspertyzy.
- Ten komitet obrony drzew, który się tam utworzył, robił rzeczywiście wszystko, żeby przyuliczne drzewa ocalić. To właśnie na Saskiej Kępie po raz pierwszy zamówiono ekspertyzę dendrologiczną, zwykle zlecają ją ci, którzy chcą drzewo wyciąć.
To prawda, że tylko jedno „miejskie" drzewo na 100 ma szansę dożyć 100 lat?
- Tak, ale nie łudźmy się, że mogą takiego wieku dożyć drzewa rosnące przy bardzo ruchliwych ulicach w Warszawie. Według mnie jedne z najstarszych, bo przedwojennych drzew, rosną przy ul. Pięknej. Jakoś tym akacjom udało się przetrwać i dobrze się trzymają. Ale nowo sadzonym drzewom nie jest tak łatwo wrosnąć w ulicę.
Nawet jeśliby o nie troskliwie dbać?
- Tak, bo zawsze się znajdzie powód, żeby je wyciąć - wymiana nawierzchni, kładzione przewody lub rury kanalizacyjne. Jeśli nawet podczas takich prac, kiedy uszkadzane są korzenie, drzewo przeżyje, to i tak bywa wycinane z różnych powodów.
Czym przekonać urzędników, że potrzebujemy drzew jak najwięcej?
- Nie trzeba ich przekonywać, bo dobrze wiedzą, że drzewa to niesamowite bogactwo. Dowodem jest choćby to, że osoby mieszkające blisko parków są zdrowsze od tych, które mają wokół siebie tylko beton. Niech pani weźmie pierwszą lepszą gazetę z ofertami dużych deweloperów. Każdy oferuje mieszkania na osiedlach o nazwach typu Zielona czy Przylesie. To się sprzedaje.
Nic dziwnego. Badania pokazują, że np. jedna 60-letnia sosna produkuje tyle tlenu, ile potrzebują trzy osoby.
- Tak, ale też generalnie wśród drzew czujemy się lepiej. Tam, gdzie rosną drzewa, żyją ptaki i wiewiórki, a tam, gdzie ich nie ma, plenią się szczury i myszy. Kolejna korzyść - drzewa w czasie upałów aktywnie ochładzają o kilka stopni temperaturę powietrza. To prowadzi do oszczędności energii, bo nie musimy używać np. klimatyzacji.
Mimo to urzędnicy nie mają skrupułów i co roku każą wycinać setki drzew.
- Ja bym tych urzędników trochę bronił. Bo z jednej strony drzew powinno być jak najwięcej, ale z drugiej dbanie o drzewa to kosztowny problem, na który często nie ma pieniędzy. Trudno o drzewa zresztą dbać, bo w Warszawie w przeciwieństwie do wielu miast, np. w Niemczech lub w Stanach, drzewa nie zostały jeszcze zinwentaryzowane. Tam każde drzewo ma swój numer inwentaryzacyjny, dokładnie określony wiek i stan oraz historię zabiegów, jakim było poddawane. U nas ciągle na stworzenie takiej bazy danych nie ma pieniędzy.
I dlatego dbanie o drzewo ogranicza się do jego posadzenia, a kilkanaście lat później do wycięcia. W międzyczasie może jeszcze do przycięcia kilku gałęzi...
- Które nazywa się cięciami pielęgnacyjnymi. Opowiadania o tym, że drzewu takie cięcia dobrze robią, to absolutna nieprawda. Gdyby drzewa miały być cięte, toby same się cięły.
Co innego cięcia sanitarne, potrzebne, bo sprowadzające się do wycinania uschniętych gałęzi. Dodam, że potrzebne dla nas, bo drzewu taka gałąź w ogóle nie przeszkadza.
Często na ulicach stoją drzewa zredukowane właściwie do pnia z jednym, dwoma konarami.
- Sztuczne twory, na które nie mogę patrzeć, bo mnie aż boli. Każde takie cięcie jest dla drzewa stratą. Żeby zabliźnić ranę, musi wydatkować dużo energii.
Tyle co ja, gdybym sobie obcięła trzy palce?
- Więcej, bo pani palec u ręki nie wpływa specjalnie na palce u nóg. Korona drzewa zaś żywi cały pień i tę część drzewa, która jest pod ziemią. Bez odpowiednio dużej korony drzewo zamiera. Tymczasem są takie dziwne zabiegi jak prześwietlanie korony. Firmy, które to robią, przekonują urzędników, że to dla drzew jest bardzo dobre. Zupełne nieporozumienie.
Ale z takiego pnia odbijają przecież gałęzie.
- Ale one nie są właściwie połączone z pniem, trudniej dociera do nich pokarm, dlatego dość szybko się odłamią.
Co jest najbardziej zabójcze dla drzew?
- Susza i sól.
Susza? Niedawno byłam w Madrycie. Tam są większe upały niż w Warszawie, a drzewa mają przepiękne.
- Tak, ale w Madrycie nie solą jezdni zimą. A w Warszawie wysypują sól w ogromnych ilościach i dla mnie to cud, że drzewa w mieście w ogóle żyją. Swoją drogą to niedobrze, że drzewami przyulicznymi zajmuje się często Zarząd Oczyszczania Miasta, który zimą soli na potęgę jezdnie. Razem ze śniegiem sól spływa wprost do korzeni drzew. Gdyby jezdnie nie były solone, może nie mielibyśmy od razu rajskiego ogrodu, ale jestem pewien, że połowa problemów z drzewami by nam odpadła. W Finlandii, gdzie mrozy są większe, śniegu i lodu jest dużo więcej, prawie w ogóle nie soli się dróg. Tam po prostu używa się zimą odpowiednich opon, najczęściej z kolcami.
Co oprócz zaprzestania solenia pomogłoby drzewom?
- Zbiorniki retencyjne na wodę opadową w parkach i na skwerach. To bardzo płytkie stawy podnoszące poziom wód gruntowych. Magazynują wodę, więc ziemia wokół nich jest wilgotna. A z tej wilgoci korzystają poprzez korzenie okoliczne drzewa.
A sadzenie drzew w pasie trawnika, a nie w wąskich dziurach wśród płyt chodnikowych?
- Oczywiście, że w takiej dziurze drzewo rośnie bez porównania gorzej. Ale tak się u nas sadzi. Moim zdaniem tylko z przyzwyczajenia i z wygody. Na betonie łatwiej zaparkować samochód.
Jeśli już wywalczymy dla drzew przestrzeń, jakie gatunki powinny rosnąć pod naszymi oknami?
- Zależy od ulicy. Na Krakowskim Przedmieściu po wojnie posadzono klony srebrzyste, drzewa, które zupełnie się nie nadają na taką ulicę, bo mają dość szerokie korony, przez to co chwilę ktoś je przycinał. Taka ulica jest odpowiednia dla klonów kulistych, robinii kulistych albo jarząbu szwedzkiego
A co by pan posadził na Marszałkowskiej? Widziałabym tam platany.
- Można, ale już odpowiednio wyrośnięte, o obwodzie pnia ok. 20 cm, bo młode platany mogą przemarzać. Te drzewa to w Europie najważniejszy gatunek sadzony przy ulicach, bo bardzo dobrze znoszą zanieczyszczenia, susze i stosunkowo dobrze nawet zasolenie. Ale to duże drzewa, dlatego na wysadzanie ulic trzeba wybierać gatunek o wąskiej koronie. Zresztą platany, a z nimi kasztanowce i robinie rosły przez lata na Marszałkowskiej. Wiemy to choćby dlatego, że w 1917 r. działał obywatelski komitet plantacyjny i wówczas zrobiono inwentaryzację ponad 14 tys. drzew w Warszawie.
Po wojnie za to sadzono takie drzewa, które szybko rosły, np. topole.
- To nie było takie złe, bo w końcu ludzie chcieli mieć zieleń, a nie było szkółek mogących dostarczyć odpowiednich ilości drzewek. Teraz tych drzew się nie lubi, bo tak, jak pani mówi źle o urzędnikach, tak oni mówią źle o topolach, bo żeńskie topole śmiecą kłaczkowatym jasnym puchem, poza tym to nietrwałe drzewa, w dość młodym wieku się rozłamują.
Tak już jest, że drzewo im szybciej rośnie, tym szybciej też się starzeje i umiera.
- Ale jeśli przyjmiemy, że drzewo przy ulicy i tak nie będzie rosło długo, to przestaje mieć znaczenie.
Chyba jednak powinno się sadzić gatunki i szybko i wolno rosnące, żeby pewnego dnia nie musieć wycinać 50 drzew naraz.
- Z tym się zgadzam, ale do tego również potrzebna jest baza, o której wspomniałem. Znając historie drzewa, możemy obliczyć, że pożyje ono jeszcze pięć-dziesięć lat, więc już dziś posadzimy obok niego nowe.
A co robić, jak to nasze posadzone młode drzewko choruje?
- Najpierw postarać się, żeby nie było sadzone w małym otworze w betonie, jak to często bywa na Ursynowie, tylko w pasie trawnikowym, jak np. w al. Stanów Zjednoczonych. Drzewo powinno mieć sporo dobrej gleby. Przez kilka lat powinno rosnąć w osłonach, bo jak my trącimy je zderzakiem samochodu, to nawet nie poczujemy, ale możemy uszkodzić tkankę twórczą znajdująca się pod korą. Powinniśmy też zapewnić drzewu dopływ wody z chodnika, a ograniczyć wlewanie się tej solonej z jezdni. Jest na to sposób. Wystarczy położyć krawężniki bardzo niziutkie od strony chodnika, a bardzo wysokie od strony jezdni. Tak zrobiono na Grochowskiej i widać, że to drzewom służy.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,4243501.html