marek.slon napisał(a):
Jeżdżę rowerem i zimowe solenie to dla mnie katastrofa. Nie wiem, jak należałoby zabezpieczyć rower - poza odstawieniem go do wiosny - zresztą przy używaniu kilka razdy dziennie różne czasochłonne rady typu wysmaruj każda część to czysta teoria.
W zimę to najlepiej nic nie robić. Ale warto parę rzeczy zrobić przed zimą. Po pierwsze wybrać dobry rower - idealny jest miejski, z przerzutkami w piaście i pełną osłoną łańcucha.
Ale jak ktoś ma "górala" to można pobawić się z pancerzami by były w miarę szczelne - zastępując fragmenty bez pancerzy koszulkami termokurczliwymi (do kupienia w każdym elektrycznym) osadzonych na odpowiednich końcówkach pancerzy (do kupienia w każdym rowerowym). Po uszczelnieniu linek, nie dostaje się do nich syf i poprawia się ich żywotność. Jak ktoś chce, wnętrze pancerzy można nawet wtedy wypełnić olejem - póki nie zamarznie (warto stosować oleje znoszące silne mrozy), działa idealnie.
Dobrze jest przyinwestować w dobrej klasy piasty - te z uszczelnieniami później w zimę nie wymagają żadnej opieki bo woda i syf nie dostaje się do środka piasty. A jak się nie dostaje, to nie niszczy.
Olać można w zasadzie napęd - tu można smarować 5x dziennie, ale to i tak nic nie da. Jak nie ma się pełnej osłony (jak w miejskim) to i tak wszystko szlag trafi do wiosny. Najlepiej po prostu napędy wymieniać zawsze na wiosnę, a nie na jesieni.
Przerzutki i manetki nieźle radzą sobie zimą. Generalnie nie zaobserwowałem by się jakoś szczególnie zużywały od zimy. Dobrze nasmarować je na jesień, wytrzeć dokładnie z zewnątrz by syf nie miał się do czego przylepić, a później się nie przejmować.
Hamulce - warto bardzo często sprawdzać stan klocków i czyścić obręcze (nie na błysk, wystarczy przetrzeć szmatą trochę co by większość syfu zmyć). Przez syf na drodze na obręczy tworzy się pasta ścierna (piach+sól+woda+tarcie klocków), przez co klocki w zimę kończą się błyskawicznie. A gdy się kończą, metal trze o metal i mamy straty w obręczach.
Najlepiej zimą po prostu nie hamować. Nierzadko to i tak nic nie daje, bo przyczepność jest do dupy. A zima tak skutecznie zwiększa opory toczenia (kopnym śniegiem po którym się jedzie i który kotłuje się między oponą a błotnikami, gęstniejącym smarem w łożyskach itp), że w zasadzie zwalnianie jest wystarczająco szybkie do wszelkich sytuacji nieawaryjnych. A sytuacji awaryjnych lepiej po prostu unikać

Rama, kierownica, inne takie - tego się nie dotykam w ogóle, bo jest ALU. Aluminium jak koroduje od soli to nie tak jak stal, że wyżre wszystko na wylot i będzie dziura. ALU koroduje to tylko powierzchownie (traci połysk pokrywając się tlenkiem aluminium) i tyle, bo dalej tlenek uniemożliwia korodowanie. ALU skorodowane nie traci wytrzymałości, ani innych walorów użytkowych. A że rower nie będzie błyszczał? A po co do cholery miałby błyszczeć?

Elektronika, elektryka - nie lubi mrozu, ani wody. Podstawa to dobrze zabezpieczone przed wodą połączenia (jak ktoś ma dynamo) - dlatego przed zimą używamy trochę koszulek termokurczliwych, które zakryją nam łączenia. W lampkach z bateriami wystarczy dbać o to by akumulatorki były w miarę nowe, najlepiej kupić Eneloopy, bo na mrozie mało tracą "mocy". I warto uważać wymieniając akumulatorki, by nie uszkodzić uszczelki w lampce. Aha - zimą czy lampka świeci jasno sprawdzamy NA DWORZU
NA MROZIE PO KAŻDEJ JEŹDZIE - lampka w cieple w domu może świecić dobrze, a na mrozie źle - bo ze spadkiem temp. spada sprawność aku. Dlatego sprawdzamy na mrozie i nie zaraz po wyjściu na mróz z domu, bo wtedy aku mają jeszcze temperaturę pokojową.
Tyle z porad. Cieszę się, że mogłem pomóc

marek.slon napisał(a):
Zastanawiałem się, co by było, gdyby większość ulic tylko odśnieżać i sypać żwirem.
Nic by nie było. Wiele jest miejsc w Polsce, gdzie zwyczajnie nie mają kasy na zakup soli w takiej ilości by tym sypać wszystko co popadnie i gdzie popadnie. Połowa Suwalszczyzny to się w ogóle cieszy jak ma odśnieżone drogi zimą, a w błogostan wpada gdy ktoś sypnie na to jeszcze piasek lub żwir. Sól tam spotyka się tylko na drogach krajowych w zasadzie - te zarządzane są w końcu z Warszawy. I co? I nic, po takich na przykład Suwałkach jeździ się normalnie - to znaczy, że wcale nie jeździ się tam wolniej niż w lato. Inna sprawa, że tam nie ma dróg, po których w lato da się jechać 100km/h, więc każdy generalnie przywykł do jazdy 30-50km/h - i to jest normalne.
A u nas się rozbestwili, że zawsze jest tor wyścigowy. A na torze wyścigowym śmiertelny może być dowolny wybój, kałuża lub grudka śniegu. Ale to wyłącznie kwestia prędkości jest.
_________________
Pozdrawiam rowerowo - Rafał 'Raffi' Muszczynko
__________________________________________________
Jeździć możesz powoli, ale myśleć musisz szybko
