Fajnie by było zacząć przede wszystkim najpierw od tego, że zebrane selektywnie odpady opłaca się przerobić taniej na nowy produkt, niż pozyskany surowiec z natury (piach do szkła, drzewo do papieru, ropę do plastiku, aluminium itp.). Obecnie ma to zastosowanie prawie wyłącznie do metali, które drożeją na światowych rynkach, więc i polskim w skupie ich cena jest rozsądna. Pozostałe surowce niestety jest obecnie w Polsce zapewne taniej pozyskać z natury, niż ze śmietnika. Ja upatruję winy w tym, że wszyscy jak okiem sięgnąć skupiliśmy się na...końcu rury, czyli recyklingu, kształtowaniu postaw na rzecz segregacji, ale nie stworzyliśmy makroekonomicznych podstaw do tego, by się surowiec faktycznie opłacało pozyskać ze śmietnika i przerobić. Stawiam tezę, że opłaty za korzystanie ze środowiska są zbyt niskie w stosunku do kosztów recyklingu w Polsce. Choć oczywiście koszty recyklingu mogłyby spaść także, gdyby wspierać bardziej aktywnie zakładanie firm zajmujących się recyklingiem i wyrobami gotowymi ze śmieci - wiadomo, że większy popyt musiałby bowiem skutkować wzrostem cen śmieci na rynku, na którym podaż musi być wymuszona. Ktoś w Ministerstwie Środowiska powinien popracować nad tymi zależnościami od strony prawnej. Sama zmiana właściciela organizatora zbiorki odpadów z mieszkańca na samorząd niczego nie zmieni. Inna sprawa, że opakowania produktów składają się z tak przeróżnej mieszaniny surowców, której się nie da odzyskać, że szok - to z kolei domena ustawy opakowaniowej itp. - tu też ktoś daje po prostu D w Ministerstwie (przez duże "d")...
_________________ Byłem i jestem jawny, świadomy oraz chętny do współpracy.
|