Trochę się udało Osowskiego zmęczyć:
Cytuj:
Przesiadki to nasza zmora. Jest szansa na poprawę?
Jarosław Osowski 03.10.2011 aktualizacja: 2011-10-02 21:09
Ratusz zinwentaryzował blisko 50 węzłów przesiadkowych w Warszawie, ale recepty na ich poprawę budzą zastrzeżenia. - Te węzły należałoby stworzyć od nowa, a miasto planuje tylko kosmetyczne zmiany - wytyka Zielone Mazowsze.
Ta organizacja już półtora roku temu alarmowała, jak fatalnie wyglądają w stolicy przesiadki setek tysięcy pasażerów komunikacji miejskiej. A przesiadamy się coraz częściej, bo Zarząd Transportu Miejskiego skraca kolejne linie. Robi to po to, by autobusy kursowały bardziej punktualnie i podwoziły do stacji metra albo tramwajów, zamiast tkwić w korkach przez pół Warszawy.
Niestety, nie towarzyszy temu usprawnianie przesiadek. Jedyny znaczący sukces miasta to wytyczenie w 2009 r. wspólnego pasa tramwajów i autobusów na Trasie W-Z. Dzięki temu pasażerowie zmieniający linie muszą zrobić tylko kilka kroków. Jest to jednak możliwe tylko w trzech miejscach: przy parku Praskim, u wylotu tunelu pod pl. Zamkowym i przed pl. Bankowym, ale tam trzeba już korzystać ze schodów.
Bardziej odważnie niż Warszawa przesiadki usprawniają nie tylko zachodnioeuropejskie miasta. We Wrocławiu już w wielu miejscach można spotkać wspólne przystanki tramwajów i autobusów - to m.in. pl. Grunwaldzki, skrzyżowanie z ul. Ruską blisko Rynku czy najnowszy pl. Powstańców Wielkopolskich przy stacji Nadodrze. Stoją tam dodatkowo duże, wygodne wiaty, które chronią przed wiatrem, deszczem i upałem, są stojaki na rowery, biletomat, elektroniczne tablice zapowiadające odjazdy poszczególnych linii, jest też toaleta. To ideał, do którego powinno się dążyć także w Warszawie.
Dodatkowy kilometr
Analizę Zielonego Mazowsza o przesiadkach w naszym mieście "Gazeta" streszczała wiosną 2010 r.: pasażerowie są skazani na bieganie między przystankami, które znajdują się daleko od skrzyżowań, po drodze napotykają przeszkody (kosze, barierki, słupki czy zaparkowane samochody), tłoczą się na zbyt wąskich wysepkach. Wtedy Mieczysław Reksnis, szef biura drogownictwa i komunikacji w ratuszu, zapowiedział raport o nowych standardach tworzenia węzłów przesiadkowych.
Urzędnicy zaprezentowali dokument na ostatnim spotkaniu, które co miesiąc organizuje Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Komunikacji RP (SITKOM). Badaniami objęto 46 miejsc, które zostały szczegółowo zinwentaryzowane - wiadomo, skąd dokąd przechodzą tam pasażerowie i gdzie jest im niewygodnie. - Kiedy zsumuje się odległości między przystankami w analizowanych węzłach przesiadkowych, wychodzi, że przeciętny pasażer dodatkowo ma codziennie do przejścia nawet 1 km dziennie, czyli traci dużo czasu - stwierdził Marcin Wapniarski z biura drogownictwa i komunikacji.
Pod koniec lat 90. miasto bezpowrotnie zmarnowało szansę na stworzenie dobrego węzła przesiadkowego na pl. Bankowym - zamiast ulokować pod nim stację metra, odsunięto ją pod Arsenał przy Długiej. Skutek jest taki, że pasażerowie tłoczą się teraz przy jednym wyjściu, a drugie stoi puste. Inny przykład to urządzony przed kilku laty węzeł przesiadkowy przy stacji metra Marymont, gdzie średnia odległość przy przesiadkach wynosi 323 m, a najbardziej oddalone od siebie przystanki (linii na Bródno i Tarchomin na Trasie AK) dzieli aż 610 m. Albo inny, dosłownie z ostatnich tygodni: żeby przesiąść się z autobusu na wiadukcie przy Dworcu Gdańskim do tramwajów jadących dołem ul. Słomińskiego, nie wystarczy zejść po schodach bezpośrednio na ich przystanek, trzeba dodatkowo zaliczyć przejście podziemne. Zmianę linii pogorszyła też przebudowa Krakowskiego Przedmieścia - po niej przystanek autobusów w stronę Żoliborza przeniesiono daleko od pl. Zamkowego. A są jeszcze gorsze miejsca do przesiadania się, gdzie zjeżdża się wiele linii: rondo Wiatraczna, Dworzec Zachodni z rondem Zesłańców Syberyjskich, Rakowiecka - Goworka - pl. Unii Lubelskiej czy rondo de Gaulle'a w samym środku miasta (tam niektórzy muszą chodzić nawet 800 m).
Wychodzą też takie kwiatki, jak np. na bardzo uczęszczanym przystanku na wiadukcie ul. Saskiej nad al. Stanów Zjednoczonych: mimo że chodnik, na który wysiadają pasażerowie z Gocławia, i tak jest wąski, ruch utrudnia dodatkowo źle ulokowana wiata.
Jeszcze więcej schodów?
Niestety, na rewolucyjne zmiany nie mamy co liczyć, bo ratusz rekomenduje "metody niskokosztowe". - Trzeba by sporych pieniędzy na to wszystko, co żeśmy nabroili - stwierdził Wojciech Wojtysiak, gospodarz spotkania i były wiceprezydent Warszawy na początku lat 90. Poprawki ograniczą się więc głównie do naprawy płytek chodnikowych i małej architektury oraz lepszej informacji.
Skrytykował to Patryk Bielecki z Zielonego Mazowsza. Jego zdaniem dziś w Warszawie ludzie przesiadają się w przypadkowych miejscach, a rolą władz miasta powinno być wykreowanie węzłów przesiadkowych z prawdziwego zdarzenia. Wytyka przy tym, że w wielu miejscach (węzeł Stadion, Kercelak, skrzyżowanie Górczewskiej z Lazurową) urzędnicy chcą nam fundować bieganie po dodatkowych schodach na kładki bądź do przejść podziemnych. Jego stowarzyszenie za najlepsze przykłady węzłów przesiadkowych uważa rondo Żaba (średnia odległość między przystankami - 143 m) i autobusy zatrzymujące się na ul. Wałbrzyskiej tuż przy wyjściach ze stacji metra Służew.
"Gazeta" spytała urzędników, kiedy wreszcie zostaną przybliżone do ronda de Gaulle'a przystanki autobusów kursujących Al. Jerozolimskimi (dziś znajdują się dopiero przy Muzeum Narodowym). To nie wymaga przecież wielkich wydatków. - ZDM i ZTM pracują nad tym od dłuższego czasu - przyznała Elżbieta Sołtys z biura drogownictwa. - Ale nie jest to proste, bo z powodu dużej liczby linii jest obawa, że autobusy, dojeżdżając na przystanek w stronę Pragi, blokowałyby skrzyżowanie z Nowym Światem.
Moze festiwal pomysłów, co usprawnić i jak na węzłach: Centrum, Świetokrzyska, Pl. Bankowy, De Gaulle'a, GUS, Dw. Centralny, r. ONZ, Femina, Dw. Wileński, Marymont i innych (dopisujcie które chcecie). Przygotowujemy wciąż matriał w postaci raportu z postulatami i na pewno jest szansa na zawarcie tego co się w tym wątku pojawi w tym materiale.