Największa katastrofa na torach w wolnej Polsce16 ofiar tragedii pod Szczekocinami 3.03.2012
16 osób nie żyje, a 58 trafiło do szpitali – to dotychczasowy bilans sobotniej katastrofy kolejowej pod Szczekocinami na Śląsku. Nad ranem w niedzielę zakończono przeszukiwanie wraków. Według służb nie ma tam już nikogo żywego. Do czołowego zderzenia dwóch składów relacji Warszawa-Kraków i Przemyśl-Warszawa doszło w sobotę przed godz. 21. – To największa katastrofa kolejowa w wolnej Polsce po 1989 roku – tak nazwał wypadek minister transportu Sławomir Nowak.
– W nocy działania straży będą prowadzone z mniejszą intensywnością. Na miejscu mamy teraz dwa zastępy straży ze Szczekocin i grupę operacyjną z komendy wojewódzkiej – powiedział rzecznik śląskiej straży pożarnej Jarosław Wojtasik.
Radosław Lendor ze straży pożarnej w Zawierciu potwierdził, że akcja jest prowadzona w dalszym ciągu, choć nie w takim zakresie jak dotychczas. – Sukcesywnie są przeszukiwane kolejne miejsca, które dotychczas nie były dostępne. Tych miejsc jest coraz mniej, w związku z tym działania nie będą już tak intensywne, jak wcześniej – wyjaśnił kapitan Lendor.
Wcześniej wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk zapowiedział, że akcja poszukiwawcza potrwa do momentu, w którym służby zyskają pewność, że pod wrakami rozbitych pociągów nikogo już nie ma. Według jego oceny, może to potrwać do południa w poniedziałek.
Do tej pory z 16 śmiertelnych ofiar zidentyfikowano dziewięć. Po południu trwał proces identyfikacji trzech kolejnych osób. Na miejsce przyjeżdżały rodziny zmarłych. Ciała zidentyfikowanych osób były przewożone do zakładu medycyny sądowej w Katowicach Ochojcu.
Wśród ofiar są dwaj maszyniści: jeden z dwuosobowej załogi PKP Intercity oraz kierujący pociągiem Interregio. Wciąż poszukiwany jest drugi maszynista z PKP Intercity.
Wśród poszkodowanych, przebywających w szpitalach jest jeszcze ośmiu obcokrajowców: sześciu Ukraińców, jeden obywatel Mołdawii i – najprawdopodobniej – obywatel Czech.
Rzecznik PSP Paweł Frątczak dodał, że około połowa spośród 56 poszkodowanych jest ciężko ranna. – Większość rannych została ewakuowana, strażacy dotarli do wszystkich, z którymi był jakikolwiek kontakt – powiedział Frątczak.
Niewłaściwy tor
Do czołowego zderzenia dwóch pociągów, w których jechało ok. 350 pasażerów, doszło w sobotę przed godz. 21. Na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa zderzyły się pociągi TLK „Brzechwa” z Przemyśla do Warszawy Wsch. i Interregio „Jan Matejko” relacji Warszawa Wsch. - Kraków Główny. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka poruszał się pociąg Przemyśl-Warszawa.
Akcja ratunkowa
Jednymi z pierwszych osób na miejscu katastrofy byli mieszkańcy okolicznych wsi. Jak relacjonowali, wybijali szyby i pomagali opuszczać rozbite wagony poszkodowanym.
Akcja ratownicza trwała do godz. 5 nad ranem. Brało w niej udział 450 strażaków, 100 policjantów i 35 ambulansów. Przeszukiwane były najbardziej zniszczone fragmenty pociągów. Najciężej rannych do szpitali przetransportowały trzy śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego z Warszawy i Wrocławia.
Na miejsce katastrofy przyjechały specjalne dźwigi – rozpoczęła się druga część operacji polegająca na rozdzieleniu i usunięciu wraków. Potrwa ona co najmniej kilka godzin.
Minister transportu Sławomir Nowak zapowiedział, że w poniedziałek spotka się z Tadeuszem Rysiem, szefem Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych, która wyjaśnia przyczyny katastrofy. Nowak powiedział, że dochodzenie to kwestia raczej miesięcy niż tygodni, i prosił, by nie spekulować na temat przyczyn katastrofy.
Jeszcze w nocy na miejsce katastrofy pojechał premier Donald Tusk. Udali się tam również minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki, minister transportu Sławomir Nowak oraz minister zdrowia Bartosz Arłukowicz.
Minister: sprzęt bez wpływu na katastrofę
– To największa katastrofa kolejowa w wolnej Polsce po 1989 roku – tak nazwał wypadek minister transportu Sławomir Nowak. Przypomniał, że katastrofę bada komisja badania wypadków kolejowych. – Czekamy na raport – powiedział.
Minister podkreślił, że odcinek Starzyny-Sprowo, na którym doszło do katastrofy, jest zmodernizowany, a dopuszczalna na nim prędkość wynosi 120 km/h. – Pojawiło się dużo spekulacji na temat stanu technicznego lokomotywy, wszystko wskazuje na to, że sprzęt techniczny w tym wypadku nie miał wpływu na katastrofę. Lokomotywa EP-09, która kierowała składem PKP Intercity, jest z końca lat 90, natomiast przeszła gruntowaną modernizację w 2009 roku - powiedział Nowak. Dodał, że doszło do zderzenia lokomotyw ważących 120 i 90 ton, które poruszały się z średnią prędkością 100 km/h. –Można sobie wyobrazić, jakie straszliwe skutki to przyniosło – mówił minister. Zaznaczył, że oba posterunki kolejowe Starzyny i Sprowo wyposażone są w nowoczesne, zmodernizowane w zeszłym roku rozkłady. – Stąd tak zaskakująca jest cała ta katastrofa na tym zmodernizowanym odcinku – przyznał Nowak.
Infolinie i telefony dla rodzin poszkodowanych
Infolinie nt. poszkodowanych uruchomiło działające przy wojewodzie śląskim Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego. Numery telefonów to 32 20 77 201 i 32 20 77 202.
Ranni przewiezieni zostali do szpitali w:
Częstochowie (szpital wojewódzki, tel.: 34 367 35 81)
Zawierciu (izba przyjęć ul. Miodowa 14, tel.: 32 672 15 32)
Jędrzejowie (izba przyjęć ul. Małogoska 25, tel.: 41 386 17 21)
Sosnowcu (izba przyjęć ul. Szpitalna 1, tel.: 32 41 30 200, ul. Zegadłowicza 3, tel.: 32 41 30 410).
A także:
Zawierciu (tel. 32 674 02 49);
Włoszczowej (tel. 41 388 38 11);
Miechowie (tel. 41 382 02 59);
Sosnowcu (tel. 32 368 21 66);
Dąbrowie Górniczej (tel. 32 262 32 75);
Piekarach (tel. 32 262 32 75);
Myszkowie (tel. 34 313 88 80).
Osoby, które nie zostały poszkodowane przewieziono do szkoły w miejscowości Goleniowy (tel. 34 355 70 36), oraz w Szczekocinach.