W ogromnym korku na Pradze łapali podróżnych. Bo mieli 20-minutowe bilety Krzysztof Śmietana 2014-09-04
Czy kontroler ma prawo ukarać pasażera z biletem 20-minutowym, jeśli autobus zamiast 9 minut jedzie w korku niemal trzy razy dłużej? Zarząd Transportu Miejskiego jest nieugięty: Podróżnemu należy się mandat. I to nawet przy gigantycznych zatorach, które w tym tygodniu paraliżowały warszawską Pragę.
O kłopotach z biletami opowiedziała nam pani Maria Ryczywolska. Do nieprzyjemnej sytuacji doszło we wtorek na gigantycznie zakorkowanej trasie z Targówka w stronę centrum. Jak pisaliśmy, przez dwa dni przed zwężonym pl. Wileńskim tworzyły się ogromne zatory.
Rano trzeba było w nich spędzić nawet godzinę. Korki utrzymywały się także około południa. O tej porze nasza czytelniczka jechała z Targówka na Stare Miasto. Autobus 160 ten odcinek zamiast w 9 minut, jak zwykle, pokonał w 25 minut. Jechał zatem prawie trzy razy dłużej.
- Zawsze na tej trasie kasuję bilet 20-minutowy. Spokojnie wystarcza. Jest nawet duży zapas czasu. Przy tych ogromnych korkach okazało się jednak, że 20 minut zostało przekroczone. Tymczasem przy zoo wsiadł kontroler. Okazało się, że dużo ludzi - tak jak ja - miało bilety 20-minutowe, które w korku straciły ważność.
Wtedy rozpoczęła się "rzeź"
Kontroler wszystkim chciał wypisać mandaty. Wyglądało na to, jakby czyhał na pasażerów z biletami 20-minutowymi - narzeka pani Maria. Dodaje, że podróżni zaczęli głośno protestować. Kłótnie trwały przynajmniej kilka minut.
- W końcu kontroler odstąpił od wypisania mandatu. Podróżnych kosztowało to sporo nerwów. Powstaje pytanie, czy kontroler miał prawo wlepić karę. A jeśli tak, to dlaczego podróżni mają płacić dodatkowo za to, że ktoś nie potrafił zorganizować remontu i zablokował pół miasta? - dopytuje się pasażerka.
Podobny problem miał pan Tomasz, który jechał autobusem 131 z ul. Gagarina na Dworzec Centralny. W jego przypadku kontroler był nieugięty i wlepił mandat. - Miałem bilet 20-minutowy. Autobus zamiast przejechać ten odcinek w 17 minut, spóźnił się pięć minut, bo utknął w korku przed rondem Dmowskiego. Przed Centralnym kontroler wlepił mi 190-złotowy mandat, bo ważność bilet skończyła się dwie minuty wcześniej. Mogłem w ogóle nie kupować biletu - denerwuje się pasażer.
Jest korek, kasujemy następny bilet
Zarząd Transportu Miejskiego twierdzi, że w obu przypadkach kontrolerzy mogli wypisać mandat. - Zasady są jasne, opisane w regulaminie przewozowym. Jeśli skończy się ważność biletu 20-minutowego, musimy skasować następny. Tak trzeba postąpić zarówno wtedy, gdy jest korek, jak i wtedy, gdy go nie ma - mówi Małgorzata Potocka z biura prasowego ZTM. Dodaje, że gdy pasażer nie zgadza się z wystawionym wezwaniem, może złożyć reklamację, która każdorazowo jest rozpatrywana indywidualnie. Nie odpowiedziała jednak na pytanie, w jakich okolicznościach kara może być anulowana.
Podróż autobusem czy tramwajem w korkach może zatem drastycznie podrożeć. Jeśli zamiast kilku lub kilkunastu minut będziemy jechać ponad 20 minut, to kasując nowy bilet zapłacimy za przejazd nie 3 zł 40 gr (tyle kosztuje 20-minutowy) ale dwa razy więcej.
W ratuszu pytamy: czy takie zasady są uzasadnione? Przecież dość często autobusy utykają niespodziewanie w korkach np. przez różne nagłe remonty czy wypadki. Karanie podróżnych wzbudza kontrowersje zwłaszcza wtedy, jeśli dochodzi do ogromnych zatorów, np. takich jak w tym tygodniu w al. "Solidarności". Może powinno się płacić tylko za rozkładowy czas podróży? Na przystankach wyliczono przecież czas przejazdu w konkretne miejsca.
- W tak dużym mieście trzeba się liczyć z różnymi sytuacjami losowymi. Dlatego pasażer musi być przygotowany na to, że czasem jedzie dłużej. I w takim przypadku musi skasować kolejny bilet. Tych zasad nie będziemy zmieniać - mówi Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza.
Ale dodaje, że w sytuacjach nadzwyczajnych - takich jak ogromny korek w al. "Solidarności" - kontrolerzy mogą wykazać się zrozumieniem i odstąpić od wypisania mandatu.
*****Aktualizacja*****
Na naszą publikację błyskawicznie zareagował ratusz. Wiceprezydent Jacek Wojciechowich ogłosił na porannej konferencji, że przepisy zostaną zmienione tak, aby kontrole w korkach nie były możliwe.