Cytuj:
Tajemnice przycisków sygnalizacji świetlnej
Magda Działoszyńska
2009-09-08, ostatnia aktualizacja 2009-09-07 21:40
Czerwone dla samochodów, czerwone dla pieszych, ostatnią deską ratunku jest guzik z napisem: "Naciśnij, aby przejść". Przyciskam więc, a tu nic
To dla wielu warszawiaków źródło nieustającej frustracji. Niektórzy podejrzewają nawet, że część guzików przy przejściach dla pieszych w ogóle nie działa.
Podobnym tropem poszedł dziennikarz "The New York Timesa" Michael Luo. Wyniki swego śledztwa opisał w niezwykle zabawnym tekście. Okazało się, że w Nowym Jorku 2,5 tys. na 3 tys. 250 guzików jest nieaktywnych i działa na zasadzie placebo. Nowojorczykom wcale to jednak nie przeszkadza. Świadomi czy nie bezskuteczności przyciskania robią to czasem z przyzwyczajenia, a czasem dla zabawy. Skoro jednak guziki nie działają, to po co właściwie są? Jak ustalił Luo, nie działają już od lat 80., kiedy to w mieście zainstalowano nowy system sterowania ruchem, ale zawsze brakowało pieniędzy na zdjęcie guzików. Luo pisze, że "nekrologu nikt nie opublikował, ale dziś te efektowne pudełka kryją w sobie tylko kłamstwo".
Z myślą o bywalcach skrzyżowań m.in. Hożej z Kruczą czy Rakowieckiej i św. Andrzeja Boboli o guzikowe placebo w Warszawie spytaliśmy rzeczniczkę Zarządu Dróg Miejskich Urszulę Nelken. - We wszystkich z blisko tysiąca lokalizacji przyciski działają z wyjątkiem przypadków awarii czy aktów wandalizmu - zapewniła. - Jeżeli wydaje nam się, że guzik jest zepsuty, to pewnie dlatego, że użyliśmy go za późno. Sygnalizacja działa cyklicznie, więc jeżeli spóźnimy się z przyciskaniem, będziemy musieli poczekać na następny moment cyklu.
Proste jak drut, gdyby tylko zechcieli zrozumieć to sami użytkownicy. Mają problem zwłaszcza z nowocześniejszymi przyciskami, bo te często w żaden widoczny sposób nie rejestrują naszej prośby o zielone światło. W takiej sytuacji człowiek już nie wie, czy ma dotykać dalej, czekać, czy przejść na czerwonym.
Najwyższy czas się doedukować albo przyzwyczaić, bo jak mówi pani rzecznik, przycisków ma być coraz więcej. Wśród nowych urządzeń będą dominować dotykowe, gdyż są od guzikowych trudniejsze do zniszczenia. A niszczą często nawet nie wandale, lecz przeciętni obywatele przytłoczeni brakiem współpracy ze strony przycisku.
Ola Muzińska mieszka w pobliżu skrzyżowania al. Waszyngtona z Grenadierów, gdzie ktoś usilnie próbuje usprawnić działanie guzika. - Żeby zaoszczędzić czasu sobie i innym, umieścił w mechanizmie monetę jednogroszową, która utrwala przycisk w pozycji "wciśnięte". Czyli teoretycznie powinno to skutkować światłem zielonym po wsze czasy. Ktoś później monetę usunął, ale znalazł się inny zaradny i tajemniczym sposobem guzik znów jest wiecznie wduszony - opowiada.
"Placebo buttons" wciąż wiszą w Nowym Jorku z braku pieniędzy na ich demontaż. Dziennikarz Luo pisze jednak, że w sumie mogłyby zostać, by dawać ludziom iluzję posiadania kontroli nad czymś tak frustrującym jak miejska sygnalizacja świetlna.
Ciekawe, ile milionów wyda na przyciski Warszawa zanim wreszcie zauważy, że normalne skrzyżowania w mieście nie są właściwym miejscem do ich stosowania. Zapewne tyle, że też nie będzie miała pieniędzy, by je zdemontować.
Pozdrawiam,
Maciek