Metrobusy zastąpią tramwaje? Jest rewolucyjny pomysłJarosław Osowski 2014-06-02
Miały być linie tramwajowe na Gocław i do Miasteczka Wilanów, a będą metrobusy? Taki nieznany dotąd w stolicy środek transportu proponuje dr Andrzej Brzeziński z Politechniki Warszawskiej
Ekspert, u którego analizę zamówił Zarząd Transportu Miejskiego, zachwala, że metrobusy, które na świecie występują też pod nazwą Bus Rapid Transport (BRT), to najtańszy i najszybszy sposób, by usprawnić dojazd z obu osiedli do centrum miasta.Pomysłowi towarzyszy jednak wiele znaków zapytania - czy
system, który rozwinął się głównie w Ameryce Łacińskiej i w Azji, sprawdzi się też w Warszawie?
Urzędnicy nie chcą na razie mówić o szczegółach. Wicedyrektor ZTM ds. inwestycji Łukasz Puchalski twierdzi, że raport został odesłany autorowi do uzupełnienia. Szef ZTM Wiesław Witek zastrzega, że najpierw musi się z nim zapoznać prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Z informacji "Wyborczej" wynika, że stanie się to jutro podczas spotkania zarządu miasta. Będzie rozstrzygał, które inwestycje powinny być realizowane w stolicy do końca dekady i na które Warszawa mogłaby pozyskać dofinansowanie Unii Europejskiej.
Starania o unijne pieniądze już się zaczęły. W kontrakcie terytorialnym dla Mazowsza oprócz kolejnych odcinków II linii metra na Targówek i Wolę umieszczono dwie linie tramwajowe - na Gocław i do Miasteczka Wilanów. Pierwszą zgłosił burmistrz Pragi-Południe Tomasz Kucharski, który jest radnym Platformy w sejmiku wojewódzkim. Ratusz jednak wyraźnie się od tego dystansował. Władze miasta nie mogą się zdecydować na tramwaj z Gocławia do al. Waszyngtona, bo w odległych planach (ale raczej nie wcześniej niż w 2030 r.) jest też budowa II linii metra - od stacji Stadion Narodowy z gotowym już podwójnym peronem przez Dworzec Wschodni, północny Grochów i rondo Wiatraczna do ul. Bora-Komorowskiego. Miasto prędzej skłonne jest budować linię tramwajową, która połączy Dworzec Zachodni przez ul. Banacha, Pole Mokotowskie, Rakowiecką i dalej od Puławskiej przez Goworka, Spacerową, Belwederską, Sobieskiego i al. Rzeczypospolitej z Miasteczkiem Wilanów.
Szyny trzykrotnie droższe
Przed ostateczną decyzją ZTM zlecił dr. Brzezińskiemu analizę ekonomiczną. Na życzenie ratusza ekspert porównywał też, czy bardziej opłacałoby się wprowadzić metrobusy. I wyszło mu, że kosztowałoby to 35 proc. tego, ile trzeba by wydać na trakcję tramwajową.
Pierwszy system BRT powstał w latach 70. w brazylijskiej Kurytybie. Potem rozwijało go wiele miast Ameryki Łacińskiej, Stanów Zjednoczonych, Kanady, Chin i Azji. W Europie metrobusy mają głównie w Wielkiej Brytanii, poza tym są to pojedyncze linie w miastach Francji, Holandii czy Skandynawii. Modelowa linia szybkich autobusów składa się z wydzielonych specjalnie dla nich pasów ruchu, najczęściej pośrodku jezdni. Umieszczone tam przystanki bardziej przypominają stacje podmiejskiej kolejki. Autobusy, często bardzo długie, nawet z dwoma przegubami, podjeżdżają tam niemal jeden za drugim. Działa też system sterowania ruchem i informacji pasażerskiej.
Jak by to miało wyglądać na Gocławiu? Według dr. Brzezińskiego "autostrada" autobusowa powstałaby w miejscu rezerwowanym dotąd na tory tramwajowe - pośrodku ul. Bora-Komorowskiego, a dalej po wschodniej stronie Saskiej Kępy na terenie ogródków działkowych. Metrobusy jeździłyby zbudowanym tylko dla nich wiaduktem nad al. Stanów Zjednoczonych. - Zaletą tego rozwiązania jest to, że w przyszłości, jeśli taka szybka linia autobusowa przestanie być potrzebna, można by na tej trasie zorganizować np. drogę dla rowerów albo dodatkowy wyjazd z Gocławia dla kierowców - planuje dr Brzeziński.
Z kolei linię metrobusową do Miasteczka Wilanów dałoby się budować etapami. Do wykorzystania jest część pasa zieleni pośrodku ul. Sobieskiego. Ponieważ pod spodem znajduje się ważna magistrala cieplna, a ulicę przecinają kładki dla pieszych, szybkie autobusy kursowałyby lewym pasem jezdni.
Ekspert zastrzega, że Warszawa wcale nie musiałaby sprowadzać specjalnych autobusów - mogłyby jeździć te same co teraz, tylko np. inaczej pomalowane i ponumerowane. Szybszy przejazd do centrum pozwoliłby nawet odzyskać część taboru. Właśnie to przesądza jego zdaniem o niższych kosztach inwestycji. Na końcowych odcinkach metrobusy mogłyby skręcać z głównej ulicy i obsługiwać boczne osiedla na Gocławiu albo Stegny i Sadybę. W przypadku tramwajów to niemożliwe. Na Gocławiu byłyby dwie szybkie linie - do centrum (jak dzisiejsza 507) i przez Targową na Tarchomin (509).
Wagony jeżdżą dłużej
Tylko którędy te szybkie autobusy miałyby mijać korki przed rondem Waszyngtona albo na moście Poniatowskiego? Dr Brzeziński twierdzi, że wymagałoby to oddzielnej analizy. Wstępnie proponuje wspólny pas autobusów na torowisku tramwajowym w al. Waszyngtona. Kilkuletnie doświadczenia z takim rozwiązaniem na Trasie W-Z nie są jednak optymistycznie - pod wpływem przeciążonych autobusów beton ciągle się wykrusza i był już kilkakrotnie naprawiany.
Na moście Poniatowskiego i w Al. Jerozolimskich dr Brzeziński widzi z kolei osobny pas dla metrobusów na jezdni - w środku między samochodami a rowerzystami.- To rzeczywiście nowy środek transportu i w żaden sposób nie da się go porównywać ze znanymi warszawiakom buspasami - mówi dr Brzeziński. Zauważa, że takie odcinki dla metrobusów przed stolicą wprowadziły już Wrocław, Kraków i Poznań.
Jednak te miasta w przeciwieństwie do Warszawy rozwijają też sieć tramwajów, które są bardziej ekologiczne niż autobusy. Z tego powodu do tej pory ratusz podkreślał, że stawia na komunikację szynową. To jednak głównie budowa metra ogromnym kosztem. Dokupiono też ponad 200 wagonów tramwajowych i nowe składy SKM. Urzędnicy przekonywali, że Unia Europejska chętniej daje pieniądze na tramwaje i kolej miejską. Autobusy trzeba zresztą wymieniać mniej więcej co dziesięć lat, a wagony mogą jeździć nawet 30-40 lat. To dodatkowe wątpliwości, które rządzący miastem będą musieli rozstrzygnąć przed decyzją o zastąpieniu tramwajów liniami metrobusowymi.
Co sądzisz o pomyśle dra Andrzeja Brzezińskiego z Politechniki Warszawskiej? Czekamy na listy:
stoleczna@agora.pl.
Niestety, wygląda na to, że dr Brzeziński jest drogowcem, niż transportowcem, albo tez firmy samochodowe/autobusowe mają większą siłę przekonywania...
Pakowanie się w kolejne autobusy przy niepewnej sytuacji z dostawami ropy (90% z Rosji) to, jak mawiał tow. Stalin, głupota lub sabotaż.