Wiecie co, wydaje mi się, że to wszystko nadal zależy tylko i wyłącznie od dobrej woli Kierownika Pociągu. No bo tak: przepisy przepisami, ale zwykła ludzka wyrozumiałość i pojmowanie sytuacji nadal pozostaje w gestii Jaśnie Pana Kierownika Pociągu...
1. Jadąc ze znajomym pociagiem do Zakopca (bite 9 godzin) drużyna konduktorska zmieniała się kilka razy. Podobnie nasze przesiadki z miejsca na miejsce - kilka razy. Wagony z czoła nie jadą do Zakopca... podobnie te z tyłu... również deklasowanie wagonów to jak Lotto, albo lepiej jak wróżka... nie każdy wie, nie każdy kuma, byle do przodu i w lepszej klasie... hehe pod koniec to chcieli nas wyrzucać albo kazali dopłacać do 1 klasy <lol>
2. Niedawna podróż z Wrocławia do Wawy. "Miła" Pani w okienku: bilet Wrocek - Wawa (najbliższy oczywiście - ale ja nie wiem który to - chyba ten 14:52 - OK). Z biletem w garści udał się człek na peron i tor sprawdzony na bynajmniej nie plazmowym kolorowym ekranie... ale, ale... W przedziale okazało się, że coś jest jednak nie tak. Owszem bilet mam, ale to chyba jest nie taki jak potrzeba... Złość... Zdenerwowanie... 6 minut do odjazu pociągu, a bilet jakby to powiedzieć podejrzany.
Kierownika pociągu poszukiwanie...
Pierwszy wagon... niestety nie...
Ostatni wagon... bingo. Jest i sławny Przedział Służbowy, i nawet sam Pan Jaśnie Panujący Kierownik Pociągu. Szybkie pytanie: co z tym biletem? I co pytacie... otóż...
Pan kierownik pociągu odparł, iż owszem zakupiony przeze mnie bilet nie jest na ten pociąg, wagon i co tam jeszcze chce, ALE (to słowo było, dla mnie przynajmniej, jednoznaczene z "wypad z baru frajerze")...ale po wdechu dokończył... nie mam sprawy, siądzie sobie PAN wygodnie w przedziale. Przyjdzie Konduktor, Pan powie, że ma taki a taki bilet, jednak chciałby Pan jechać tym pociągiem, wypiszemy blankiecik o niewykorzystaniu tamtego biletu i bez problemu wypiszemy nowy... a... i można płacić kartą...
Po tych słowach szczęka opadła mi na ziemię, poturlała się kilka przedziałów dalej i zatrzymała się na tabliczce "całkowity Zakaz Palenia"... Nie mogąc wydusić konstruktywnego zdania odpowiedziałem "dziękuję" i udałem się do najbliższego, wolnego przedziału... Szczęka i jako takie oznaki myślenia powróciły dopiero po kwadransie...
Tak proszę Państwa - to było <b>PKP Intercity</b> - jak ktoś chce to dalsza podróż dla zainteresowanych...
Żałuję tylko tego, że służbowa podróż odbyła się bez roweru. Ciekawe jakby ten wynalazek wpłynał na dalsze losy akcji...
Jednak wracając do podróżowania z rowerkiem.
Miałem przyjemność (chyba) wracać z Olsztynka pociągiem z genialnym wynalazkiem ludzkości sztuk dwa wraz z Kasią (ekhm

) do Warszawy. Po udaniu się na początek oraz na koniec składu, rozwiązaniem optymalnym okazał się przedział gdzieś mniej wiecej pośrodku. Po upakowaniu 75 centymetrowej kiery (dobrze, że pamiętałem o ampulu nr 5 i 6) do wąskiego korytarza i wybraniu odpowiedzniego przedziału (Random), i sprawdzeniu kilka razy biletów przez kolejne Drużyny Konduktorskie dojechaliśmy do Wawy Centranej w całości... na znak dobrej woli włożyliśmy kilka husteczzek higienicznych między ramę i nadgryzioną zębem czasu tapicerkę wagonu...
Więc jak wspomniałem na początku dobra wola Kierownika i wszystko będzie w porządku, a i jakieś porządne miejsce dla rowera się znajdzie...