Cytuj:
Rok od uruchomienia Veturilo. "Naprawdę chwyciło"
- To naprawdę chwyciło - cieszy się pełnomocnik rowerowy ratusza. Co miesiąc bijemy w Warszawie kolejne rekordy wypożyczeń miejskich rowerów. Ale dziś rowerzyści chcą też czegoś więcej - przyspieszenia wytyczania pasów i budowy ścieżek rowerowych.
- Na Veturilo jeżdżę niemal codziennie. Głównie podjeżdżam gdzieś w centrum ze stacji metra. Myślę o kupnie własnego roweru, ale na razie nie mam go gdzie trzymać. Veturilo po prostu biorę z ulicy. Nie muszę martwić się też o serwis - mówi Jacek Sarna, student, jeden ze 132 tysięcy użytkowników miejskich rowerów.
Niektórzy nie wyobrażają sobie już życia bez nich, choć od uruchomienia Veturilo mija dopiero rok. System zaczął działać w środku sezonu, 1 sierpnia zeszłego roku. Szybko okazało się, że to sukces.
Wraz z kolejnym miesiącem padają rekordy liczby wypożyczeń. W czerwcu było ich niemal 320 tys. Kiedy rowery są w ciągłym ruchu, to większe od spodziewanych są także wpływy miasta. Sięgają niemal 300 tys. zł miesięcznie. To oznacza, że system nie jest wprawdzie dochodowy, ale nie jest także bardzo kosztowny. Miesięcznie miasto płaci operatorowi 475 tys. zł.
- Nie spodziewaliśmy się aż takiej popularności rowerów. To naprawdę chwyciło - mówi Łukasz Puchalski, pełnomocnik rowerowy ratusza, który nadzoruje Veturilo. Chwali się, że ze względu na wielkość systemu z jego 167 stacjami i 2500 rowerami zajmujemy już ósme miejsce w Europie.
- Nie sprawdziły się różne czarne wizje, że dojdzie do gigantycznych konfliktów rowerzystów z pieszymi na chodnikach. Obserwujemy za to, że stopniowo poprawia się kultura jazdy - kierowców, którzy bardziej uważają na cyklistów, a także samych rowerzystów, którzy starają się omijać pieszych - twierdzi Puchalski.
Miasto nie stawia na rozwój ścieżek i pasów
Sprawdziły się za to założenia, że rowery będą wykorzystywane w dużej mierze komunikacyjnie - przy dojazdach do stacji metra, na uczelnie czy do sklepu.
Duża popularność Veturilo rodzi też pewne problemy. Operator Veturilo, firma Nextbike, narzeka, że więcej jest dewastacji czy kradzieży. W ostatni piątek wyciągnięto rower wrzucony do Wisły. Czasem wandale wyginają ramy czy ogołacają rower z siodełek albo kół. Zdarza się też, że rozbierają rower na części, które potem znajdują się w składzie złomu. Według szacunków Nextbike zniszczenia i kradzieże dotykają ok. 5-8 proc. floty rowerowej. Na początku nowego sezonu było też sporo kłopotów z systemem, m.in. zawieszającymi się terminalami, co operator Veturilo tłumaczył m.in. wielką popularnością rowerów. Bywa też często, że w stacjach po prostu brakuje rowerów.
- Po ostatnim powiększeniu ich ogólnej liczby jest z tym lepiej - zaznacza Puchalski.
W rok po uruchomieniu systemu zroweryzowani warszawiacy, doceniając sukces Veturilo, mówią jednak coraz głośniej, że wraz z popularnością rowerów miejskich nie poprawia się infrastruktura dla rowerzystów. Stolica chwali się wprawdzie, że ma ponad 300 km ścieżek rowerowych, ale ostatni audyt Zielonego Mazowsza pokazał, że często są one w fatalnym stanie.
- Nie widać, żeby miasto stawiało na rozwój ścieżek czy pasów. Łukasz Puchalski ma dobre chęci i się stara, ale być może ma za małe kompetencje. Przegrywa w zderzeniu z urzędniczą biurokracją. Zarząd Miejskich Inwestycji Drogowych od wielu lat trzyma w szufladach projekty ścieżek rowerowych i nie potrafi ich zbudować. Tak jest np. ze ścieżką na Waryńskiego - wytyka Marcin Jackowski z Zielonego Mazowsza.
Będzie lepiej
Puchalski postawił m.in. na wytyczanie tańszych pasów rowerowych, ale na razie idzie to powoli. W tym roku taki pas powstał tylko na Tamce. Właśnie okazało się, że nie będzie obiecywanego pasa na ul. Gandhi na Ursynowie. Nie zgodziła się na niego policja. W zamian na chodnikach ma być tam wytyczony ciąg pieszo-rowerowy.
- Czasami niełatwo jest wywalczyć niektóre rozwiązania. Przepisy są trudne. Musimy prowadzić żmudne rozmowy, m.in. z Ministerstwem Transportu. Obiecuje jednak, że rowerzyści powoli będą odczuwać poprawę. - Te pasy sukcesywnie będą się pojawiać. Niedługo na Spacerowej, a potem na kolejnych ulicach: na Książęcej, Bonifraterskiej, Miodowej, al. Wojska Polskiego czy Mokotowskiej - obiecuje Puchalski.
Zapowiada także remonty ruchliwych tras, np. Banacha, gdzie jeżdżą tłumy rowerzystów, ale tamtejsza ścieżka pojawia się i znika. Dodaje, że udało mu się przekonać inżyniera ruchu Janusza Galasa do innego dość rewolucyjnego rozwiązania, by tanim kosztem wytyczać przejazdy rowerowe przez ulice. Teraz wiele ścieżek urywa się przed ulicami, a drogowcy twierdzą, że nie mają pieniędzy na przebudowę sygnalizacji. Teraz ma wystarczyć domalowanie symbolu rowerka na sygnalizatorze i wytyczenie przejazdu na jezdni. Pojawi się on m.in. na ul. Żwirki i Wigury przy Banacha.
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34 ... cilo_.html