mcb napisał(a):
Co do parkingu, jak by chłopaki ze SM się tam w weekendy kręcili i robili co trzeba, to by pewnie problemu nie było...
Jak byłem w Parku Praskim w ostatnią sobotę, słyszałem policjantów (lub straż miejską) jak przez megafon pouczali kierowców. Coś w stylu: "kierowco w zielonej Corsie, czy zna Pan przepisy ruchu drogowego?"
Czasem coś robią, ale zbyt mało niestety - zwłaszcza w skali całego miasta. Żadne doraźne akcje nie zmienią. Z psychologicznego punktu widzenia, najbardziej skuteczne byłyby częste, ale nieregularne akcje w losowo wybranych miejscach Warszawy. I nie, zakładanie blokad czy wkładanie mandacików za wycieraczkę, tylko odholowywanie samochodów.
chew-z napisał(a):
Ja to Zoo często obserwuję i kierowcy w większości zachowują się racjonalnie. To znaczy najpierw zastawiają chodniki tak, aby nie blokować ich. Nawet, jeśłi muszą iść spory kawał do wejścia. Potem dopiero, jak zabraknie tych miejsc zastawiają trawniki i co się da.
Hm... Racjonalnie? Z czyjego punktu widzenia?
Z mojego punktu widzenia to jest po prostu zachowanie chamskie - zwykłe nie liczenie z innymi ludźmi. Nawet jeśli na chodniku zostało trochę miejsca, to przy ruchu pieszym, który jest w takie dni ogromny, mocno utrudnia się innym życie, zwłaszcza pchającym wózki dziecięce, czy rowerzystom, którzy nagle mają do współdzielenia z tłumem strasznie wąski ciąg pieszo-rowerowy wzdłuż Wybrzeża Helskiego.
chew-z napisał(a):
Ale Zoo, skoro generuje ten ruch to powinno postawić parking.
Tylko czy jest sens tworzenia parkingu, który będzie stał pusty przez 300 dni w roku? Kto za to zapłaci?
chew-z napisał(a):
Nawet mogę zrozumieć, że w upał nikt nie będzie z Bemowa jechał z dzieciakami metrem do zoo.
No ja też mogę zrozumieć, że nikt nie będzie z Bemowa jechał metrem
.
Ale mam znajomych, którzy jeżdżą rowerem lub tramwajem z dziećmi do zoo. Właśnie z Bemowa. Na dzień dziecka jechałem z Pragi do Parku Sowińskiego z dzieckiem, tramwajem. Byli ze mną sąsiedzi, z trójką dzieci. I nie było żadnego problemu. Choć nie, jeden był - wejście do parku było zastawione samochodami, a troszkę dłuższe przejście, dookoła chodnikiem, było w zasadzie niemożliwe, bo gałęzie drzew zwisały na wysokość 1,5 metra. Z tym, że gdybyśmy przyjechali tu samochodem, ten problem by nie znikł
Naprawdę to nie jest tak, że posiadanie dzieci wymusza jeżdżenie samochodem, zobacz:
http://www.urbancamping.ca/
Książka napisana przez Kanadyjczyków o swojsko brzmiącym nazwisku Tombrowski