http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,3842271.html
Jak ratusz zachęca do sortowania odpadów? Wystarczy jeden list od dozorcy niezadowolonego z przepełnionych kontenerów na szkło, plastik i makulaturę i natychmiast znikają z ulicy.
Czytelnicy "Gazety" alarmują: mimo protestów z ulic ciągle znikają pojemniki do segregowania odpadów! - Jeszcze niedawno na pl. Hallera stały aż w trzech miejscach. Dzisiaj jest tylko jeden, na szkło. Trzy pojemniki na plastik, szkło i papier były też niedawno na ul. Burdzińskiego. Niestety, kilka dni temu zniknęły - napisał do nas pan Przemek, mieszkaniec Pragi. I dodaje: - Zdumiewa mnie polityka miasta. Z jednej strony robi się wielką akcję zachęcającą do zbiórki surowców wtórnych, a z drugiej strony likwiduje się pojemniki. Przecież to paranoja! - oburza się nasz czytelnik.
Pojemniki znikają też w zastraszającym tempie z Bielan i Saskiej Kępy. - To dziwne, zwłaszcza że od jednego z dyrektorów Zarządu Oczyszczania Miasta wiem, że mają 700 w ogóle nieużywanych pojemników - komentuje Maciej Roszkowski z Zielonego Mazowsza. Podkreśla, że firmy odbierające śmieci mają obowiązek robić to raz w tygodniu. - Tymczasem przepełnione kontenery stoją na ulicy tak długo, że w końcu zaczyna się z nich wysypywać. Gdy w końcu mieszkańcy żądają ich opróżnienia, bardzo często firma po prostu zabiera pojemnik - twierdzi Roszkowski.
Nie zgadza się z nim Iwona Fryczyńska, rzecznika ZOM. - Pojemniki są usuwane tylko na wyraźne życzenie mieszkańców. Dostajemy sporo pism z pretensjami, np. dozorcy tłumaczą, że nie chcą pojemników, bo wokół nich jest brudno - mówi Iwona Fryczyńska. Zapewnia, że kontenery usuwane z jednej ulicy trafiają w inne miejsce. W tej chwili takich "wędrujących" pojemników, które zmieniają lokalizację, jest 195 z 2,6 tys. należących do miasta. - A nieużywanych pojemników tak naprawdę mamy tylko 79. Są w tak fatalnym stanie, że muszą pójść do kasacji - twierdzi pani rzecznik.
Warszawiaków takie argumenty nie przekonują. - Do grudnia mieliśmy koło kościoła przy ul. Nobla trzy pojemniki na odpady. Regularnie wrzucałam do nich plastik, makulaturę i szkło. Segregowaliśmy je razem z dziećmi, które nauczyły się tego w przedszkolu. Nie zauważyłam, żeby wokół walały się śmieci - mówi pani Agnieszka z Saskiej Kępy.