http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,4061899.html
Urzędniczki na rowerach zrobiły wizję lokalną
Katarzyna Wójtowicz, ostatnia aktualizacja 2007-04-15 21:33
Obcięcie nóg przez tramwaj, wybicie zębów i czołowe zderzenie ze słupem - to tylko część zagrożeń, jakie czyhają na bielańskich rowerzystów
- Mamy dość wysokich krawężników, fatalnego oznakowania, dziurawej nawierzchni. Ścieżki rowerowe nie mogą służyć tylko wytrawnym cyklistom, powinny zachęcać do ruchu całe rodziny - uważa Ilona Soja (PO), bielańska radna i szefowa dzielnicowej komisji architektury, gospodarki przestrzennej, urbanistyki i ekologii. W sobotę ok. 30 osób wsiadło razem z nią na rowery.
Do wycieczki dołączyła m.in. Mirosława Włodek, naczelniczka dzielnicowego wydziału ochrony środowiska, zwróciła uwagę na dziury już na początku trasy przy ul. Marymonckiej.
Żeby pokazać wszystkie niebezpieczeństwa na ośmiokilometrowej ścieżce, rowerzyści musieli po drodze zatrzymywać się ponad 20 razy. - Dlaczego dla kierowców nie postawiono znaku ostrzegającego, że oprócz pieszych przez jezdnię przejeżdżają też rowerzyści. Skoro przez ulicę przebiega ich ścieżka? - zastanawiała się na skrzyżowaniu Broniewskiego i Perzyńskiego Joanna Radziejewska, dzielnicowa radna PO. - Żebyśmy za dużo sobie nie wyobrażali. Ciekawe, na co dokładnie pójdzie 200 tys. zł przewidziane na kolejny remont tego skrzyżowania - ironizowali cykliści. Zwrócili przy okazji uwagę radnej na labirynt barierek uniemożliwiający ucieczkę z rowerem przed rozpędzonym tramwajem.
Marcin Jackowski z Zielonego Mazowsza pokazał, że ścieżki co chwilę pojawiają się i znikają. - Nie wiem, jakie pieniądze wziął za taką fuszerkę wykonawca, ale przez jezdnię nie można przejechać rowerem, mimo że zaraz za nią jest ścieżka - mówił przy ul. Rudnickiego. - Zawsze możemy się teleportować - komentowali rowerzyści.
Ich zdaniem najgorsze zaniedbanie dzielnicy to brak znaków uprzedzających kierowców, że przez jezdnię prowadzą też ścieżki. - Rok temu przez to potrącił mnie samochód - mówił Andrzej Rudnik, który do pracy codziennie dojeżdża rowerem.
Na skrzyżowaniu Reymonta i Słowackiego Olek Buczyński z Zielonego Mazowsza zmierzył krawężnik. - Zamiast przepisowego jednego ma aż pięć centymetrów. Proszę uważać na zęby - powiedział, chowając miarkę.
Kilometr dalej wskazał pojemnik na niepotrzebną odzież i słup wysokiego napięcia sterczące po środku ścieżki. Dodał, że zimą oprócz tego pojawiają się skrzynie z piaskiem. Łatwo na nie wpaść, bo ścieżki wiją się w esy-floresy.
- Trzeba je wyprostować, złagodzić zakręty i oddzielić ścieżki od chodników - uważa Marcin Jackowski.
Razem z urzędnikami sporządził po wycieczce wniosek do zarządu dzielnicy. - Na razie chcemy, żeby budowa kolejnych ścieżek nie była jak dotąd wielką improwizacją, a także żeby odbiór każdej ścieżki był konsultowany z rowerzystami. Nadal będziemy też się starać, żeby przy nowo powstającym metrze zrobić parkingi dla rowerów - zapowiada Jackowski.