Trup rzadko ma racjęPrzez jezdnię powinni przechodzić tylko młodzi sprinterzy w tytanowych zbrojach.Helena Rećko ma 80 lat, mieszka w Augustowie i porusza się na wózku inwalidzkim. (...) Ponieważ na krajowej siódemce tirów jest mnóstwo, rozgląda się, zanim wjedzie na pasy. Feralnego dnia dotarła do połowy jezdni i poczuła uderzenie. Wyleciała z wózka na drogę. Ocknęła się w szpitalu: złamana żuchwa, noga, wstrząśnienie mózgu. Do tego wózek połamany na kawałki; na naprawę trzeba kilku tysięcy. Kierowca audi, które w nią grzmotnęło, nie miał prawa jazdy i jechał o 20 km/h za szybko. Został więc ukarany grzywną. Jednak biegły z Laboratorium Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku uznał, że nadmierna prędkość nie miała wpływu na zdarzenie drogowe: audi powinno się zatrzymać i umożliwić przejazd osobie niepełnosprawnej, ale
to kobieta na wózku stworzyła niebezpieczną sytuację na drodze.
Helena Rećko nie pogodziła się z oceną policji i prokuratury. Sąd kazał powołać kolejnego biegłego, tym razem z Warszawy. Ten z kolei uznał, że
gdyby audi jechało z przepisową prędkością, nie doszłoby do wypadku. Starsza pani odpowiada przed sądem za spowodowanie zagrożenia w ruchu lądowym. Postępowanie prokuratorskie przeciwko kierowcy trwa. (...)
•••
W Radomiu 88-latka poruszająca się o kulach zginęła na pasach. Biegły wyliczył, że kierowca jechał o 15 km/h szybciej, niż wynika z przepisów. Jednak winę ponosi trup, bo starsza pani wtargnęła na przejście. Ponieważ trudno ją było ukarać, prokuratura umorzyła śledztwo. Zastanówcie się,
czy faktycznie 88-letnia kobieta o kulach może być uznana za sprawcę wypadku, skoro osoby z widoczną niepełnosprawnością mają bezwzględne pierwszeństwo, a kierowca nie tylko nie zwolnił przed przejściem, ale jechał z dużo większą prędkością niż dozwolona -– skomentował na swoim blogu
Jacek Grunt-Mejer, specjalista psychologii i transportu z Uniwersytetu Warszawskiego.
•••
I osobista historia… W dniu 76. urodzin moja mama poszła do apteki. Dotarła do połowy przejścia dla pieszych i dopadł ją motocykl kierowany przez jakiegoś młodzieńca. Ocknęła się, gdy sanitariusze zbierali ją na nosze. W „Gazecie Współczesnej” przeczytałam, że w tej kolizji nikomu nic się nie stało. I że sprawcą była mama, która wbiegła na pasy prosto pod motor niczym rączy jeleń. Tak stwierdziła policja. Mama ma pierwszą grupę inwalidzką z powodu schorzeń kręgosłupa. Z policji przyszedł do niej kwit, że ma się stawić w komendzie w celu przedstawienia zarzutu. Już nie wbiegnięcia na pasy, tylko wtargnięcia.
•••
W 2012 r. w Polsce zginęło 1152 pieszych, 9548 zostało rannych. Spośród zabitych aż 625 zostało uznanych za sprawcę wypadku. Czyli 54 procent trupów jest samych sobie winnych. Wina pieszych, którym udało się przeżyć, trafia się rzadziej. Tylko 3182 zostało uznanych za sprawców. Czyli 33 procent potrąconych.
Jacek Grunt-Mejer pochylił się nad tą statystyką. Identycznie było w poprzednich latach, zatem ponad 20 proc. różnicy w liczbie winnych w zależności od śmierci ofiary lub jej przeżycia nie może być dziełem przypadku. Warto wiedzieć, że Wielka Brytania prowadzi podobną statystykę i tam różnice są minimalne. Najwyraźniej znaczy to, że polskiej policji, biegłym i sądom wygodniej przyjąć wersję osoby żyjącej niż trupa. Bo ona się broni, ma dużo do stracenia, a trup i tak nie żyje.
Do trupów dodałabym ludzi starszych. Wprawdzie nikt nie prowadzi takiej statystyki, ale śledząc losy inwalidów, masowo wbiegających pod koła samochodów, można wysnuć wniosek, że to jest kolejna polska specjalność. Jest to społecznie użyteczne. Dla starszej osoby, a tym bardziej dla trupa, jest bez znaczenia, że uznano ją winną za spowodowanie kolizji czy wypadku. Co innego kierowca. Jeśli to nastolatek, dostanie lufę ze sprawowania. A dorosły ma rodzinę na utrzymaniu. Co zrobi zawodowy szofer, jeśli straci prawo jazdy? A już nie daj Bóg, żeby poszedł siedzieć. Bliskich musiałaby utrzymywać opieka społeczna. No i trzeba byłoby płacić za pobyt klienta w pierdlu. Jak wiadomo, dobowy koszt utrzymania więźnia to ok. 80 zł.
•••
Jadący zgodnie z przepisami kierowca jest w stanie zauważyć pieszego zbliżającego się do przejścia. Może zatem stosownie zareagować. Jak kierowca się zagapi, zrobi krzywdę innym. Jak zagapi się pieszy, ucierpi tylko on. Te dwie konkluzje powinny rozstrzygnąć o tym, kto ma być na cenzurowanym. We Francji tak zmodyfikowano prawo, że piesi mają pierwszeństwo, nawet jeśli przechodzą poza pasami. W Polsce mają mieć więcej praw, jeżeli przechodzą na przejściu.
Ale nadużywany, rozciągany jak guma i źle interpretowany zapis zakazujący wtargnięć pod samochód został zachowany. Czyli na przejściach dla pieszych dalej można będzie zabijać bezkarnie.
Całość:
http://nie.com.pl/archiwum/18599Chwała dziennikarce za zauważenie problemu. Aczkolwiek znamienne jest, że katalizatorem tegoż stał się wypadek bliskiej osoby...
Pogrubienia dodałem.