G.Madrjas napisał(a):
No pewnie, po co grodzić, lepiej zamiast raz na rok jednego człowieka wyciągać spomiędzy barierki i tramwaju, wyciągać spod tramwaju ich co tydzień.
Proponuję się przejść na pierwsze lepsze skrzyżowanie z sygnalizacją i zobaczyć, jak wygląda przestrzeganie przepisów (tj. sygnałów) przez pieszych przez torowisko - nie wygląda wcale. Nawet na takim placu Bankowym, gdzie światła dla pieszych palą się całkiem długo - bodaj wczoraj było potrącenie na czerwonym.
No tak, wiem, to oznacza, że trzeba pokasować wszystkie światła przez torowiska a najlepiej - dopuścić ruch pieszych po torach. Będziemy mieli 120 km deptaków, rekord Europy!
Heh. No, to pogadalim. Adieu.
A jak wygląda obowiązek stosowania sygnalizacji na przejściach przez tory tramwajowe w innych krajach, np. w Niemczech, Belgii, Holandii, Danii? Jak wygląda tam stosowanie wygrodzeń? Jakie są statystyki wypadków? Nie znam rzetelnej odpowiedzi na te pytania, ale wrażenie z pobytu w tych krajach i z różnych lektur jest takie, że płotki i sygnalizację stosuje się tam o wiele rzadziej, tramwaje jeżdżą trochę szybciej, a wypadków jest mniej. Jeśli jestem w błędzie, proszę o sprostować to fałszywe wyobrażenie.
Przy ruchu uspokojonym, tj. do ok. 30 km/h, nie stosuje się nie tylko sygnalizacji, ale nawet wyznaczonych przejść dla pieszych. Z jaką prędkością jeżdżą warszawskie tramwaje? Często zdarza im się przekroczyć te 30 km/h? O ile? Czy torowisko i tramwaj jest trudniej zauważyć niż jezdnię i samochód? Czy może jest zazwyczaj szersze od jezdni i trudniej z niego uciec?
I jeszcze jedno porównanie. Główne drogi rowerowe powinny mieć prędkość projektową 30 km/h. Wielu rowerzystów nie ma problemu z rozpędzeniem się do takiej szybkości i tak jeździ. Oczywiście rower przejeżdżając nie odetnie nóg czy głowy, ale uderzenie w pieszego z taką prędkością zazwyczaj kończy się poważnymi obrażeniami, a czasem nawet śmiercią. A tor ruchu tramwaju wydaje mi się bardziej przewidywalny niż ruch pieszego. Warszawscy drogowcy nie widzą żadnego powodu, żeby w jakikolwiek sposób oddzielić ruch pieszy od rowerowego: ulubione rozwiązania to ciąg pieszo-rowerowy przy drogach klasy G, DDR i chodnik przylegające do siebie i różniące się kolorem (a raczej odcieniem) kostki, projektowanie takiego układu, żeby najkrótsza droga piesza wiodła po DDR, strefa akumulacji pieszych przed sygnalizacją na DDR itp. Natomiast takie rozwiązania, jak światła dla pieszych przed przejazdem rowerowym, a dla rowerzystów przed przejściem dla pieszych, nie zdołały pokonać magicznej granicy Odry i Nysy. Ale między pieszym i tramwajem powinien być płot, najlepiej pod prądem, a na przejściu labirynt, światła i policjant z pałką.
Przestrzegam sygnalizacji wręcz pryncypialnie: mogę czekać na czerwonym w środku nocy na pustej drodze - chyba, że znam dane miejsce i mam pewność, że w ogóle obecność świateł jest tu nieporozumieniem. Dotyczy bardzo nielicznych przejść przez jezdnię i większości przejść przez tory tramwajowe. Tak, jestem za tym, żeby zdecydowanie mniej grodzić i wykasować większość świateł na przejściach przez tory. Proszę o argumenty przeciw w postaci konkretnych danych.