http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34 ... rawic.htmlPo latach prowadzonych także przez "Gazetę" akcji ułatwiania życia niepełnosprawnym i matkom z wózkami nadal nic się nie zmienia, i to w centrum miasta.
Po ostatnich doświadczeniach zastanawiam się, jak moja żona dałaby sobie radę sama. Ogarnia mnie bezsilność.
4 maja, piątek, godzina 12. Wysiadam na Dworcu Śródmieście z pociągu, taszcząc wraz z żoną bliźniaczy wózek z dwójką dzieci w środku, razem ważący ponad 30 kg. Jedyna na dworcu winda dla niepełnosprawnych i osób z wózkami dziecięcymi nie działa. Na karteczce z lakoniczną informacją "Dźwig nieczynny" brak numeru kontaktowego.
Wynosimy wózek z dworca po schodach prowadzących na główne rondo stolicy, schodach pozbawionych, niestety podjazdu. Nawet dla dwóch osób wniesienie po kilku ciągach schodów ponad 30-kg wózka jest nie lada wyzwaniem. Obok nas robotnicy zaklejają liszajowatą ścianę dworca wielką reklamą oficjalnego napoju gazowanego Euro 2012. To miło, że z okazji sportowego święta dworzec będzie wyglądał światowo.
Jesteśmy teraz na głównym rondzie Warszawy, gdzie jedyna droga na przeciwną stronę ulicy prowadzi przejściem podziemnym; na szczęście miasto dosłownie parę tygodni wcześniej udostępniło przy schodach zupełnie nowe windy, które nie zostały jeszcze zdewastowane przez wandali, więc nie spodziewamy się problemów. Winda, którą chcemy zjechać w dół, co prawda nie chce ruszyć, ale już po kilku minutach uporczywego dzwonienia alarmem przychodzi ochroniarz, który ściąga windę z wózkiem na dół za pomocą przycisku awaryjnego ukrytego w skrzynce z przewodami.
Gdy po przeciwnej stronie ronda chcemy wyjechać windą na powierzchnię, czeka nas niemiła niespodzianka - kartka z informacją o awarii (nowa winda!). Dzwonię na numer znajdujący się na drzwiach, gdzie uprzejmy serwisant informuje mnie, że moje pretensje nie są bezpodstawne, bo zgodnie z jego informacjami winda istotnie nie działa, on zaś sam nie może mi pomóc, bo winda jest na gwarancji i tylko gwarant może ją naprawiać. Po co w takim razie na windzie znajduje się numer telefonu do firmy, która nic nie może? Przewrotnie sugeruję telefonicznie serwisantowi, że w tej sytuacji powinien przyjechać, przeprosić i naprawić, ale po tonie odpowiedzi wnoszę, że mogę się tego dzisiaj nie doczekać. Koniec końców wnieśliśmy ponad 30-kg wózek po schodach, z duszą na ramieniu, aby przypadkiem nie wymknął się nam z rąk.
Mógłbym spytać: "Co ma zrobić samotny rodzic z ciężkim wózkiem", albo: "Co miałaby w tej sytuacji zrobić osoba sama poruszająca się na wózku", ale są to pytania retoryczne. Jest mi zwyczajnie smutno, że władze mojego miasta nie potrafią zapewnić nawet tak elementarnego wsparcia dla mieszkańców. Może jednak nie warto płacić podatków akurat w Warszawie?