Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 12 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: So maja 19, 2007 15:24 
Offline
Greenpisarz

Dołączył(a): Śr sty 03, 2007 22:44
Posty: 630
Lokalizacja: Wawa/Praga Północ
Cytuj:
Motocyklista bezkarny na turystycznym szlaku
Jarosław Sidorowicz 2007-05-18, ostatnia aktualizacja 2007-05-18 23:00:49.0

Motocyklista, który jadąc bez prawa jazdy, śmiertelnie potrącił turystę na szlaku wiodącym w kierunku schroniska na Kudłacze, nie poniesie kary. Prokuratura umorzyła wobec niego postępowanie, bo uznała, że ofiara sama weszła mu pod koła.

- Tę decyzję nie można nazwać inaczej jak skandalem. Każdy człowiek, wchodząc do lasu, winien mieć gwarancję, że nie zostanie tam rozjechany przez pojazd mechaniczny - nie kryje oburzenia mecenas Andrzej Tarnawski reprezentujący rodzinę ofiary. Nie pomogło nawet jego odwołanie do sądu.

- Znowu zwyciężyła bezkarność - mówi rozgoryczona żona potrąconego turysty. 76-letni Wiesław W., inżynier, zapalony podróżnik i filmowiec z Krakowa, był pierwszą ofiarą motocyklistów rozjeżdżających góry. Pod koniec września zeszłego roku, idąc z grupą przyjaciół tzw. czerwoną drogą do schroniska PTTK Kudłacze koło Pcimia, został potrącony przez 25-letniego motocyklistę, który wjechał na szlak. - Nie zatrąbił, usłyszeliśmy go w ostatniej chwili - relacjonuje przyjaciółka ofiary. Motocyklista uderzył w 76-letniego krakowianina. Podróżnik zmarł w krakowskim szpitalu w wyniku uszkodzenia pnia mózgu. Historia opisana przez "Gazetę" wywołała burzę wśród czytelników i miłośników gór.

Tymczasem myślenicka prokuratura po kilkumiesięcznym dochodzeniu sprawę umorzyła. Decydujący dla niej okazał się ruch, jaki wykonał mężczyzna, by ratować przed rozjechaniem psa, który nagle wbiegł na szlak. - Prokuratura mówi o wtargnięciu mojego męża, tymczasem on po prostu wychylił się i został wtedy uderzony w bark - mówi żona ofiary.

Niektórzy świadkowie zeznali, że motocyklista, przejeżdżając koło nich, nawet przyspieszył. Co więcej, on sam przyznał, że widząc grupę turystów, nie zwolnił i jechał z szybkością ok. 40 km/h. Co na to prokuratura? - Prędkość nie ma tu znaczenia. Biegły powołany przez nas jednoznacznie wskazał, że przyczyną wypadku było nagłe wtargnięcie pieszego - mówi rzecznik krakowskiej prokuratury Bogusława Marcinkowska.

Sam ekspert w swojej opinii przyznaje jednak, że prędkość, z jaką jechał sprawca, nie była bezpieczna. Ale zaraz dodaje, że "nawet gdyby jechał wolniej, nie uniknąłby wypadku" - Być może, ale biegły nie zauważa, że redukcja szybkości mogłaby złagodzić skutki najechania na pieszego. Na dodatek motocyklista, wjeżdżając między ludzi, nawet nie dotknął hamulca - podkreśla mecenas Tarnawski.

Na decyzję myślenickiej prokuratury nie miał też wpływu fakt, że sprawca wjechał na trasę, na której nie powinien się znaleźć, i od trzech lat - jak sam zeznał - jeździł motocyklem bez żadnych uprawnień. "Nie ulega wątpliwości, iż kierujący dopuścił się szeregu wykroczeń drogowych, ale naruszenie żadnego z przepisów nie miało związku z zaistnieniem oraz przebiegiem wypadku i może stanowić jedynie podstawę do osobnego postępowania o wykroczenie" - napisano w uzasadnieniu postanowienia o umorzeniu sprawy.

Wyrzucić motocyklistów ze szlaków

Radosława Ślusarczyka ze stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot nie dziwi bezkarność zmotoryzowanych wjeżdżających na turystyczne szlaki. - Miałem zdjęcia quadów rozjeżdżających trasy turystyczne, widać było nawet ich tablice. Na policji usłyszałem, że to niska szkodliwość społeczna - mówi. Stowarzyszenie przygotowuje specjalny program monitorujący ten problem. Po wypadku na Kudłaczach z apelem o zmianę przepisów i zaostrzenie sankcji wobec motocyklistów i quadowców rozjeżdżających góry zwróciło się do parlamentarzystów Polskie Towarzystwo Tatrzańskie.

Poseł Edward Siarka, wiceprzewodniczący komisji administracji, mówi, że w znowelizowanej dwa tygodnie temu ustawie o ruchu drogowym wprowadzono zapis zezwalający m.in. straży leśnej na kontrolowanie pojazdów wjeżdżających do lasu. Przygotowywany jest też projekt nakazujący rejestrowanie motocykli crossowych, dzięki czemu łatwiej będzie identyfikować ich właścicieli.


Ręce opadają, gdzie my żyjemy? "wtargnięcie pieszego"?? Gdzie on wtargnął? Na jezdnię?
Dwa lata temu gdy chodziłem z żoną i synem po Gorcach musieliśmy uciekać ze szlaku turstycznego przed rozpędzonym motocrossowcem. Czy ustawodawcy i policja będą czekać do następnych wypadków?


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N maja 20, 2007 1:38 
Offline
Zielony Oszołom

Dołączył(a): Cz sty 18, 2007 21:10
Posty: 999
Lokalizacja: Warszawa
To skandal :evil: :!:
Szkoda, że nie przejechał tego sędziego, który umorzył postępowanie :x
"Nóż się w kieszeni otwiera" :!: Do kicia z takim sukinkotem !
:idea: Najwyższy czas reaktywować Straż Ochrony Przyrody :!:
Można również poruszyć Polskie Towarzystwo Turystyczno- Krajoznawcze.
Chyba trzeba byłoby zabierać motocykle w takiej sytuacji.


Ostatnio edytowano Pn maja 21, 2007 0:29 przez kulikowski, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N maja 20, 2007 10:28 
Offline
Oberspammer

Dołączył(a): Śr sty 03, 2007 20:18
Posty: 2049
Lokalizacja: Z Warszawy
Kocham ten kraj!

_________________
Byłem i jestem jawny, świadomy oraz chętny do współpracy.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: N maja 20, 2007 23:18 
Offline
Stały Bywalec

Dołączył(a): N sty 07, 2007 14:50
Posty: 106
Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, ze wszystko zależy od kultury prowadzącego. Chociaż jadąc quadem, nawet wolno, to podnosi się takie tumany kurzu, że nie ma co ukrywać - nie wszyscy to zniosą. Tak samo ryk silnika, zarówno motocyklowego jak i quadowego.
Ale nie ma się co cieszyć. Na następnym miejscu są ci wstrętni rowerzyści.
Nie wiem czy to ma coś wspólnego z tolerancją, poszanowaniem drugiego człowieka czy z jeszcze inną przesłanką. Ja jadąc rowerem i widząc pieszych na szlaku staram się zjechać na prawo lub lewo i zwolnić. Przejeżdżając obok turystów, którzy ustąpili mi miejsca zawsze mówię dziękuję. I osobiście nie spotkałem się z wrogością czy innymi niesympatycznymi zachowaniami. Czasami się zadarza rodzinka, kiedy rodzice przechodzą na lewą, a dzieci na prawą stronę - wtedy szybka ocena sytuacji i wybór najbezpieczniejszego wariantu.
Druga sprawa to stopień zużycia (hehe) czy innego tam niszczenia szlaku. Oczywiście przy normalnej jeździe takowe nie występuje! Dopiero przy blokowaniu lub buksowaniu kół można zaobserwować przemieszczanie fragmentów ziemi, czy w minimalnym stopniu kamieni lub korzeni. Tutaj niejako za sprawą mocnych silników królują pojazdy motoropochodne.
I kolejne zagadnienie. O ile quad z racji wymiarów po prostu nie wszędzie wjedzie to taszczenie motoru po zwalonych drzewach jest mało przyjemne. Do czego zmierzam? Otóż oni najczęściej chcą się po prostu wyszaleć w terenie na swoich terenowych maszynach. Nie w głowie im zdobywanie szczytów i tego typu pierdoły. Uważam, że oznaczenie tras na ewentualną możliwość pojawienia się takich pojazdów i stosowny zapis w regulaminie rozwiązałby sprawę w kwestii formalnej. Pozostaje jeszcze wspomniana kwestia podejścia kierującego. Ale na razie zależy to od jego kultury i wychowania, niż przepisów, wymogów, czy kar.
Według mnie turystykę pieszą i rowerową łatwo pogodzić. Natomiast wszelką motorową łatwo uregulować. W końcu to też ludzie są kierowcami, a nie istoty z kosmosu.
Na koniec taka myśl, bo może ja się nie znam, ale dlaczego nie wolno po Tatrach jeździć rowerem z zastrzeżeniem pierwszeństwa pieszych to nie mogę pojąć? Tak, tak, wiem... TPN... bla, bla, bla... a ostatnio czytałem, że ze względu na trudne trasy... a i tak kiedyś zjadę z Kasprowego (ciekawe jaki za to jest mandat, może ktoś wie?)

_________________
|..Pozdrawiam..|
|.....SeBeQ......|
|--=--=--=--=--| ..:: Make Gravity Your Slave ::..


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn cze 29, 2009 7:14 
Offline
Greenpisarz

Dołączył(a): Śr sty 03, 2007 22:44
Posty: 630
Lokalizacja: Wawa/Praga Północ
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6766403,Quadami_dewastuja_lasy.html

Cytuj:
Quadami dewastują lasy
Marek Kruczek
2009-06-28, ostatnia aktualizacja 2009-06-29 06:44

Nocne Wilki Tyczyn - tak siebie nazywają. Nie skradają się jednak bezgłośnie po lesie, ale z wielkim hukiem niszczą go i rujnują, a filmy ze swoimi wyczynami publikują w internecie. To miłośnicy quadów. - Poszukamy ich - obiecuje podkarpacka policja.

W wyszukiwarce internetowej wystarczy wpisać hasło: Nocne Wilki Tyczyn. Wynik: kilkadziesiąt filmów, których autorzy chwalą się swoimi wyczynami. Widzimy kilka quadów przebijających się przez ostępy leśne, wąwozy, potoki, podmokłe łąki. Kierowcy mają maski na twarzach, pojazdy nie mają rejestracji. Jednak można znaleźć i takie filmy, na których amatorzy ekstremalnej jazdy nie ukrywają twarzy. Widzimy ich koczujących przy ognisku rozpalonym w lesie. Obok stoją ich maszyny.

Natrafiliśmy także na film pt. "Narybek". Jego bohaterami są dwaj chłopcy w wieku 6 i 10 lat, pokonujący leśne rozlewiska na quadach.

- To przerażające, co robią ci ludzie w lesie. Łamią nie tylko zakaz wjazdu do lasu, ale i wszelkie zasady rozsądku. Bo jak inaczej nazwać jazdę np. po niemal pionowych wzniesieniach? - mówią leśnicy, którym poleciliśmy filmy.

Jednak na podstawie filmów nie da się zlokalizować miejsca, gdzie Nocne Wilki uprawiają swoje hobby. Nic o nich nie wie także tyczyńska policja. Na razie, bo filmy obejrzał Paweł Międlar, rzecznik prasowy komendy wojewódzkiej w Rzeszowie i zapewnił, że tyczyńska policja spróbuje odnaleźć ich w niewielkim przecież miasteczku. - Pod warunkiem, że pochodzą z Tyczyna czy okolic, bo umieścić Tyczyn w nazwie filmu mógł każdy - mówi Paweł Międlar.

Dodaje, że policja ma niemały kłopot z właścicielami quadów. Tymi pojazdami można poruszać się poza drogami publicznymi nawet bez rejestracji. - Nie możemy wiele zrobić, jeżeli nie mamy wniosku od kogoś, komu np. amator quada zniszczył uprawy czy drogę. Jak w wielu przypadkach, kłopotem jest brak takich zgłoszeń - mówi Paweł Międlar.

Ryczący quad to w lesie codzienność

- Co sobota i niedziela szaleje u nas kilku-kilkunastu zamaskowanych quadowców. Budzą popłoch wśród zwierząt, niszczą nasze drogi. Jeżdżą przez pola. Nigdy nie widziałem, żeby ich legitymowała policja - mówi pan Ryszard ze Zgłobnia. Przyznaje jednak, że nigdy jej o tym nie informował. - Bo przecież zanim oni przyjadą, to quadów już dawno nie ma. Więc po co mam dzwonić? - mówi.

Problem z lokalizacją, a co dopiero z zatrzymaniem kierowców quadów, mają leśnicy. Zgodnie potwierdzają, że w ostatnich latach wizyty ryczących maszyn w lasach to niemal codzienność. - Mamy z tym kłopot. Właściciele quadów przyjeżdżają samochodami, na przyczepach przywożą quady i wjeżdżają na nich w las. Nie jesteśmy w stanie ich zlokalizować. Paradoksalnie najłatwiej jest ukarać kierowcę, kiedy np. zakopie się w lesie i potrzebuje pomocy. Wtedy sam się do nas zgłasza, żeby go wyciągnąć - mówi nadleśniczy Andrzej Modliszewski z nadleśnictwa w Strzyżowie. Ma nadzieję, że przepisy dotyczące quadów w najbliższym czasie się zmienią. - Może będzie chociaż wymóg rejestrowania, to ułatwiłoby identyfikację - tłumaczy.

Od jakiegoś czasu straż leśna współpracuje w tej sprawie z policją i strażą graniczną. Powoli zaczynają pojawiać się efekty. Edward Marszałek, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych przywołuje przypadek, kiedy w lesie pod Radawą (nadleśnictwo Jarosław) udało się złapać kierowcę quada na gorącym uczynku. Sąd w Jarosławiu ukarał go grzywną. - Jeżeli kierowca nie chce zapłacić mandatu, kierujemy sprawę do sądu i w tym przypadku tak było - mówi Edward Marszałek, który także przyznaje, że proceder ten jest zjawiskiem stałym w podkarpackich lasach. - Przez Krosno już każdego piątkowego popołudnia przejeżdża wiele samochodów ciągnących na przyczepach quady i zmierzających w Bieszczady. To nie tylko ludzie z regionu, ale także np. ze Śląska. To zjawisko narosło już do rzeczywistego problemu - mówi Edward Marszałek.

Lekceważą środowisko i bezpieczeństwo

Quadowcy oprócz niszczenia dróg leśnych, ściółki, powodują straty ekologiczne, których nie da się wycenić. - Quad oznacza niesamowity huk. Kilka godzin jazdy takich maszyn po lesie oznacza np. ucieczkę gniazdujących tam ptaków i innych zwierząt. To jednak do tych ludzi nie dociera. Poza tym, jazda po lesie jest zagrożeniem dla samych kierowców. Mieliśmy na terenie naszej dyrekcji już kilka wypadków śmiertelnych. Choćby ten pod Czudcem w ubiegłym roku. Konieczne jest utworzenie w Polsce specjalnych, profesjonalnych torów dla uprawiania tego hobby, żeby choć trochę odciążyć lasy i wsie - mówi Edward Marszałek, choć sam powątpiewa, czy to przyniesie spodziwany rezultat: - Zatrzymani w lesie zupełnie nie czują, że robią coś złego. Nie mają świadomości ekologicznej. Dyżurnym tłumaczeniem jest to, że przecież straż leśna też jeździ quadami. Dotarcie do ich świadomości będzie trudniejsze niż wyłapywanie ich po lasach.

Zamiast do lasu na profesjonalny tor

26-letni Piotr z Rzeszowa od trzech lat jeździ własnym quadem, głównie po drogach gminnych i polnych w okolicach Boguchwały. - Wjeżdżamy także do lasów. Nie sądzę, żeby to był tak wielki problem, jak mówią leśnicy. A rolnicy? My staramy się jeździć po obrzeżach pól. Po polnych drogach, po których oni i tak jeżdżą ciągnikami - mówi. Nie przekonuje go argument, że to drogi prywatne, i że nie tylko one są niszczone, ale też cierpi przyroda. - Co to za argument. Nieraz już rolnicy nam mówili, że dzięki nam zniknęły z okolicy sarny. Więc o co chodzi? - dodaje.

Piotr jeździ quadem od trzech lat, ale nie wie, że pod Rzeszowem istnieje profesjonalny tor, na którym można się do woli wyszaleć. Tor znajduje się w okolicach giełdy samochodowej w Załężu i siedziby firmy Greinplast. Należy do Rzeszowskiego Klubu Motocyklowego Raptor. - Ma blisko 1700 metrów długości i homologację, a klub ma licencję do organizowania zawodów. W przyszłym roku będziemy prawdopodobnie organizatorem Mistrzostw Polski w quadach. Zapraszamy wszystkich, którzy chcieliby z niego skorzystać. Warto spróbować. Wjazd na cały dzień kosztuje 30 zł, a karnet na rok 500 zł. Wszystkiego można się dowiedzieć na naszej stronie internetowej http://www.motocross-rzeszow.pl - zachęca Krzysztof Kaczka, prezes Raptora.

Źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn cze 29, 2009 8:12 
Offline
Oberspammer

Dołączył(a): Cz sty 04, 2007 19:48
Posty: 2820
Lokalizacja: Ochota / Ursynów
Cytuj:
Mamy z tym kłopot. Właściciele quadów przyjeżdżają samochodami, na przyczepach przywożą quady i wjeżdżają na nich w las. Nie jesteśmy w stanie ich zlokalizować. Paradoksalnie najłatwiej jest ukarać kierowcę, kiedy np. zakopie się w lesie i potrzebuje pomocy. Wtedy sam się do nas zgłasza, żeby go wyciągnąć - mówi nadleśniczy Andrzej Modliszewski z nadleśnictwa w Strzyżowie. Ma nadzieję, że przepisy dotyczące quadów w najbliższym czasie się zmienią. - Może będzie chociaż wymóg rejestrowania, to ułatwiłoby identyfikację - tłumaczy.


Ale samochody i przyczepy już mają obowiązek rejestracji. Czy chodzi o złapanie na gorącym uczynku?

Pozdrawiam,
MHS

_________________
Pozostanie po nas..............|................Włóczykije eu
ta smutna legenda,.-....__...|.......Przejrzyj, polub, podsubskrybuj RSS.
że wciąż nas uczono...........|_________________________________
uczyć się na błędach...........(Włodzimierz Ścisłowski)


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re:
PostNapisane: Pn cze 29, 2009 9:24 
Offline
Oberspammer

Dołączył(a): Cz sty 17, 2008 21:55
Posty: 2010
Lokalizacja: Śródmieście, trzecie piętro
kulikowski napisał(a):
Szkoda, że nie przejechał tego sędziego, który umorzył postępowanie

Sędzia spędza wczasy w hotelach nad Morzem Śródziemnym. więc nic mu nie grozi.
Ja bym się raczej zainteresował, kim jest sprawca i jak przekonał sąd do takiej łagodności?

SeBeQ napisał(a):
Ale nie ma się co cieszyć. Na następnym miejscu są ci wstrętni rowerzyści.

Jeździć należy ostrożnie, ale mimo wszystko -- co potwierdzają statystyki policyjne -- efekty zderzenia rowerzysty z pieszym dają znacznie słabsze skutki, niż z motorowerem lub motocyklem. Chodzi o masę pojazdu, nawet zakładając taką samą prędkość zderzenia.

_________________
We made it idiotproof. They grow better idiots.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pt mar 05, 2010 15:21 
Offline
Greenpisarz

Dołączył(a): Śr sty 03, 2007 22:44
Posty: 630
Lokalizacja: Wawa/Praga Północ
List do redakcji, myślę, że nie ostatni...

http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,7630176,_Quadowcy_i_motocrossowcy_rozjezdzaja_lasy_.html

Cytuj:
Quadowcy i motocrossowcy rozjeżdżają lasy
red.
2010-03-05, ostatnia aktualizacja 2010-03-05 13:34

List czytelnika, który apeluje o rozwiązanie problemu quadów i motocykli crossowych stwarzających niebezpieczeństwo dla pieszych i rowerzystów, a szczególnie dzieci.

Szanowni Państwo! Wielkimi krokami zbliża się wiosna, a wraz z nią dłuższe weekendy i ciepłe dni. Nadchodzi czas, aby odkurzyć rower, nasmarować łańcuch i dopompować koła, ustawić siodełko i wraz z dziećmi lub znajomymi wyruszyć na wyprawę do lasu. W końcu będziemy mogli odpocząć od codziennego zgiełku, brudu ulic, smrodu spalin, rzężenia samochodów, kakofonii klaksonów. W domu wreszcie znajdziemy powód, aby wyłączyć wiecznie grający telewizor z prezenterami robiącymi fikołki i pajacyki. Ruszamy do lasu!

Pierwsze co nam się rzuca w oczy, szczególnie w lasach podwarszawskich to hałdy śmieci i sterty różnorodnych gratów. Ale nie o tym mowa. Jedziemy, patrzymy przez siebie. Jeśli jakaś lodówka czy pralka leży na środku drogi, to ją omijamy. Z jednym nie wygramy.... Z quadami i motocrossowcami.

Wszyscy moi znajomi rowerzyści potwierdzają jedno - jest ich coraz więcej, są coraz głośniejsi i właściwie nie ma dnia, aby ktoś z nas ich nie spotkał. Schowani w profesjonalne kombinezony, szczęśliwi jeżdżą na swoich quadach i motorach z głęboko bieżnikowanymi oponami. Wszyscy się ich boimy tak samo. A najbardziej boimy się o swoje dzieci. Jakie szanse na uniknięcie wypadku ma dziecko, na które podczas kilkukilometrowej przejażdżki z rodzicami po lesie, nagle z krzaków wyskoczył człowiek na ponad 600 kilogramowej maszynie? Uważam, że sytuacja nie wymaga komentarza. Jeśli nic nie zrobimy w tej sprawie, nie skierujemy quadów i motorzystów na wydzielone przestrzenie, do takiego wypadku z pewnością dojdzie. Pewnie dopiero wtedy zadamy sobie pytanie, dlaczego nie zadziałaliśmy wcześniej?

To samo pytanie będzie nas dręczyło, kiedy z chronionych obszarów, w okolicach Warszawy, głównie w ramach programu Natura2000, nie zostanie nic poza przemieloną przez ciężki sprzęt trawą z błotem. Tam, gdzie kiedyś były tajemnicze bagna, urocze jeziorka, chaszcze nie do przebycia, zastaniemy obraz jak po nalocie dywanowym. Czy naprawdę tego chcemy?

Niepokojące jest i to, że gdy chcę odpocząć od codzienności, smrodu spalin i hałasów wielkiej metropolii, uciekam do lasu, a tam zamiast odwiecznej ciszy słyszę cały czas wycie silników, które można przyrównać do startującego w niewielkiej odległości ode samolotu odrzutowego. Odbiera nam, rowerzystom, i całym rodzinom pragnących aktywnie spędzać czas - tak ostatnimi czasy promowaną przez wszystkie media i urzędy czynność - przyjemność z weekendowego wypadu lasu.

Smród spalin, wycie silników, ciągły strach przed potrąceniem - a to wszystko spowodowane przez wąską, ale bez przerwy i szybko powiększającą się grupę quadowców i motocrossowców.

Dlatego też apeluję! Działajmy, póki nie jest za późno! Nie zabraniajmy ludziom ich szaleństw, ale chociaż sprawmy, aby inni czuli się bezpiecznie. Wyznaczmy specjalne obszary dla quadowców i motocrossowców, na które nikt inny poza nimi nie będzie miał wstępu, a oni będą mogli szaleć do woli.

Z poważaniem, Feliks Tomaszewski


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn wrz 12, 2011 23:17 
Offline
Greenpisarz

Dołączył(a): Śr sty 03, 2007 22:44
Posty: 630
Lokalizacja: Wawa/Praga Północ
Ręce opadają niestety...
A może macie jakiś pomysł co z tym problemem zrobić?

http://wyborcza.pl/1,75478,10269744,Na_rajdowce_w_Kleszczewie.html?as=1&startsz=x

Cytuj:

Na rajdówce w Kleszczewie


Marcin Wojciechowski, Olsztyn, Bogdan Wróblewski 2011-09-12, ostatnia aktualizacja 2011-09-11 17:49:44.0

O rozjechaniu Agaty Ch. przez quada przypomina krzyż przy polnej drodze. - To małżeństwo wyszło na spacer. A ci dwaj na quadach tego dnia szaleli po wsi - mówią w Kleszczewie. Ale nikt nie ma zarzutów. Czy będzie śledztwo przeciwko policjantom i prokuratorowi?
Kleszczewo koło Giżycka. Po sezonie cisza. Wzdłuż głównej asfaltowej drogi kilkadziesiąt nadzwyczaj zadbanych domów. Sołtys Jan Słota: - Mamy w sumie 196 dusz. Jest też trochę domków letniskowych. Wieś leży nad jeziorem Wojnowo, na uboczu szlaku Wielkich Jezior Mazurskich. Dlatego odwiedzają nas turyści szukający spokoju. Z jednym mamy prawdziwe utrapienie - sołtys Słota prowadzi nas do szutrowej drogi, którą można dojechać do oddalonych o kilka kilometrów Paprotek. - Mówią o niej ''rajdówka'', bo w ubiegłych latach prowadził tędy jeden z odcinków Rajdu Polskiego - pokazuje. Polna, szutrowa droga wije się łagodnie po pagórkach. Ma sześć metrów szerokości.

- W sezonie kierowcy quadów szarżują po niej bez opamiętania - denerwuje się sołtys.

Bez hamowania

Agata i Michał Ch. mieszkający na letnisku w Kleszczewie w niedzielny poranek 19 czerwca wybrali się na spacer z pięciomiesięcznym synkiem w wózku. Szli ''rajdówką''.

Nagle dwa pędzące quady minęły rodzinę, manewrując obok niej tak, że piasek i żwir sypnął do wózka. - Mimo podniesionej budki i parasolki przeciwsłonecznej - opowiada ojciec Agaty Leszek H.

Kobieta coś krzyknęła do kierowców, zamachała. - Chyba pokazała im środkowy palec - mówi ojciec.

Quadowcy - Piotr S. i jego szwagier Marek B. - minęli rodzinę i zaraz zawrócili. Piotr S. pędził pierwszy. 70, może 100 km na godz. - relacje świadków nie są precyzyjne. Agata Ch., widząc, co się dzieje, wyszła dwa kroki w stronę środka jezdni. - Chciała ochronić dziecko - mówi jej ojciec. - A on nie wykonał żadnego manewru, jechał wprost na nią i ją rozjechał - Leszkowi H. łamie się głos.

Na szutrowej drodze nie było śladów hamowania quada.

Prezent na komunię

Pani Małgorzata mieszka w Kleszczewie nad samym jeziorem. - Ryk silników tych quadów czasem słychać nawet po północy. Strach wyjść na drogę, najgorzej w weekend - opowiada. Mieszkańcy Kleszczewa czują się bezsilni. - Strach im coś powiedzieć. A jak jeden człowiek stracił w końcu cierpliwość i walnął takiego w pysk, to później musiał 24 godziny na policyjnym dołku odsiedzieć - opowiada Jan Fedorowicz z tej samej wsi. - Zabroniłem córce wyjeżdżać rowerem na tę drogę. Oni jeżdżą tutaj setką i tylko jedna wielka chmura kurzu za nimi idzie.

W miejscu, gdzie zginęła Agata Ch., stoi krzyż. Czasem ktoś zapali przy nim znicz.

Informacje o wypadku podały media w całym kraju. Policja była lakoniczna: koło Giżycka zginęła 29-letnia turystka z Warszawy potrącona na polnej drodze przez rozpędzonego quada; kierowca - 36-latek z Mikołajek - był trzeźwy i miał uprawnienia do jazdy quadem.

Mł. insp. Marek Kąkolewski z KGP, ekspert od ruchu drogowego, komentował wtedy dla ''Gazety'': - Statystyk o wypadkach z udziałem quadów nie prowadzimy. Wpadają do rubryki: ''inny pojazd mechaniczny''. Ale prawda jest taka, że mamy ich coraz więcej, choćby głośna sprawa wypadku lidera Lady Punk z ubiegłych wakacji. Moda na quady rośnie. Dzieci dostają je w prezencie, np. na pierwszą komunię, bo rodzicom wydaje się, że taki pojazd na trzech czy czterech kołach jest bezpieczniejszy niż rower czy motorower. To iluzje - mówił.

Ponad 39 tys. quadów

Dzieci na quadach - na to głównie zwracano dotąd uwagę. Ale Kąkolewski mówił też o ''rangersach'', czyli dorosłych, którzy ''ulegają złudzeniom, że to bezpieczny pojazd''. W każde wakacje kroniki policyjne pełne są informacji o pijanych kierowcach, którzy nie zapanowali nad quadami.

- Jeździe na quadach towarzyszą szarże, popisy, alkohol. Sprzęt jest coraz lepszy, prędkości coraz wyższe - potwierdza warszawski adwokat mec. Tadeusz Wolfowicz. Specjalizuje się w sprawach wypadków drogowych. Tylko z Mazur - Piszu i Mrągowa - ma już dwie sprawy z quadami, w których ktoś zginął.

Z danych MSWiA wynika, że liczba quadów rośnie lawinowo (od kilku lat, aby jeździć po drogach publicznych, trzeba je rejestrować). 1 stycznia 2009 r. zarejestrowanych było 19 613, u progu tegorocznych wakacji - 30 czerwca 2011 - ponad dwa razy tyle: 39 505 sztuk.

Quadowców dotyczą przepisy o jeździe ''po spożyciu''. Za jazdę po piwku można stracić prawo jazdy. Za wypadek prowadzący quada odpowiada tak jak za wypadek samochodem.

Badania na alkohol nie było

Opowiada ojciec Agaty: - Córka poleciała do rowu. Drugi quad zatrzymał się, a jego kierowca krzyknął: ''spier...my''. Ale quad sprawcy też był w rowie. Zięć podbiegł do niego i błagał, żeby pomógł mu ratować żonę - ciągnie.

W tym momencie do miejsca wypadku dojechał rowerem mężczyzna z pobliskiej wsi. Widział, że Piotr S. dzwoni do kogoś. Ojciec: - Zięć słyszał, jak on mówi: ''Rozjechałem kobietę, sprawdzę to''. Po czym zapytał: ''Czy Agata coś piła?''.

- Córka była na ścisłej diecie, bo dziecko miało alergię, karmiła tylko piersią, nie przychodzi mi do głowy, że mogła wypić - mówi ojciec.

Podejrzewa, że S. naradzał się. Z policją, prawnikiem, znajomym? Nie wiemy. Policja może to sprawdzić po billingach.

Czy Piotr S. rzeczywiście - jak informowała policja - był trzeźwy? Po blisko trzech miesiącach od wypadku okazuje się, że policjanci, którzy przyjechali do Kleszczewa, nie zbadali go alkomatem.

Ojciec Agaty: - Podobno nie mieli alkomatu, bo byli z prewencji. Ale przecież na miejscu były dwie karetki pogotowia. Można mu było od razu pobrać krew do badań.

Badanie wykonano po ponad dwóch godzinach. U kierowca drugiego quada - Marka B. - dopiero po trzech i pół godzinie.

- Badanie trzeźwości przeprowadza się natychmiast. To elementarz! - mówi pełnomocnik rodziny ofiary mec. Krzysztof Stępiński.

Lista zaniechań i zaniedbań, które ojciec Agaty Ch. i jego pełnomocnik wyliczają po trzech miesiącach śledztwa, jest długa.

Ojciec Agaty: - Nie zamierzam niczego ubarwiać czy dramatyzować. Walczę tylko o rzetelne wyjaśnienie tej sprawy.

Mieszkańcy Kleszczewa prowadzą nas pod polny krzyż, w miejsce, gdzie zginęła Agata Ch. Mają swoje zdanie o wypadku. - Ta kobieta szła prawidłową stroną i kierowca musiał ją widzieć z odległości 200 m. To wystarczało, by zmniejszyć prędkość i ich wyminąć. Zwłaszcza że w wózku prowadzili malutkie dziecko - mówi mężczyzna, który był tam tuż po wypadku.

- Jedni mówią, że to ta kobieta wyskoczyła na drogę, inni, że na nią wjechał, bo chciał ją przestraszyć - dodaje pani Ewa. - Pewna jestem jednego: to małżeństwo wyszło tylko na spacer. A ci dwaj tego dnia szaleli po naszej wsi. Ktoś musi w końcu zrobić z nimi porządek.

- W głowie mi się to nie mieści. Przecież to się mogłoby przydarzyć każdemu z nas - dodaje Jan Fedorowicz.

Ludzie z Kleszczewa snują domysły: czy kierowcy quada się upiecze? Bo podobno bogaty. Bo podobno ma jakieś kontakty w policji. - Przecież zwykły człowiek za takie coś już dawno by siedział w areszcie. A jemu nic nie zrobili - słyszymy.

Piotra S. można znaleźć w spisie lokalnych firm, jako współwłaściciela tartaku. Marek B., kierujący drugim quadem, ma firmę transportową. Są szwagrami.

Marek B. protestuje: - Jakie znajomości? To, że prowadzi się jakąś działalność gospodarczą i jest się majętnym, jeszcze nic nie znaczy. To, co zaczyna się teraz dziać wokół tego wypadku, wygląda tak, jakby chciało się od nas wyciągnąć pieniądze.

Jeszcze kogoś zabiją...

Rozmawiamy ze świadkiem, który pierwszy był na miejscu wypadku. Mieszka w sąsiedniej wsi.

- Dojeżdżając rowerem do ''szutrówki'', widziałem te dwa quady. Pędziły tak szybko, że przez chwilę pomyślałem: jeszcze kogoś zabiją - opowiada. - I nagle... Coś takiego widziałem pierwszy raz w życiu. Przez całą noc nie mogłem zasnąć. Kierowca tłumaczył mi, że kobieta mu wyskoczyła na drogę.

Mężczyzna wspomina, że jego uwagę zwróciły klapki Agaty Ch. Gdy podszedł, leżały tuż przy dziecinnym wózku. - Najwyżej metr od pobocza - mówi. - Ale później zobaczyłem, że leżą w rowie, tam, gdzie ofiara. Nie wiem, kto je tam wrzucił.

Na jednym z klapków jest ślad po kole. Biegli mają go zbadać.

Pani Małgorzata, która na miejscu wypadku zaopiekowała się dzieckiem: - Ci na quadach musieli się temu małżeństwu dać dobrze we znaki, bo żwir znalazłam nawet pod materacykiem w wózku.

Marek B. przedstawia swoją wersję: - Jechałem 30 m za szwagrem, wszystko widziałem jak na dłoni. Ale najpierw trzeba powiedzieć o tym, co działo się przed tym. Gdy pierwszy raz zobaczyliśmy tych ludzi, zwolniliśmy. Ale ta kobieta wyszła nam na drogę i zrobiła taki gest, jakby chciała czymś rzucić. Pojechaliśmy dalej.

Gazeta: - Ale zaraz zawróciliście.

- Bo postanowiliśmy pojechać do Giżycka, żeby coś zjeść.

Z daleka widać było to małżeństwo...

- Mieliśmy dobrą widoczność. Ale kobieta wyszła na połowę drogi. Ja zatrzymałem się, a szwagier zjechał maksymalnie do lewej, prawie do rowu. Ale ona i tak chciała go zatrzymać. Trzeba być chyba samobójcą, żeby się na coś takiego zdecydować. On uciekał do lewej i nie wiem, czy spanikował i chciał ją ominąć, czy tylko nastraszyć.

Szwagier uderzył wprost w kobietę, pan nie udzielił jej pomocy i uciekł.

- To nie tak. Zatrzymałem się i jako pierwszy zbadałem, czy żyje. Kiedyś byłem strażakiem i niejeden raz wycinałem ludzi z rozbitych aut. Gdy zorientowałem się, że ta kobieta nie daje oznak życia, spanikowałem, wsiadłem na quada i odjechałem. Dlatego negatywnie oceniam swoje zachowanie. Dopiero później, w domu, zdałem sobie z tego sprawę.

Niestaranna policja

Gdy policja z Giżycka przyjechała na ''rajdówkę'', Piotr S. - są świadkowie - posadzony został w radiowozie. Policjanci pozwolili mu dalej rozmawiać przez komórkę.

Policja nie zabezpieczyła wszystkich śladów, co zwłaszcza w sprawie o wypadek ma podstawowe znaczenie. Nie sfotografowała np. śladów manewrów quadami. A w rowie zostały części quada.

- Po trzech dniach znaleźliśmy tam oderwany fragment - osłonę wciągarki - mówi ojciec Agaty Ch.

Nie może zrozumieć, dlaczego Michała Ch., męża Agaty, policja wzięła na przesłuchanie tego samego dnia, w niedzielę. - Był jeszcze w szoku. Pod opieką miał pięciomiesięczne dziecko, ledwo potrafił sklecić parę zdań - wspomina.

Tymczasem Piotra S., kierowcę quada, ani policja, ani dyżurny prokurator nie przesłuchali w dniu wypadku. Mec. Stępiński: - Będąc faktycznie podejrzanym, mógł się do tego przesłuchania przygotować.

Ojciec Agaty Ch.: - Do tej pory nikomu nie postawiono zarzutu. Najważniejsi świadkowie zostali przesłuchani dopiero na nasz wniosek.

Gazeta: - Dlaczego kierowca quada nie ma zarzutu?

Mieczysław Orzechowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie: - Nie został jeszcze zebrany wystarczający materiał dowodowy. Nie zostali jeszcze powołani biegli z zakresu ruchu drogowego oraz medycyny sądowej.

Dlaczego po trzech miesiącach nie ma biegłych?

- Bo w trakcie śledztwa prokurator otrzymał od pełnomocnika rodziny pokrzywdzonej wnioski o wykonaniu dodatkowych czynności, np. ponownego przesłuchania świadków. Dopiero w drugiej dekadzie sierpnia wpłynął protokół z sekcji zwłok. Materiał dowodowy wciąż jest zbierany - odpowiada Orzechowski.

Mec. Krzysztof Stępiński: - Ta sprawa to jeden wielki skandal, a nawet więcej.

W końcu sierpnia został pełnomocnikiem rodziny. Po analizie akt w piśmie do Andrzeja Tańculi, prokuratora apelacyjnego w Białymstoku, podsumował wszystkie błędy i zaniechania policji.

Policjanci - zdaniem adwokata - dopuścili się przestępstwa niedopełnienia obowiązków. ''Oględziny miejsca wypadku przeprowadzone zostały z naruszeniem zasad staranności i logiki'' - czytamy. Mec. Stępiński zwraca też uwagę na podejrzane zachowania policji: zwłokę w przesłuchaniu Piotra S., jego narady przez telefon, przyjazd na miejsce wypadku osób znanych kierowcy quada, które ''wkrótce po tym pojawiły się w komisariacie w Giżycku''.

Pismo pełnomocnika jest jednocześnie zawiadomieniem o popełnieniu przestępstw przez Marka B., kierującego drugim quadem, oraz prokuratora prowadzącego sprawę.

Markowi B. pełnomocnik rodziny zarzuca nieudzielenie pomocy ofierze wypadku. ''Z jego zeznań, które złożył kilka godzin po wypadku - a został przesłuchany w charakterze świadka! - wynika, że nie wie, dlaczego wsiadł na quada i odjechał'' - czytamy.

Według mecenasa prokurator miał obowiązek wszcząć z urzędu dochodzenie w sprawie o nieudzielenia pomocy.

Prokurator pokazuje akta

Bulwersuje też zachowanie prokuratora. Udostępnił on Piotrowi S. (traktuje go jak świadka) i jego pełnomocnikowi akta sprawy. Prawnika kierowcy dopuścił do przesłuchań innych świadków.

Ekspert od wypadków drogowych, niezwiązany z tą sprawą, mec. Wolfowicz: - Czasem zdarza się, że sprawca słuchany jest jako świadek. Ale udostępnienie akt to absolutnie niespotykane.

Pełnomocnik ojca Agaty Ch. zwraca uwagę, że Piotra S. i Marka B. łączą więzy rodzinne. ''Można więc zakładać, że przekazują sobie informacje ze śledztwa'' - pisze mecenas do prokuratora apelacyjnego. Zwraca się o wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec prok. Doroty Wądołowskiej, która udostępniała akta, a nawet karnego - za przekroczenie uprawnień.

Domaga się zabrania sprawy z Giżycka i przekazania innej prokuraturze. Najlepiej blisko Warszawy, skąd pochodzą pokrzywdzeni. Informuje o sprawie prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Prosi o nadzór nad nią.

Mijają kolejne dwa tygodnie.

W ostatni piątek prok. Orzechowski z Olsztyna informuje nas: - Zapadła decyzja o przeniesieniu śledztwa w sprawie tego wypadku do Prokuratury Rejonowej w Ełku. W tej samej prokuraturze prowadzone będzie też odrębne postępowanie. Chodzi o: niedopełnienie obowiązków służbowych przez policjantów, którzy pracowali na miejscu wypadku; przekroczenia uprawnień przez prokuratora prowadzącego tę sprawę; a także nieudzielenie pomocy ofierze wypadku przez Marka B. Giżycka prokuratura już nam wysłała akta, w najbliższych dniach przekażemy je do Ełku.



Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn wrz 12, 2011 23:52 
Offline
Oberspammer

Dołączył(a): Cz sty 17, 2008 21:55
Posty: 2010
Lokalizacja: Śródmieście, trzecie piętro
Alianccy spadochroniarze, zrzucani podczas D-Day w Normandii mieli na wyposażeniu linki stalowe z haczykami na końcach. Rozpięte nad szosą pomiędzy drzewami pomagały na niemieckich motocyklistów... jak ręką odjął. :evil:

_________________
We made it idiotproof. They grow better idiots.


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 12 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL