Gdzie się podziały dobre wzorce? poniedziałek, 04 październik 2010
Trzeba to przyznać z ręką na sercu – warszawskie ulice są w opłakanym stanie. Niestety, nie dotyczy to tylko tych, które na remont nie mogą doczekać się od lat, ale również takich, które właśnie dzięki remontowi miały się stać nowoczesną przestrzenią publiczną. Dlaczego więc się nie stały?
Ulicom w stolicy dolega tyle chorób, że ciężko je tutaj wymieniać. Degradacja nawierzchni, zaniedbana zieleń, zniszczone elewacje czy brak lokali usługowych to tylko kilka z nich. Miasto ma w rękach narzędzie pozwalające wyleczyć najpoważniejszą z dolegliwości – niską jakość przestrzeni publicznej. Dobrze zaprojektowany remont generalny ulicy (zwany czasem na wyrost rewitalizacją) daje nadzieję, że stanie się ona przestrzenią przyjazną dla wszystkich użytkowników – zmotoryzowanych i pieszych, mieszkańców i turystów. W ostatnim czasie natężenie takich remontów, obejmujących całą „przestrzeń między budynkami”, wyraźnie wzrosło. Niestety, jakość tych działań zbyt często pozostawia wiele do życzenia… Co gorsza, wiele „bubli” wynika już nie z oszczędności (co jeszcze można wybaczyć) ale z mentalności urzędników i projektantów, powielających złe wzorce z minionej epoki.
Hoża na odcinku Krucza-Marszałkowska, jedna z lepszych "dobrych praktyk" w zakresie projektowania ulic
Z zasady remont powinien oznaczać zmianę na lepsze. Tak jest w przypadku nowej ulicy E. Plater, na której naprędce planowana wymiana nawierzchni zamieniła się w „uderzeniowy remont”, obejmujący niemal wszystkie aspekty przestrzeni. Dzięki temu, po remoncie lepiej będzie i kierowcom (nowa, równa nawierzchnia zamiast „kraterów” i falującej kostki), i pasażerom autobusów (buspasy), i cyklistom (pas dla rowerów), i pieszym (nowe, estetyczne chodniki wolne od nielegalnego parkowania). Na dodatek, po środku powstanie efektowne DNA z kamieni i brzóz poprzecinane fortepianową klawiaturą przejść dla pieszych. Ta inwestycja ZDM łamie wiele stereotypów związanych z dotychczasową działalnością tej instytucji.
Czy to już Europa?Co innego niestety trzeba powiedzieć o śródmiejskim Zarządzie Terenów Publicznych. ZTP dało się dotąd poznać wzorcowymi remontami, z użyciem rozwiązań komunikacyjnych i estetycznych jakich nie powstydziłoby się niejedno miasto w Zachodniej Europie. Dość wspomnieć o wzorcowym remoncie ul. Hożej, gdzie chodniki są szerokie i z estetycznych płyt betonowych a miejsca parkingowe wyznaczono równolegle do jezdni. Na Czerniakowskiej na Solcu zastosowano ponadto zwężenia jezdni na przejściach dla pieszych by uspokoić ruch. Zarzutów nie można mieć też do remontów ulic Orlej czy Mokotowskiej przy pl. 3 Krzyży. Rozwiązania zastosowane przy tych remontach, choć w Europie wydają się oczywiste, u nas nadal należy doceniać jako wyjątki.
Ulica Żurawia: nowy chodnik i zatoki parkingowe
Tym większe zdziwienie, czy wręcz zdenerwowanie, ogarnia na widok dwóch najświeższych modernizacji ulic Śródmieścia. Można zadać sobie pytanie – co się stało? Gdzie się podziały wysokie standardy, europejskie doświadczenie i nowoczesne podejście do przestrzeni miasta? Ulica Poznańska, inwestycja flagowa, oczko w głowie burmistrza Śródmieścia, po remoncie tylko na pierwszy rzut oka wygląda lepiej. Owszem, udało się przywrócić zabytkowy bruk –od razu jednak pomazano go ordynarnie mnóstwem białej farby. Chodniki zostały wyremontowane, ale nadal nie służą do chodzenia: znaczna ich część zajęta jest przez miejsca parkingowe. Oczywiście, wytyczone „na skos”, w sposób najłatwiejszy i najmniej estetyczny, tak by upchać jak najwięcej pojazdów.
Trudno jest zrozumieć przesłanki skłaniające do takiego wyznaczania parkingów na chodniku. Krawężnik normalnym ludziom kojarzyć się powinien z oddzieleniem przestrzeni dla pieszych i samochodów. Na Poznańskiej jest tylko dodatkową barierą dla kierowców. Im więcej takich bezsensownych barier każe się im pokonywać, tym rzadziej będą oni dostrzegać te uzasadnione przeszkody. Nie jest to jak widać tak oczywiste, skoro chodnik nie służy pieszym nie tylko przed, ale i po remoncie. Aby dopełnić ponurego obrazu, nową nawierzchnię tuż po remoncie rozpruli wodociągowcy – więc nawet asfalt nie będzie już równy i bez łat.
Wyremontowany odcinek ulicy Poznańskiej
Mokotowska – salon czy ściek?Zapowiedź, jakoby przebudowywana ulica Mokotowska po remoncie była „Wilczo-Piękna” - tak reklamował ją (link) wiceburmistrz dzielnicy, brzmi groteskowo i nie ma z efektem docelowym nic wspólnego oprócz nazw sąsiednich ulic. Oprócz grzechu głównego, czyli miejsc parkingowych na skos, na chodniku, dostrzegamy inną niepokojącą rzecz. Projektant ulicy wziął sobie bowiem do serca ustawowe minimum i zafundował nam chodniki o szerokości 1,5 metra. Odejmując od tego słupki bądź zderzaki samochodów (jeśli gdzieś słupków zabraknie), można przypuszczać, że w wielu miejscach ciężko się będzie pieszym wyminąć. O powstaniu kawiarnianych ogródków można rzecz jasna zapomnieć. O ile na takie trudności przymykało się przed remontem oko, o tyle wydawanie publicznych pieniędzy na tego typu „bubel” wydaje się być nadużyciem. A przecież w wypowiedziach tych samych ludzi, którzy są odpowiedzialni za ten remont, Mokotowska miała być „salonem”, skupiskiem klubów i kawiarni, łącznikiem między Pl. 3 Krzyży a Marszałkowską…
Remontowany odcinek ulicy Mokotowskiej
Utracona szansaZwolennicy „czterech kółek” mogą się obruszyć, jednak efekt wspomnianych remontów i dla nich nie przynosi większej poprawy. Warto przypomnieć, że w obu przypadkach jezdnia jest jednokierunkowa. Nie brak więc miejsca na pasy postojowe: rozwiązanie proste, czytelne, na dodatek skłaniające do większej rotacji miejsc niż parkowanie skośne. Kto nie wierzy, że można w ten sposób urządzić przestrzeń ulicy, niech zajrzy na sąsiednią Hożą. To przykład dobitnie przypominający zasadę, o której włodarze dzielnicy chyba zapomnieli przy remontach Mokotowskiej i Poznańskiej. Zasadę mówiącą, że chodnik służy do chodzenia, jezdnia do jeżdżenia a zatoka parkingowa do parkowania. Ten prosty podział funkcji będzie, mamy nadzieję, przyświecał przy zapowiadanej kontynuacji remontu zarówno Poznańskiej (do Wilczej) jak i Mokotowskiej (do Pl. Zbawiciela). Może uda się wykorzystać nadarzającą się szansę lepiej, niż to zrobiono dotychczas.
autor:miki/frw