Jak się okazuje nieprawidłowe parkowanie to bzdury. Ech, już nawet ręce nie mają siły mi opaść...
http://policyjni.gazeta.pl/Policyjni/1,91152,8539348,Policjant__80_proc__mandatow_wlepiamy_za_bzdury.htmlCytuj:
Policjant: 80 proc. mandatów wlepiamy za bzdury
Tomasz Nowak TOK FM; Bartłomiej Dreśliński Gazeta.pl
2010-10-20, ostatnia aktualizacja 2010-10-21 13:55
- Zabroniono nam pouczać ludzi i zobowiązano, żeby każdą interwencję kończyć mandatowo - powiedział nam jeden z policjantów pracujących w warszawskiej drogówce. Funkcjonariusz zgodził się na rozmowę pod warunkiem zachowania pełnej anonimowości. Jak wynika z jego relacji, kierownictwo stołecznej policji wymaga od swoich podwładnych bezwzględnego karania kierowców mandatami nawet za najmniejsze przewinienia.
Policjanci czują się szantażowania i mają świadomość tego, że jeżeli nie spełnią oczekiwań przełożonych to poniosą konsekwencje - Jeżeli wracamy ze służby bez mandatu to od razu słyszymy od naczelnika, że komendant na to źle patrzy, a jak w przyszłości będą podwyżki czy nagrody to może nas to ominąć - opowiada policjant.
Co zatem stoi na przeszkodzie, żeby wlepiać mandaty przy każdej okazji i mieć tzw. święty spokój? Funkcjonariusze mówią, że zwykła ludzka poczciwość. Zdarzają się po prostu sytuacje, w których kierowca na mandat nie zasłużył i wystarczy udzielić mu pouczenia - Przyjeżdża matka z dzieckiem. Zostawia samochód na zakazie, bo dziecko chce do toalety. Wraca, po pięciu minutach a tam już waruje policjant z wyciągniętym bloczkiem mandatowym. W takich przypadkach trzeba brać wszystkie rzeczy pod uwagę, a nie ślepo wlepiać mandaty na prawo i lewo. Natomiast polecenie ustne, jakie jest u nas w jednostce zmusza policjantów żeby również i taką osobę ukarać - dodaje nasz rozmówca.
Mandaty za "bzdety"
Kodeks wykroczeń pozostawia policjantowi dowolność w kwestii oceny sytuacji i zastosowania adekwatnej kary. Funkcjonariusz bierze pod uwagę czy czyn został popełniony umyślnie, jaka była szkodliwość społeczna oraz stan finansowy konkretnej osoby. Dlatego polecenia o "nie pouczaniu" są przekazywane wyłącznie ustnie. Zgodnie z prawem nie można zmusić policjanta do stosowania jedynie mandatów karnych. - Niestety sugestiom ulegają najczęściej młodzi policjanci, którzy maja dwa, trzy lata służby. Oni po prostu się boją i karzą tych biednych ludzi tymi mandatami za jakieś bzdury - mówi funkcjonariusz.
Zdaniem naszego rozmówcy w Warszawie nawet 80 proc. mandatów nigdy nie powinno być nałożonych. - Są to mandaty za bzdety, które kwalifikowały się do zastosowania pouczenia. Taką podstawową bzdurą jest np. karanie człowieka, który zaparkował na zakazie postoju i stoi tam dwie czy trzy minuty - ocenia policjant.
Pouczenia a śmierć na drogach
Pouczenia tylko w szczególnych sytuacjach
Komenda Stołeczna nie potwierdza słów policjanta o zakazie pouczeń, ale przyznaje, że przełożeni poruszali ostatnio ten temat podczas rozmów z podwładnymi - Faktycznie na odprawach jest podkreślane, aby tylko w szczególnych momentach stosować pouczenia. Natomiast trzeba pamiętać, że w ostatnim czasie bardzo dużo złego dzieje się na naszych drogach, gdzie tak naprawdę te pouczenia mogą nie przynosić pożądanego efektu. - mówi Maciej Karczyński z Komendy Stołecznej Policji. - Pouczenia jak widzimy po statystykach doprowadzają do ofiar śmiertelnych - dodaje.
Nie pierwsza taka sprawa
Przypadek warszawskich policjantów nie jest pierwszym. W zeszłym roku pisaliśmy o strażnikach miejskich, którzy również usłyszeli, że nie wolno im pouczać. - Nieoficjalnie mówi się, że policjanci i strażnicy miejscy często dostają polecenia by z kary nagany (pouczenia) nie korzystać - mówił nam wówczas prawnik z Uniwersytetu Warszawskiego Łukasz Chojniak. Tymczasem jego zdaniem nagminne korzystanie z drugiej możliwości, czyli mandatu może przynieść skutek odwrotny od oczekiwanego. Zdaniem Chojniaka automatyczne stosowanie kary grzywny, może stwarzać wrażenie, że państwo chce zarobić na obywatelu.
Podobnego zdania jest policjant, z którym udało nam się porozmawiać - Chodzą plotki po jednostce, że takie polecenia są spowodowane dziurą finansową i władze chcą wpompować kasę do budżetu miasta - mówi.
Rozumiem, że anonimowy policjant może być idiotą, ale dziennikarz może to wyprostować w artykule, stwierdzając choćby, że nieprawidłowe parkowanie nawet przez 10 sekund może być przyczyną śmiertelnego wypadku. Przecież zakazy parkowania nie stawia się po to, żeby "szykanować tych biednych kierowców", tylko dlatego, że parkowanie w tych miejscach może stwarzać niebezpieczeństwo...