Dowcipy rzecz gustu.
Takie wymyśliłem:
--------------
Pieszy usłyszał plotkę, że robią przejście na jego ulicy. Pędzi je zobaczyć a tam przejście drugą stroną ulicy.
--------------
Idzie mama z synkiem po Warszawie. Synek ciągnie mamę, żeby przejść prosto przez skrzyżowanie ulic, ale mama oponuje: "Stój Andrzejku, to niebezpieczne. Poza tym, widzisz tych panów w mundurach? Jeśli nas zobaczą, to złapią i zawiozą na komendę. Ale spójrz, tam jest przejście podziemne". Mama z synkiem zeszli do podziemia i idą, idą i idą za Idą aż tu nagle u góry otwiera się pokrywa i wpada granat.
--------------
Tu dowcip przerobiony z internetowego źródła:
Piesi zorganizowali Wielki Wyścig Samochodowy na przedmieścia. Kilku kierowców ustawiło się na pasach czekając na zielone światła, które się szybko zapaliły i start - kierowcy ruszyli z piskiem opon, ale zaraz potem utknęli w korkach. Stoją i stoją, podeszli do nich piesi organizatorzy i zaczęli strzelać. Ciężko ranni kierowcy lekko osunęli się przypięci pasami do foteli. Ich trud się kończy. Nie ma wyścigu, nie ma mety, nie ma przedmieścia. Jest tylko ból, mróz, halucynacje i nieudana próba ucieczki z gułagu.
--------------
Idzie przedszkolak przez miasto a tam ani jednej żywej duszy tylko auta śmigają w tę a w tamtą. Wtem patrzy a tu przejście podziemne ze schodami ruchomymi w dół. Myśli sobie "przejdę sobie" i jak pomyślał tak zrobił. Gdy dotarł do podziemia zobaczył tłumy ludzi. Zaczął się między nimi przeciskać do wyjścia, ale nigdzie nie mógł go znaleźć - były wejścia, schody, zjazdy, ale nigdzie wyjścia. Zaczepił więc św. Mikołaja, który akurat obok z założonymi rękami opierał się o ścianę:
- wie Święty, gdzie jest wyjście?
- No właśnie nie ma - rozłożył ręce Mikołaj.
--------------
Schody - jak sama nazwa wskazuje - służą do schodzenia
Łatwiej panować nad ludźmi, gdy tkwią ukryci w podziemiach.
-------------