Chodzi mi o przekonywanie ludzi. Jak to się odbywa, kiedy zechcą ludzie zrezygnować z samochodów i zgodzić się na ich usunięcie?
Wydaje mi się, że to nie jest kwestia pieniędzy, przynajmniej nie bezpośrednio. Nie jest to tylko kwestia infrastruktury, potrzebna jest jeszcze pewna refleksja mieszkańców na temat ruchu samochodowego. Rozumiem, że na usunięcie aut potrzeba czasu, który dzieli się na etapy.
Ile tych etapów jest? Czy można nimi zarządzać?
Macie jakieś pomysły? Strategie?
Wczoraj byłem na spotkaniu grupy, nazwijmy to, ruchu miejskiego.
Jest sprawa, że za 90.000.000 z UE miasto chce zbudować środku miasta centrum przesiadkowe i wygląda to na jakiś szwindel albo przynajmniej marnotrawną głupotę. Centrum przesiadkowe istnieje tam właściwie od dawna, bo są już dworce: autobusowy i kolejowy obok siebie - normalna sprawa. Jedyną nowością, którą wniosła by ta budowa, to parking na 900 aut. Nie planuje się polepszenia jakości transportu publicznego (poza tym, że mają być ogrzewane poczekalnie).
No i właśnie. W grupie przyjęto tezę, że parking by się przydał, bo "w mieście brakuje miejsc parkingowych". Lokalizacja się nie podoba, bo do ścisłego centrum od tego parkingu byłoby ze 300 metrów a przecież każdy woli zaparkować jak najbliżej celu podróży (rozumiem, że np. u drzwi tego celu podróży).
Ja się za bardzo nie odzywałem w obawie, że moje twierdzenia, że "w mieście nie brakuje miejsc parkingowych, tylko jest za dużo samochodów" czy że "skoro do przystanku ma się mieć 400 m. w linii prostej, to czemu do parkingu tyle nie miałoby być?" byłyby zbyt wywrotowe i burzyłyby przyjętą zgodę. Uważam, że na obecnym etapie ogólnego poglądu na ruch samochodowy mało jest szans na przekonanie ludzi do jego usunięcia.
Uważam, że usunięcie samochodów jest dobrym pomysłem, bardzo głęboko pozytywnym. Można powiedzieć, że "to tylko moja opinia", ale mozolna praktyka miast zachodnich, z którymi się porównujemy pokazuje, że mogę mieć rację.
Co robić? Organizować wykłady? Póki co robię wizki miasta bez samochodów.
Np. rozpoznajecie opuszczone mieszkania? Widzicie liche witryny, zamurowane witryny, szczerby po wyburzonych budynkach? To wszystko dlatego, że tak na prawdę jest tu wielopasmowy ruch samochodowy. Ja przerobiłem to miejsce na miejsce spotkań sąsiadów, miejsce w którym miło przebywać - przypuszczam, że jest to sposób na odżycie miasta. Ale robienie takich obrazków jest czasochłonne, to jest zdecydowanie za mało.
Macie jakieś własne obserwacje, doświadczenia na ten temat?