============================
olek napisał(a):
Rozumując w Twój sposób należałoby skasować np. opłaty za prąd, ogrzewanie czy wywóz śmieci, żeby zachęcić do oszczędzania energii i śmiecenia mniej. Ciekawa teoria, ale praktyka pokazuje, że skuteczne jest podejście dokładnie odwrotne.
Praktyka pokazuje, że odkąd wprowadzono opłaty parkingowe to z każdym ich wzrostem spada liczba aut w Warszawie?
olek napisał(a):
Rozumując w Twój sposób należałoby skasować np. opłaty za prąd, ogrzewanie czy wywóz śmieci, żeby zachęcić do oszczędzania energii i śmiecenia mniej. Ciekawa teoria, ale praktyka pokazuje, że skuteczne jest podejście dokładnie odwrotne.
Kogo zachęcić? Na pewno nie mieszkańców.
olek napisał(a):
Rozumując w Twój sposób należałoby skasować np. opłaty za prąd, ogrzewanie czy wywóz śmieci, żeby zachęcić do oszczędzania energii i śmiecenia mniej. Ciekawa teoria, ale praktyka pokazuje, że skuteczne jest podejście dokładnie odwrotne.
E tam "w mój sposób".
Po prostu uważam, że opłata parkingowa, choć może mieć na kierowców wpływ zniechęcający, to ostatecznie legitymuje i konserwuje istnienie ruchu samochodowego w mieście.
(Poza tym nie podoba mi się to, że dopuszcza się do sytuacji, w której parking może na siebie zarabiać.)
Uważam, że lepiej jest po prostu parkingi likwidować (ewentualnie część z nich odtworzyć w bocznych rewirach, do których łatwo dojechać - wyraźne oznakowanie, żeby kierowcy nie krążyli po mieście robiąc tłok. Chodzi też o to, żeby kierowcy musieli się kawałek przejść i przez to nabrać trochę pieszej perspektywy miasta. Poza tym myślę, że obecne rozwiązanie oswaja ludzi z widokiem masy samochodów w mieście, co uważam za niepożądane.)
-------
Co do energii i odpadów, to nie jesteśmy na tym samym etapie co z ruchem samochodowym. Energia jest państwowa a produkcja odpadów bardzo rozdrobiona Miasto nie ma wpływu na ilość odpadów a na liczbę aut ma. Poza tym uważam, że samochodów powinno być jak najmniej, a odpadów niekoniecznie. Odpady i ich recykling są czymś jak najbardziej naturalnym w przyrodzie. Uważam, że problemem jest ich jakość i słabość recyklingu.
Z drugiej strony podoba mi się też świat sprzed 30, 50, 100 lat, gdy ludzie chodzili do sklepu po mleko z własną butelką, torby były szmaciane itp.
olek napisał(a):
Ratnik napisał(a):
Miasto powinno znaleźć sposób zarabiania na braku aut a nie na ich obecności. A opłaty parkingowe to niestety zarabianie na ich obecności.
Ale miasto już ma taki sposób - np.
ogródki kawiarniane, które z metra kwadratowego przynoszą o rząd wielkości większy przychód. Poszukaj sobie np. doniesień prasowych o przepychankach między ZDM a knajpami na placu Trzech Krzyży w tym zakresie.
Z drugiej strony pasażerowie komunikacji miejskiej płacą za bilety ZNACZNIE więcej niż kierowcy za parkowanie, a wcale nie widać chęci miasta do rozwoju tej usługi i pozyskiwania nowych klientów.
Tak.
Ciekawa historia z tymi stolikami. Nie lubię tego, że się je wystawia na chodnikach, ale lubię to, że pomagają widzieć otwartą przestrzeń śródmieścia, jako miejsce, gdzie można się spokojnie delektować smakiem. Z mało której perspektywy jak ta obok przejeżdżający samochód wydaje się aż tak obrzydliwy (czyli zniechęca do siebie). Poza tym kierując samochodem mija się ulice raz dwa bez rozglądania. Klienci ogródków mają czas i możliwość przyjrzeć się ludziom, kamienicom... kultura ogródków wydaje mi się więc sprzeczna z kulturą jazdy samochodem.
Co do opłaty za metr kwadratowy ogródka. Gdyby ogródków było tyle co parkingów, to ten biznes za takie opłaty wcale nie byłby taki opłacalny.
olek napisał(a):
Ratnik napisał(a):
Miasto powinno znaleźć sposób zarabiania na braku aut a nie na ich obecności. A opłaty parkingowe to niestety zarabianie na ich obecności.
Ale miasto już ma taki sposób - np. ogródki kawiarniane, które z metra kwadratowego przynoszą o rząd wielkości większy przychód. Poszukaj sobie np. doniesień prasowych o przepychankach między ZDM a knajpami na placu Trzech Krzyży w tym zakresie.
Z drugiej strony pasażerowie
komunikacji miejskiej płacą za bilety ZNACZNIE więcej niż kierowcy za parkowanie, a wcale nie widać chęci miasta do rozwoju tej usługi i pozyskiwania nowych klientów.
Tak.
Z jednej strony:
Nie mam tu danych, ale myślę jednak, że bezpośredni koszt organizacji i utrzymania jednostki taboru zbiorkomu jest o wiele, wiele wyższy niż organizacji i utrzymania parkingu.
Z drugiej strony:
Decydenci jeżdżą autami i chyba porzucą je dopiero pod przymusem. Moim zdaniem decydenci to ludzie, których wyjątkowo podnieca władza, dlatego hołdują hierarchicznej strukturze społeczeństwa, więc są wyjątkowo niechętni brataniu się z ludźmi w komunikacji publicznej. W ogóle polskie społeczeństwo jest stosunkowo mało egalitarne, lubi hierarchię.
Decyduje Cała gama czynników a opłata jest tylko jednym z nich.
=============================================================
green_green_yellowJa się z Tobą zgadzam, jednak moim zdaniem informacja, że klient zapłacił, w ogólnym odczuciu szczególnie uprawnia klienta to bycia w miejscu, w którym jest.
======
Ta retoryka wojenna brzmi oszołomsko, nie wiem jednak jak jej zaprzeczyć; po prostu widzisz temat szerzej i pewnie masz rację.
Mnie kiedyś zastanowiło, że chodząc po mieście stale musisz się rozglądać, czy coś nie przyjedzie i cię nie zabije - to już w dżungli jest chyba bezpieczniej; człowiek czuje się jak jakiś banita na nielegalnym powrocie albo właśnie jak taki podczłowiek podczas okupacji. Po mieście chodzisz wzdłuż jakichś barierek - szkoda, że nie są pod prądem - byłyby pięknym przykładem elektrycznego pastucha. Żeby przejść na drugą stronę ulicy, musisz szukać specjalnego przejścia ze specjalną świetlną sygnalizacją, którą wybudza się specjalnym guzikiem. O! Taka sygnalizacja to taki elektryczny pastuch.
4/5 ulicy to jezdnia - czyli przestrzeń na której przebywanie wymaga specjalnego pozwolenia; trzeba być w samochodzie i mieć prawo jazdy albo jako pasażer być pod opieką kogoś z prawem jazdy. Jako pieszy właściwie nie masz prawa w tej przestrzeni przebywać poza specjalnymi przejściami, na których rozkazują jakieś światła.
Do analogii wojennych dodałbym jeszcze przejścia podziemnie, które kojarzą mi się z kanałami podczas Powstania Warszawskiego - wtedy też ludzie korzystali z takich podziemnych przejść ze względu na niebezpieczeństwo panujące na powierzchni.