Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 13 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pt paź 08, 2010 12:32 
Offline
Greenpisarz

Dołączył(a): Śr sty 03, 2007 22:44
Posty: 630
Lokalizacja: Wawa/Praga Północ
Akcja "Parkuj po Ludzku" rozpoczęła się blisko wyborów. Ciekawe czy coś z niej wyniknie - jak dotąd nikt z kandydatów nie podjął tematu (boją się kierowców?). Tymczasem całkiem niezły artykuł:

Cytuj:
Amsterdam, Londyn, Berlin. Warszawa pójdzie ich drogą?
Dariusz Bartoszewicz, Katarzyna Jaklewicz, Krzysztof Śmietana
2010-10-08, ostatnia aktualizacja 2010-10-07 23:48

Kopenhaga staje się rajem pieszych i rowerzystów. W centrum Amsterdamu da się już jeździć tylko wolno - na sprzęgle i hamulcu, a parkowanie kosztuje nawet kilkadziesiąt euro. W Londynie za odholowanie auta skasują nas na 300 funtów. Podobnie jak w Berlinie - na chodnikach zero parkowania.

Podróżujemy po Europie, robimy zdjęcia, wypoczywamy, dziwimy się: ach jak za granicą przyjemnie i wygodnie, jak miło w miastach. Dlaczego u nas tak nie jest? Bo w Polsce rządzi samochód, a pieszy - pod ścianę! Najlepiej, żeby zniknął, zapadł się pod ziemię, bo przeszkadza na chodniku. Matka z dzieckiem i niepełnosprawny też.

Problemy, z jakimi dziś boryka się Warszawa, zostały na Zachodzie już dawno opisane i rozwiązane. Nikogo nie dziwi, że za wjazd do centrum miasta samochodem pobiera się myto, że miejsce w garażu podziemnym czeka na chętnych, ale tych z grubym portfelem. Wystarczy przygotować kilkadziesiąt euro, by mieć miejsce parkingowe nawet na cały dzień - do białego rana.

Najlepsze wzorce urządzania miast, w których na pierwszym miejscu jest pieszy, rowerzysta i osoba niepełnosprawna, na drugim komunikacja publiczna, a prywatny samochód dopiero na szarym końcu, płyną ze Skandynawii i Półwyspu Jutlandzkiego. Zrozumiał to świat, który właśnie tam szuka inspiracji i zleca przeprojektowywanie swoich metropolii sterroryzowanych przez samochody w Ameryce, Australii, krajach azjatyckich. Włodarze Melbourne, Vancouver czy Nowego Jorku chcą, by było choć trochę tak jak w Kopenhadze. Wszyscy zrozumieli, że samochód morduje miasta i zabija relacje między ludźmi.

Pieszo-rowerowy cud kopenhaski

Stroget, główna ulica Kopenhagi, została przekształcona w trakt pieszy już w 1962 r., czyli blisko pół wieku temu. Co roku władze likwidowały 2-3 proc. miejsc parkingowych. Właściciele sklepów i lokali załamywali ręce, że to koniec ich biznesów i pewne bankructwo, bo klient musi przecież podjechać blisko. Nie brakowało opinii, że deptaki sprawdzają się tylko w krajach i miastach na Południu, w basenie Morza Śródziemnego, gdzie klimat jest łaskawszy. Padały argumenty, że "aktywność miejska po prostu nie leży w tradycji północnoeuropejskiej".

"Dziś ta główna piesza ulica jest wypełniona do granic możliwości ludźmi, spacerującymi, siedzącymi, obserwującymi wydarzenia, grającymi muzykę i rozmawiającymi. Ewidentnie - pierwotne obawy były bezpodstawne, zaś życie miejskie w Kopenhadze było wielce ograniczone (...)" - przypomina urbanista prof. Jan Gehl w książce "Życie między budynkami. Użytkowanie przestrzeni publicznych".

Do 2000 r. z 18 placów w mieście udało się usunąć samochody. Zamiast nich jest tam teraz 1500 ławek i 5 tys. miejsc w kawiarniach. Liczby oszałamiają. W 1968 r. trakty piesze zajmowały w Kopenhadze już 20,5 tys. m kw., w 1986 r. - 55 tys., a w 1995 r. - 71 tys.. Ten proces ograniczania przestrzeni dla samochodów zdaje się nie mieć końca, podobnie jak przyrost kilometrów ścieżek rowerowych. Władze duńskiej stolicy postawiły sobie za cel, by za pięć lat połowa wszystkich dojazdów do pracy odbywała się na dwóch kółkach (na razie jest to "tylko" 36 proc., 27 proc. - samochodem). Pedałują wszyscy, nawet prezesi w garniturach i pracownicy magistratu. Liczba samochodów na 1000 mieszkańców jest najniższa w Europie i wynosi już tylko 208.

Prof. Gehl pół roku temu wygłosił w Warszawie fascynujący wykład. Jego najkrótszy przepis na lepsze miasto brzmiał tak: - Szersze chodniki, więcej ścieżek rowerowych, priorytet dla komunikacji publicznej, utrudnienia dla samochodów. Warszawo, Pójdź tą drogą!

Nikt z ratusza nie usłyszał jego apelu, a wiosenna akcja "Kręć Warszawo" okazała się całkowitą porażką. Urzędowi miasta udało się zamontować... jeden stojak na rowery. Tak gonimy świat.

Amsterdam spacyfikował auta

Holendrzy pokazali, jak postępować z samochodami, by dało się z nimi żyć. Można podjechać nawet pod same drzwi wejściowe do kamienicy, ale ruch odbywa się "na warunkach dyktowanych przez pieszych", a uliczka meandruje. Kierowca musi się wolno toczyć, ma obowiązek przepuścić przechodniów i rowerzystów i uważać na bawiące się dzieci. Trzeba jechać z nogą na sprzęgle i hamulcu. Zmotoryzowany jest intruzem i czuje to wszędzie - już przez sam sposób urządzenia nawierzchni, bo lokalne ulice "zaprojektowane są ewidentnie jako obszary piesze", tylko rowerzyści są jeszcze uprzywilejowani.

Na stronach internetowych o Amsterdamie nie brakuje rad, by nie wjeżdżać samochodem do centrum, bo nie warto. Lepiej zostawić auto daleko od Śródmieścia, np. na tanim parkingu typu "Park+Ride" i przesiąść się do komunikacji publicznej. Kto nie chce zrezygnować z samochodu, ten słono zapłaci. Jeśli zamierzamy zaparkować na wiele godzin, warto wykupić dzienny bilet za ponad 26 euro. Ale uwaga! Jest ważny tylko w godz. 9-19, za noc płaci się dodatkowo. Przy całodobowym postoju należy się już liczyć z wydatkiem 40 euro. Bardziej opłacalny jest abonament tygodniowy - niecałe 160 euro.

Zyski z haraczu parkingowego pozwalają na fantastyczne inwestycje. Władze Amsterdamu dokonały drastycznej zmiany w samym sercu miasta. Na Museumplein (Placu Muzeów) między Rijksmuseum (Narodowym) a Van Gogh Museum jeszcze kilkanaście lat temu w najlepsze jeździły samochody. Teraz jest pięknie urządzona przestrzeń dla pieszych, kusi olbrzymi trapezoidalny trawnik ze szpalerem drzew. Pod spodem tego zielonego placu znajduje się supermarket i parking podziemny. Wejście do nich prowadzi przez narożny budynek wtopiony w krajobraz z dachem porośniętym trawą, po którym można chodzić. Jest miejsce na 600 samochodów, za godzinę płaci się 4 euro, a za cały dzień nie więcej niż 44 euro.

Na samym przedpolu Rijksmuseum powstał zaś plac dla pieszych. Na głównej osi mamy ogromny zbiornik z wodą, który zimą zamienia się w lodowisko. Z boku działają pawilony kawiarniane, w pobliżu są różne atrakcje dla dzieci. Samochody zostały zmarginalizowane.

Przebudowa placu, która zakończyła się w 1999 r. to dzieło szwedzkiego architekta krajobrazu pracującego głównie w Danii - Svena-Ingvara Anderssona (1927-2007).

W Londynie holowanie za 300 funtów

Londyn nie tylko trzyma kierowców z dala od chodników, ale w ogóle od centrum miasta. Żeby tam wjechać w dni powszednie, trzeba zapłacić osiem funtów (tzw. Congestion Charge, czyli opłata od zatłoczenia). To więcej, niż kosztuje całodniowy bilet miejski (od ok. pięciu do ośmiu funtów w zależności od strefy), więc wyprawa samochodem do centrum, zwłaszcza w pojedynkę, przestaje się opłacać. Nawet jeśli się na to zdecydujemy, za postój na miejscach parkingowych tak czy owak trzeba dodatkowo zapłacić.

Po centrum swobodnie mogą się zaś poruszać autobusy, pojazdy niepełnosprawnych, taksówki oraz motory i rowery. Mieszkańcy mają 90-procentową zniżkę.

Na obrzeżach miasta jest taniej, ale nie łatwiej. W większości dzielnic (także tych sporo oddalonych od centrum) trzeba mieć pozwolenie na parkowanie pod własnym domem. Uzyskanie go nie jest kosztowne (ok. 25 funtów rocznie w zależności od dzielnicy), ale wymaga załatwienia formalności m.in. wysłania dokumentów potwierdzających, że mieszkamy w danej okolicy. Dla zmotoryzowanych gości trzeba kupić jednodniowe bilety.

Nawet tam, gdzie parkowanie pozostaje darmowe, pod żadnym pozorem nie wolno nawet jednym kołem stawiać samochodu na chodniku ani na zebrze. Co więcej, na stronie londyńskiego magistratu czytamy: "Nie ma znaczenia, kto jest właścicielem chodnika". Chodnik jest dla pieszych - i już. Nawet rowerzyści mogą po nim co najwyżej prowadzić swoje bicykle.

Samochód można stawiać na jezdni wyłącznie wzdłuż chodnika. Byle niezbyt daleko od niego - za to też jest mandat. Zwykle na asfalcie namalowane są linie, które mają trzymać kierowców w ryzach.

Przepisów lepiej przestrzegać - specjalne służby (traffic wardens) działają szybko i bardzo skutecznie - na nic zdają się płacze i negocjacje. Parkowanie w zakazanych miejscach kończy się założeniem blokady na koła i odholowaniem auta za miasto. Odzyskanie go kosztuje ponad 300 funtów.

Berlińskie chodniki tylko dla pieszych

W Berlinie pieszy ma dużo miejsca na chodnikach. Tak jak w większości miast Europy trotuar jest "święty" - kierowcy nie mają prawa na nim stawiać samochodów. Dominuje parkowanie na jezdni, wzdłuż krawężnika. W centrum kierowcy nie mają zresztą zbyt dużo przestrzeni. Nawet na szerokich alejach np. na Tauntzienstrasse, która łączy się ze słynnym Ku-dammem spośród trzech pasów tylko jednym mogą jeździć samochody osobowe. Drugi to buspas, a trzeci jest przeznaczony do parkowania. Równocześnie w centrum można jednak spotkać kilkupoziomowe parkingi przyklejone do kamienic.

Na wielu ulicach Berlina samochody utykają jednak w korkach. Łatwiej jeździć komunikacją. Wiele osób chwali rozbudowaną sieć połączeń szynowych: U-Bahn (metro) i S-Bahn (szybka kolej miejska). Władze Berlina wprowadzają strefy tzw. uspokojonego ruchu na kolejnych ulicach. Na krótkim odcinku prowadzącej do Bramy Brandenburskiej alei Unter den Linden obowiązuje nawet prędkość 10 km na godz., a na pozostałych odcinkach - 30 km na godz.


btw. a reklamy kontekstowe (!?) google'a proponują w tym artykule zakup samochodu nissana, toyoty lub chevroleta...


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn paź 18, 2010 19:26 
Offline
Zielony Oszołom

Dołączył(a): Pt lut 02, 2007 17:46
Posty: 523
Lokalizacja: Kąty Węgierskie
Nie wiem gdzie to wrzucić, wiec wrzucę tu. Jeden z moich ulubionych piosenkarzy w dość ciekawym teledysku - pomyśle na performance :)

http://www.tekstowo.pl/piosenka,badly_d ... usion.html

_________________
Nie taka zła jak ją malują
DobraStronaPolski.pl


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: N sie 21, 2011 21:54 
Offline
Zielony Oszołom

Dołączył(a): Wt sty 30, 2007 16:03
Posty: 487
Lokalizacja: Bielany
Stowarzyszenie, które nęka władzę

Władza to poważna sprawa. Wymaga godności i piedestału. No i pewnego dystansu do motłochu. A są ludzie, którzy za żadną cenę nie chcą tego pojąć. Uważają, że władza jest dla ludzi, a nie odwrotnie.

Weźmy Stowarzyszenie Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich (SLLGO). Ono uważa, że każda władza to taka sama robota jak portier czy nawet szofer, a od takich ludzi można wymagać realizacji zobowiązań, których się podjęli.

Mało tego, działacze SLLGO są przekonani, że nie tylko można, ale nawet trzeba władzę kontrolować. Gorzej: szkolą ludzi do tego, żeby patrzyli władzy na ręce. Podają do sądu premiera Tuska i prezydenta Komorowskiego. I wygrywają. Jak mówią liderzy SLLGO, podczas ich szkoleń ludzie nie chcą wierzyć, że można pójść do wójta i zażądać - właśnie, zażądać! - od niego informacji, a on nie ma prawa nawet spytać, po co. Że można kazać udostępnić w urzędzie gminy faktury robót z wykonanych na rzecz gminy i za gminne pieniądze. pod względem świadomości praw i świadomości służebności władzy jesteśmy na razie gdzieś tak na poziomie dynastii Rurykowiczów.

Ludzie z SLLGO organizują szkolenia. Bezpłatne. W projekcie Pozarządowe Centrum Dostępu do Informacji Publicznej rocznie udzielające ok. 500 porad. A w ogóle ? rocznie ok. 1200 w sprawach transparentności działań władzy.

W sądzie jest np. sprawa przeciwko Kolejom Mazowieckim i Kolejom Przewozy Regionalne o odmowę udostępnienia informacji o zmianach w rozkładach jazdy i likwidacji niektórych połączeń. SLLGO pomaga uzyskać odpowiedź na proste pytanie: na jakiej podstawie zniknęły niektóre połączenia? Odpowiedź, że tak kolejom wyszło z badań, nie jest zadowalająca. Stowarzyszenie żąda okazania tych badań. Wobec uporczywych odmów sprawa trafiła do sądu. Spółki kolejowe mogą przegrać.
(...)

Działacze SLLGO produkują coraz więcej takich upierdliwców, jak oni sami. Projekt "Mocnastraż? to nic innego jak mnożenie się przez pączkowanie ? wspieranie lokalnych instytucji i całkiem prywatnych ludzi w ich chęci kontrolowania wszystkiego, co robi lokalna władza. Uczą, jak to robić, by było skuteczne. Jeżeli władza jest oporna ? skarżą do sądów, wyręczając w tym małe miejscowe organizacje, które po prostu boją się iść do sądu przeciwko lokalnym wszechmocnym kacykom. Urządzają konkursy na najlepsze i najgorsze udostępnianie informacji przez polskie urzędy. W zeszłym roku pierwsze miejsce wśród najgorszych zajął prezydent Szczecina, który nie dość że chce pobierać pieniądze za udostępnianie informacji, która się należy mieszkańcom jak psu buda, to na dodatek olewa kolejne orzeczenia sądów zwracających na to uwagę. Stowarzyszenie zachęca też ludzi, by przyglądali się wydawaniu publicznych pieniędzy. Uczy też tego, jak kontrolować. W 16 gminach przeszkoleni przez SLLGO mieszkańcy sprawdzają, na co idą pieniądze z tzw. funduszu korkowego - kasy pozyskiwanej z wydawania zezwoleń na sprzedaż alkoholu.

Działacze stowarzyszenia wyszkolili 50 osób z różnych miejscowości, które ukończyły internetowo-stacjonarne kursy "działań strażniczych". Ludzie ci korzystają teraz z prawa dostępu do informacji publicznej - absolwenci kursów zajmują się choćby takimi tematami, jak: jak wygląda nauczanie religii w przedszkolach i miejscowe podatki.

Na miejscu rządu i służb specjalnych zacząłbym się przyglądać SLLGO. To nie terroryści są groźni dla władzy w Polsce. Przez krecią robotę stowarzyszenia za jakiś czas życie premierów, ministrów, posłów, radnych, burmistrzów i wójtów może stać się naprawdę nieznośne - ani się nakraść, ani upajać władzą. Straszne.

Maciej Wiśniowski

Całość http://www.nie.com.pl/art25151.htm

_________________
--
pzdr.

Jack


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Śr wrz 12, 2012 22:27 
Offline
Stały Bywalec

Dołączył(a): Pt lis 18, 2011 13:25
Posty: 164
Duńska reklama komunikacji publicznej.
http://www.youtube.com/watch?v=N_Si6Jg8-ds&feature=player_detailpage
Znalezione na http://www.joemonster.org :)


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pn paź 08, 2012 12:26 
Offline
Stały Bywalec

Dołączył(a): Pt lis 18, 2011 13:25
Posty: 164
I jeszcze raz: ferrari vs autobus
http://www.youtube.com/watch?v=rnTmbxkafaY&feature=player_embedded


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Cz paź 25, 2012 10:48 
Offline
Początkujący

Dołączył(a): Cz paź 25, 2012 10:46
Posty: 1
miroslavka napisał(a):
Duńska reklama komunikacji publicznej.
youtube.com/watch?v=N_Si6Jg8-ds&feature=player_detailpage
Znalezione na joemonster.org :)



Ci to przynajmniej mają jakieś pomysły na reklamy...

fotografia ślubna Sanok
pasy transportowe
oprawki Oakley


Ostatnio edytowano Wt cze 23, 2015 20:12 przez panoramix69, łącznie edytowano 2 razy

Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Śr lut 13, 2013 8:03 
Offline
Zielony Oszołom

Dołączył(a): So cze 09, 2007 14:46
Posty: 984
Lokalizacja: Belany
Obrazek

Gdy tylko robi się ciepło dzieci zaczynają spędzać czas na dworze, a ulice i chodniki często pokrywają się kolorowymi malunkami. Przechodnie po pewnym czasie przestają na nie zwracać uwagę, lecz nie sposób przejść obojętnie obok rysunku tego chłopca.

http://www.kampaniespoleczne.pl/kampani ... a_chodniku


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Cz lut 14, 2013 12:57 
Offline
Oberspammer

Dołączył(a): Śr sty 03, 2007 20:18
Posty: 2049
Lokalizacja: Z Warszawy
Mały chłopiec na ulicy! To propagowanie niestosowanych społeczne zachowań, ba... niebezpiecznych! Porusza [szczerze]. Ale tam żyją ludzie nie wilki.

_________________
Byłem i jestem jawny, świadomy oraz chętny do współpracy.


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pt sie 23, 2013 13:03 
Offline
Stały Bywalec

Dołączył(a): Pt lis 18, 2011 13:25
Posty: 164
Traktuj rowerzystę jak konia :)

http://www.kampaniespoleczne.pl/kampanie,2878,widzisz_rowerzyste_pomysl_ze_to_kon

Cytuj:
See cyclist. Think horse (Widzisz rowerzystę. Pomyśl, że to koń); Let’s all get along. Follow the nice way code (Dogadajmy się. Po dobroci)


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: Pt sie 23, 2013 13:37 
Offline
Stały Bywalec

Dołączył(a): Wt gru 11, 2012 13:01
Posty: 118
Nie każdy ma kwadratową szczękę... Poza tym w polskich warunkach to mogłoby oznaczać poganianie batem, targi z męczeniem zwierząt i transporty do rzeźni.

8-)

_________________
"Samochód to dla Polaka emanacja jakiejś boskości"


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 13 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 61 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL