Widzę, że generalnie się zgadzamy
Co do szczegółów.
motocyklista napisał(a):
> Podobne uczucia mam wobec motocyklistów ruszających spod świateł i
> jadących na tylnym kole.
A tu juz nie koniecznie. Wielkiego zagrozenia to nie stwarza, świadczy co najwyżej o braku.... hm.. dobrego smaku.
Nigdy nie jechałem na motocyklu, ale generalnie argumentacja Monty'ego trafia do moich laickich przekonań. Nie wierzę, że ktoś, kto jedzie na tylnym kole, ma takie samo panowanie nad pojazdem i ogląd sytuacji na drodze, jak ten, który jedzie na dwóch.
Cytuj:
Nie wiem do czego dokładnie pił Monty. Ale jeśli się trafi tylko jeden sfrustrowany baran, który poczuje się zainspirowany pomysłem z olejem? A poślizg na motorze to nie to samo, co potknięcie się na chodniku przez pieszego. A jeśli trafi na innego barana, który ma fantazję jechać akurat grubo ponad setke, to wielkich szans na przeżycie nie będzie miał.
Jasne.
Cytuj:
Zwróciłem uwagę na post Monty'ego, bo razi mnie bardzo częste wrogie podejście wobec kierowców samochodów i motocykli. Często można to też zauważyć na forach rowerowych. Łącznie z infantylną modą nazywania samochodów blachosmrodami
Wiesz, to jest tak, że w na polskich drogach w ogóle brakuje wczucia się w innych użytkowników drogi. Kierowcy psioczą na rowerzystów, że to zawalidrogi, rowerzyści na kierowców, że są złośliwi, kierowcy i rowerzyści na motocyklistów (motocyklistów to akurat nie lubią prawie wszyscy). Nie lubi się jeszcze pieszych, taksówkarzy, samochodów dostawczych, tirów i wielu innych - w zależności od punktu siedzenia. Wiele kłopotów można by rozwiązać, gdyby wszyscy sobie trochę odpuścili. Ale współpraca w narodzie jest słabo rozwinięta, a poza tym Polacy dają się łatwo antagonizować i szczuć na siebie nawzajem - bo czym, jak nie szczuciem jednych na drugich, było zwalanie winy za Rospudę i wiadukt przy Andersa na zielonych?
Moim zdaniem jednak największy brak szacunku dla wszystkich przejawiają zarządcy dróg. Oczywiście Monty ma rację, instytucje takie jak ZDM i ZMiD najbardziej zabiegają o względy kierowców, a pozostałych użytkowników dróg planowo i ciągle ignorują i dyskryminują.
Sam przyznajesz, że motocykliści w wielu przypadkach twardo pracują na swoją złą markę - przez lata nie widziałem w Warszawie ani jednego motocykla, który by jechał przepisowo lub przynajmniej, jak to się określa, "przyzwoicie", czyli jak większość samochodów. Ostatnio jest jakby lepiej, motocykli jest coraz więcej, zaczynają wytwarzać się pewne niepisane reguły - np. już jakby mniej kierowców się wkurza, że motocykliści się przeciskają pomiędzy.
Nazywanie samochodów blachosmrodami to taki żargon środowiskowy. Mniej więcej tego samego typu, co nazywanie ludzi działających wokół ZM i innych tego typu organizacji zielonymi oszołomami, ekoterrorystami itp. itd.
Cytuj:
A pomysły typu worek z olejem na drogę tylko taką wrogość podsycają. A to chyba nie o to chodzi?
Moje stanowisko w tej sprawie wynika z tego, co napisałem powyżej.