zm.org.pl
http://forum.zm.org.pl/

[skąd my to znamy] Ten Wsiowy Dotleniacz-mówi urzędnik
http://forum.zm.org.pl/viewtopic.php?f=4&t=732
Strona 1 z 2

Autor:  Czajnik [ Cz mar 27, 2008 13:47 ]
Tytuł:  [skąd my to znamy] Ten Wsiowy Dotleniacz-mówi urzędnik

Czym jest Dotleniacz, wszyscy wiemy. Nową jakością w przestrzeni publicznej, której tak brakuje w naszym mieście. A tu kolejne koncepcje - cmentarzy, pomników ku czci zmarłych w perspektywie - zalanie betonem Pl. Grzybowskiego, martwego od lat.
A tu z za węgła wyskakuje Pan Naczelnik Gamdzyk:

- To, co tam zrobiono w ubiegłym roku, było kuriozalne: trawka, staw, pływające kaczuszki. Jak na wsi, a to przecież centrum miasta. Otoczenie placu się zmienia, powstają kolejne budynki, nie da się tu utrzymać takiej enklawy. Jeśli ci państwo chcą posiedzieć na łonie przyrody, mają w okolicy park Mirowski, Ogród Saski i park Świętokrzyski - doradza.

Pan Gamdzyk, nasz "ulubieniec" od "lewych" stojaków na Krakowskim Przedmieściu, "błyszczy" w pełnej krasie. Jak dla mnie ŻENADA!!!

Taka publiczna wypowiedź naczelnika Wydziału Estetyki Przestrzeni Publicznej w miejskim Biurze Architektury dyskredytuje to biuro!

Zwolnić, wilczy bilet wręczyć, zakaz zatrudniania dożywotnio w Polsce!

Poziom "polskiej politycznej piaskownicy" przy tym jest miły dla ucha;) mojego przynajmniej...

Całość:
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34888,5052538.html

Ten wsiowy Dotleniacz - mówi miejski urzędnik

Czy na pl. Grzybowski wróci staw z ozonem? Ratusz go nie chce, bo to "robienie wsi w centrum Warszawy". Urzędnicy wolą zabetonowany skwer z pomnikiem. A miłośników Dotleniacza wysyłają do Ogrodu Saskiego

Gdy miasto szykuje projekt nowego zagospodarowania placu, mieszkańcy okolicznych domów pragną powrotu Dotleniacza. To zaprojektowana przez artystkę Joannę Rajkowską sadzawka z ozonem, która w zeszłym roku zmieniła zapomniany skwer w atrakcyjne miejsce spotkań i wypoczynku. Za ten projekt autorka otrzymała Paszport "Polityki" i "Wdechę" redakcji "Gazety Co Jest Grane". - Brakuje nam tu tlenu! Z każdej strony jesteśmy zabudowywani wieżowcami - wołali lokatorzy pobliskiego os. Za Żelazną Bramą na niedawnym spotkaniu z urzędnikami.

Burmistrz Śródmieścia Wojciech Bartelski poparł powrót stawu z ozonem, ale ważniejszy głos w tej sprawie ma urząd miasta. - Mieszkańcy nie mogą, ot tak, przychodzić sobie na pl. Grzybowski i go zawłaszczać. To plac ogólnomiejski należący do wszystkich warszawiaków, a nie tylko jakiejś grupy - twierdzi Tomasz Gamdzyk, naczelnik Wydziału Estetyki Przestrzeni Publicznej w miejskim Biurze Architektury i nie szczędzi Dotleniaczowi słów krytyki: - To, co tam zrobiono w ubiegłym roku, było kuriozalne: trawka, staw, pływające kaczuszki. Jak na wsi, a to przecież centrum miasta. Otoczenie placu się zmienia, powstają kolejne budynki, nie da się tu utrzymać takiej enklawy. Jeśli ci państwo chcą posiedzieć na łonie przyrody, mają w okolicy park Mirowski, Ogród Saski i park Świętokrzyski - doradza.

Jak więc zdaniem urzędników powinien wyglądać plac na miarę warszawskiego city? Wstępną koncepcję przygotował już śródmiejski Zarząd Terenów Publicznych. Na rysunkach skwer jest w dwóch trzecich wybrukowany. Wprawdzie przewidziano na nim sadzawkę, ale przesunięto ją na północny skraj placu. Obok niej miałby powstać rodzaj amfiteatru (dla publiczności odbywającego się tu Festiwalu Singerowskiego). Zaś koło przystanka autobusowego - monument poświęcony Polakom pomagającym Żydom podczas okupacji. O jego lokalizację właśnie w tym miejscu zabiegała Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.

- Pojawiła się propozycja, by pomnik stanął przy Muzeum Żydów Polskich na Muranowie, jednak tam byłby to obiekt drugorzędny w stosunku do tej placówki. Jeżeli ma to być jeden z najważniejszych pomników w mieście, to musi być dobrze wyeksponowany, mieć przestrzeń wokół siebie - przekonuje Adam Siwek z Rady.

- Przychylamy się do wniosku Rady. Plac znajduje się na styku różnych kultur - z jednej strony stoi kościół, z drugiej synagoga. Podczas okupacji księża z kościoła ratowali Żydów z getta. To najlepsze miejsce dla tego pomnika - uważa Tomasz Gamdzyk.

Własny projekt urządzenia pl. Grzybowskiego przedstawił też działający przy parafii Wszystkich Świętych społeczny Komitet dla Upamiętnienia Polaków Ratujących Żydów. Architekci Krzysztof Czyżycki i Jerzy Górnicki oraz rzeźbiarz Maksymilian Biskupski zaproponowali ustawienie na samym środku placu pomniku pod tytułem "Drzewo życia". Jest to ścięty pień, z którego "wyrasta" młode drzewo, a jego gałęzie układają się w kształt menory. Od pomnika do kościoła chcą ustawić szpaler tablic z nazwiskami Polaków zamordowanych za pomoc Żydom. - O kształcie pomnika zdecyduje konkurs. Oczywiście, Komitet może w nim wystartować ze swoim projektem - oznajmia Tomasz Gamdzyk.

A co z mieszkańcami, którzy wolą Dotleniacz? Czy ich głos jest mniej ważny od wniosku Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa? - Przestrzeń placu jest wystarczająco duża, by pomieścić pomnik, amfiteatralną widownię i zieleń. Połączenie funkcji pozwoli mu żyć przez cały rok - uważa Tomasz Gamdzyk. - Będzie też "forma wodna", ale nie użyłbym słowa Dotleniacz. To musi być coś innego, bez ozonowania, które w warunkach miejskich jest szkodliwe.

Oddajcie to miejsce żywym - komentarz

Na pl. Grzybowskim ma być jak w mieście, a nie na wsi - mówią urzędnicy z ratusza, którzy nie chcą tu powrotu Dotleniacza. Ich receptą na miejski plac jest zalanie go betonem i postawienie pomnika ku czci Polaków ratujących Żydów podczas okupacji.

Sęk w tym, że to nie z powodu sadzawki z ozonem Warszawa wygląda jak prowincjonalna dziura na peryferiach Europy. Wręcz przeciwnie. Wszechobecny reklamowy śmietnik, bazarowe budy w centrum miasta czy tandetna betonowa kostka zalewająca ulice - to objawy choroby, z którą ci sami urzędnicy odpowiedzialni za estetykę od lat nie potrafią sobie poradzić. Stolica cierpi ponadto na brak przestrzeni publicznej, gdzie można się spotykać, posiedzieć, miło spędzić czas. Dzięki Joannie Rajkowskiej i jej Dotleniaczowi takim miejscem stał się w zeszłym roku pl. Grzybowski, wcześniej opanowany przez obwoźnych sprzedawców umywalek i sedesów. Sadzawkę polubili nie tylko mieszkańcy pobliskich bloków. W letnie dni przyjeżdżali tu ludzie z całej Warszawy. Za sprawą Dotleniacza odkryli, że ten plac, kojarzony dotąd głównie z handlem armaturą sanitarną wprost z dostawczych busów, jest przyjaznym zakątkiem Śródmieścia.

Dobrze znam historię pl. Grzybowskiego. Momentami była dramatyczna (krwawe stłumienie robotniczego buntu w 1904 r., okupacja, getto). Nie jest to jednak powód, by teraz odbierać go mieszkańcom i zmieniać zielony skwer w martwy, wybetonowany plac z martyrologicznym pomnikiem. Albo wręcz - o zgrozo! - w quasi-cmentarz ze szpalerem tablic proponowanym przez rzeźbiarza Maksymiliana Biskupskiego, autora wypełnionego krzyżami wagonu z ul. Muranowskiej.

Ostatnia wojna zmieniła Warszawę w jeden wielki cmentarz. Można w nieskończoność wymieniać miejsca, gdzie ktoś zginął. Tu Niemcy rozstrzelali 20 Polaków, tam bomba rozerwała setki osób, a kawałek dalej kule wroga dosięgły nastoletniego powstańca. Gdyby chcieć uczcić wszystkich poległych, pomniki i głazy pamiątkowe należałoby stawiać co kilka metrów.

Polakom ratującym w czasie wojny Żydów należy się najwyższy szacunek. Zwłaszcza tym, którzy z tego powodu zginęli. Powinni być godnie upamiętnieni, ale czy koniecznie właśnie tu i w tej formie, w dodatku kosztem mieszkańców? Na małym pl. Grzybowskim nie ma miejsca i dla pomnika, i dla Dotleniacza. Pomysł upychania na siłę jednego i drugiego jest sensu pozbawiony. Apeluję do władz Warszawy o rozwagę: zamiast tworzyć na placu kolejny cmentarz, oddajcie to miejsce żywym.

Tomasz Urzykowski

Autor:  Wojtek [ Cz mar 27, 2008 17:52 ]
Tytuł: 

Cytuj:
Obok niej miałby powstać rodzaj amfiteatru (dla publiczności odbywającego się tu Festiwalu Singerowskiego). Zaś koło przystanka autobusowego - monument poświęcony Polakom pomagającym Żydom podczas okupacji. O jego lokalizację właśnie w tym miejscu zabiegała Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.


Coś mi sie widzi, że zamiast zwłaszczania kawałka miasta przez kilku mieszkanców (sic!), mamy jego zawłaszczanie przez jakieś kombatanckie organizacje i generalnie biznes (Festiwal Singerowski to chyba biznes, nie?).

A ja bym tam i tak wolał tramwaj (taki odświeżacz powietrza).

Autor:  kulikowski [ Pt mar 28, 2008 1:44 ]
Tytuł: 

Znowu dresiarskie buraki z Platformy Obywatelskiej pokazują swoją arogancję.

Autor:  Wojtek [ Pn mar 31, 2008 7:26 ]
Tytuł: 

Cytuj:
Znowu dresiarskie buraki z Platformy Obywatelskiej pokazują swoją arogancję.


Eee. PiS-uar lepszy nie był, on by nawet jeszcze więcej tej martyrologii po Warszawie poustawiał.

A propos ostatnio czytałem, że na pl.Defilad (sic!) ma stanąć kolejny pomnik ku czci Japa Pawła II - cenię człowieka, ale to już lekka przesada.

Autor:  Sebastian [ Wt kwi 01, 2008 9:16 ]
Tytuł: 

jest i ciąg dalszy tego tematu:

http://dom.gazeta.pl/nieruchomosci/1,73498,5059979.html

"List otwarty Joanny Rajkowskiej do Tomasza Gamdzyka, naczelnika wydziału estetyki przestrzeni publicznej w Biurze Architektury miasta stołecznego Warszawy, dla którego staw Dotleniacz na pl. Grzybowskim to projekt ze wsi rodem.

Autorka Dotleniacza zbudowanego w ubiegłym roku na pl. Grzybowskim przez Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski do Tomasza Gamdzyka:

"Nie zabieram głosu w sprawie odbudowy stawu Dotleniacza, zabieram głos w sprawie sposobu, w jaki urząd miasta Warszawy, w tym momencie reprezentowany przez Pana, traktuje przestrzeń publiczną naszego miasta. Według mnie ten sposób myślenia to absolutna klęska demokratycznego sposobu decydowania o tym, jak ta przestrzeń ma wyglądać, jakie ma spełniać funkcje, komu służyć. Jest to również próba zniszczenia naturalnego związku, jaki mieszkańcy czują ze swoimi podwórkami, placami, skwerami. Jest arogancją urzędnika twierdzenie: "Mieszkańcy nie mogą, ot tak, przychodzić sobie na pl. Grzybowski i go zawłaszczać". Otóż mają pełne prawo.

Pańskie wypowiedzi przedstawiają wizję miasta fasadowego, planowanego bez żadnego rozeznania rzeczywistych potrzeb, marzeń i wizji mieszkańców. To myślenie wydaje się znajome. Znamy efekty centralnego planowania, wskazywania palcem funkcji danego skweru, rozdawania niechcianych prezentów w postaci kolejnych pomników służących jedynie uprawianiu polityki historycznej. Tego rodzaju polityka prowadzi do powstawania miejsc, w których nikt nie chce przebywać, ponieważ do nikogo nie należą, nikomu nie służą i w efekcie są pozbawione tożsamości.

Rozumiem, że chciałby Pan widzieć pracowników okolicznych banków z teczkami w rękach, którzy świetnie ubrani przemierzają plac z granitowej kostki, a nie chce Pan widzieć setek starszych osób, którzy chętnie posiedzieliby nad wodą, bo ich emerytura nie wystarcza na wyjazd nad jezioro. Ani na opiekunkę, która doprowadzi ich do Ogrodu Saskiego, jak to Pan poleca. Dotleniacz uczynił ich jednak widzialnymi i słyszalnymi, czego już nie da się cofnąć".

Opinia Maćka Walczyny, architekta Dotleniacza

Jako architekt zgadzam się z biurem estetyki, że projektowanie przestrzenne należy pozostawić fachowcom. Jednak nie można ignorować pozytywnej energii płynącej od mieszkańców. Tomasz Gamdzyk, jako naczelnik wydziału estetyki przestrzeni publicznej, do tej pory zdania mieszkańców nie brał pod uwagę. Rozważał, jak ustawić pomnik na placu. Czy na osi, czy w centrum. Czy na bruku, czy na marmurach.

Dziś miejscy urzędnicy reprezentują Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Kościół, Synagogę, ale nie swoich pracodawców - mieszkańców Warszawy. Na pl. Grzybowskim ma miejsce ewidentny konflikt między Radą Męczeństwa (stojącą na baczność i uprawiającą politykę historyczną) a zwykłymi ludźmi.

Dotleniacz pozwolił zorganizować się sąsiadom, uświadomił nam, że są inne grupy interesu. Władze miasta są zbyt tchórzliwe i mało elastyczne, aby wykorzystać energię wytworzoną przez Dotleniacz. Być może boją się utracić resztki kontroli.

Zawłaszczaniem przestrzeni w złym sensie jest grodzenie podwórek, tworzenie chronionych twierdz we wspólnej dotąd przestrzeni. Zawłaszczeniem jest tworzenie prywatnych zadaszonych placów takich jak Złote Tarasy. Natomiast utożsamianie się z przestrzenią jest dobre i powinno być pielęgnowane.

A jeśli chodzi o rzekomo szkodliwe ozonowanie, to dostępne są ekspertyzy specjalistów zakładających aparaturę przy Dotleniaczu. Ozon przepompowywany przez wodę, na dodatek w obecności mgły wodnej, natychmiast rozkłada się do tlenu. Pozostaje jedynie charakterystyczny zapach. Zarząd Terenów Publicznych zrobi oczywiście wszystko, żeby nie instalować urządzeń, bo nie chce mieć kłopotów z ich serwisem. Szkoda, bo Centrum Sztuki Współczesnej, które zrealizowało Dotleniacz, chciało sprezentować miastu sprzęt za 50 tys. zł."

Autor:  olek [ Śr kwi 02, 2008 20:57 ]
Tytuł: 

Dla pełności obrazu:

http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,5075810.html


Cytuj:
Tomasz Gamdzyk odpowiada Joannie Rajkowskiej

Tomasz Gamdzyk, 2008-03-31, ostatnia aktualizacja 2008-04-01 09:58

Czy na pl. Grzybowski wróci staw z ozonem, czyli popularny Dotleniacz, projekt artystki Joanny Rajkowskiej? Powrotu Dotleniacza nie chce Tomasz Gamdzyk, naczelnik stołecznego wydziału estetyki przestrzeni publicznej. Widzi tam raczej pomnik upamiętniający Polaków pomagających Żydom podczas okupacji. Dotleniaczowi nie szczędził słów krytyki: - To, co tam zrobiono, było kuriozalne: trawka, staw, pływające kaczuszki. Jak na wsi, a to przecież centrum miasta. Jeśli ci państwo chcą posiedzieć na łonie przyrody, mają w okolicy park Mirowski, Ogród Saski i park Świętokrzyski - doradzał. W ubiegłym tygodniu opublikowaliśmy list otwarty Joanny Rajkowskiej do Tomasza Gamdzyka broniący Dotleniacza.

Warszawa, 27.03.2008

Szanowna Pani,

od dłuższego czasu próbuję przeanalizować źródło atrakcyjności Dotleniacza. Opisanie tego fenomenu pozwoliłoby bowiem na odpowiednie jego przekształcenie; niezbędne, aby nowa propozycja dla placu mogła być utrwalona. Odpowiedzi trudno jednak znaleźć w większości debat, które ostatnio się toczyły. Dyskusja pozostawała cały czas na poziomie "fajne" - "niefajne".

A mnie interesuje odpowiedź na pytanie: "Dlaczego?". Stąd dywagacje na temat przestrzeni "miejskiej" i przestrzeni "wiejskiej", ich wzajemnej relacji i możliwości współistnienia. Sama Pani pisze, że "setki starszych osób chciały posiedzieć nad wodą, bo ich emerytura nie wystarcza na wyjazd nad jezioro". Otóż to. Jeziora nie są charakterystycznym elementem krajobrazu miejskiego.

Przy stawianiu hipotez myślę też o propozycjach sprzed ponad stu lat dotyczących Miasta Ogrodu i możliwości wprowadzenia sielskiego krajobrazu do przestrzeni w pełni zurbanizowanej. Można oczywiście takich dywagacji nie zrozumieć i jak w "Rejsie" przetłumaczyć w tytule gazety, że "pan mówi o wsiowym Dotleniaczu?". Zapewniam Panią, że nie używam takiego języka, a do Pani projektu odnoszę się z szacunkiem.

Nie jest sztuką zaproponować fragment krajobrazu z łąką i jeziorkiem w centrum miasta. Sztuką jest tak go zaplanować, aby po pierwsze, miał miękkie otoczenie - rodzaj bariery ochronnej w bardzo kontrastowym sąsiedztwie, po drugie, aby subtelnie się starzał - to znaczy, aby po pięciu i dziesięciu latach był równie świeży i atrakcyjny jak na początku, po trzecie, aby nie był bardzo kosztowny w eksploatacji - nie wymagając m.in. całodobowej ochrony i budki strażnika, a po czwarte wreszcie, aby miał możliwie szeroki zakres użytkowania, nieograniczony tylko do jednego rodzaju pogody.

Popatrzmy, co dzieje się w najbliższej okolicy placu Grzybowskiego: to jest jeden wielki plac budowy. Jutro, pojutrze będzie jeszcze większy, wzrośnie ruch samochodów, wraz z nim hałas. Jak uchronić przed tym wnętrze placu, które w przypadku kreowania sielskiego krajobrazu byłoby tym wrażliwsze? Mieszkańcy okolicznych bloków mają przy wyjściach ze swoich budynków skrawki zieleni do dyspozycji - ale jaka jest jakość tej półprywatnej przestrzeni: wyłysiały trawnik, kilka zestarzałych drzew, brak wygodnych mebli. Nie wiadomo, co tam robić. Nie wiadomo, kto miałby za przekształcenia zapłacić. Nie wiadomo, jak wspólnota mieszkaniowa czy spółdzielnia miałyby się zabrać do poprawiania. Dlatego półprywatna przestrzeń jest kreowana gdzie indziej: na placu miejskim, bo do tego placu jest najbliżej. Zgadzam się, że pójście do Ogrodu Saskiego czy parku Świętokrzyskiego jest w tej sytuacji nieatrakcyjne, ponieważ wiązałoby się z przekroczeniem socjologicznej bariery. Potrzeba swojskości i bezpieczeństwa tuż przy domu nie może być realizowana prawie kilometr dalej.

W zasięgu dojścia pozostaje zatem plac. Ta akcja ma jednak dodatkowy skutek - z przestrzeni placu miejskiego wypiera się funkcje wielkomiejskie i funkcje szeroko rozumianej tradycji historyczno-kulturowej. Dokąd te funkcje zostaną przeniesione? Tutaj brak pomysłu na dobry adres, nie można jednak powiedzieć, że te funkcje są nieważne czy niechciane. Jest bardzo liczna grupa zainteresowana tym, by te funkcje były wypełniane.

Dlatego nie zgodzę się z Pani stwierdzeniem, że najbardziej uprawnionymi do decydowania o kształcie placu są mieszkańcy okolicznych bloków, pozbawieni porządnych podwórek. Powinni współdecydować, ale nie decydować. Bo to jest miasto: tygiel konfliktów, prób zawłaszczania, szukania egoistycznej korzyści. Urząd powinien pozwolić na wyartykułowanie interesów różnych grup, a potem rzetelnie je ocenić. Powinien pytać się, rozmawiać, słuchać nie tylko tych najgłośniej krzyczących i mających dostęp do opiniotwórczych mediów. Na koniec powinien wypracowywać kompromis. Na tym polega dylemat planowania i programowania miasta - trzeba umieć godzić różne interesy, łagodzić konflikty, proponować kompromis.

Po ostatniej prezentacji projektu placu i dyskusji lokalnej społeczności (która miała miejsce w podziemiach kościoła) burmistrz dzielnicy wraz z Zarządem Terenów Publicznych spisali wnioski i przygotowują nowy projekt. Ten projekt będzie właśnie próbą kompromisu, próbą szukania rozwiązań uwzględniających potrzeby różnych grup.

Dyskusja o współczesnym mieście, którą sprowokowała "Gazeta", jest bardzo potrzebna. Żałuję jedynie, że poprzez dobór cytatów czy tytułów dokonywany przez dziennikarzy spór między stronami niepotrzebnie nabiera emocji. Widać, że dyskutowania trzeba się uczyć, trzeba umieć wyciągać wnioski, starać się rozumieć dylematy i argumenty drugiej strony - tak, aby dyskusja była twórcza i nie zatrzymywała się na poziomie etykietek. A mam wrażenie, że taką etykietkę mi przypięto.

Pozdrawiam Panią

Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna

Autor:  axxenfall [ Pt sie 29, 2008 11:47 ]
Tytuł: 

http://www.zw.com.pl/artykul/282973.html

Cytuj:

Jak ma wyglądać plac Grzybowski

Aleksandra Pinkas 28-08-2008, ostatnia aktualizacja 29-08-2008 11:11

Warszawiacy mogą zdecydować, jak po remoncie będzie wyglądał pl. Grzybowski. Wczoraj wstępne założenia modernizacji skweru przedstawili burmistrz Śródmieścia Wojciech Bartelski i zastępca dyrektora Zarządu Terenów Publicznych Paweł Kołodziejski.

Obrazek
autor zdjęcia: Sołtys Seweryn
źródło: Fotorzepa
Plac Grzybowski

– Chcemy, żeby tak jak po wojnie plac był dla warszawiaków miejscem spotkań i odpoczynku – tłumaczy Bartelski. Koncepcja remontu zakłada m.in. powiększenie skweru od strony ul. Bagno.

– Dzięki temu będziemy mogli organizować w tym miejscu różne imprezy plenerowe, np. Dni Kultury Żydowskiej – opowiada Bartelski. Na tyłach kościoła Wszystkich Świętych ma powstać podświetlone oczko wodne lub fontanna. – Nie wykluczamy, że będzie to Dotleniacz. Pod warunkiem, że jego autorka Joanna Rajkowska weźmie udział w konkursie – dodaje Bartelski.Wokół zbiornika staną ławki. Posadzone zostaną też drzewa i kwiaty.

– Zastanawiamy się też nad wybudowaniem podziemnego parkingu. Na razie czekamy na zakończenie ekspertyzy, która pokaże, czy inwestycja w tym miejscu jest w ogóle możliwa – wyjaśnia Paweł Kołodziejski.

Na razie śródmiejscy urzędnicy chcą, żeby koncepcję remontu pl. Grzybowskiego ocenili mieszkańcy i architekci. Jej założenia niebawem pojawią się na stronie internetowej dzielnicy. Uwagi można zgłaszać do 15 września, pisząc e-mail na adres dzielnica@srodmiescie.warszawa.pl lub pocztą na adres urzędu dzielnicy (ul. Nowogrodzka 43 z dopiskiem plac Grzybowski). Opinie można też wrzucić do specjalnej skrzynki, ustawionej w Cafe Próżna przy ul. Próżnej 12. Konkurs na projekt modernizacji placu władze Śródmieścia zamierzają ogłosić pod koniec września.


Pozdrawiam,
Maciek

Autor:  axxenfall [ Śr wrz 24, 2008 10:51 ]
Tytuł: 

http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,3486 ... wskim.html

Grzegorz Miecznikowski napisał(a):

Oczko wodne zamiast Dotleniacza na pl. Grzybowskim



2008-09-24, ostatnia aktualizacja 2008-09-24 00:09

Mieszkańcy nie do końca zadowoleni z urzędniczych pomysłów na zagospodarowanie pl. Grzybowskiego. - Domagamy się takiego samego Dotleniacza, jaki był w zeszłym roku! - powtarzają
ZOBACZ TAKŻE
Centrum Warszawy zbadane po amerykańsku (24-09-08, 00:00)
Na wczorajszych obradach śródmiejskiej komisji ładu przestrzennego ludzie poznali założenia konkursu, który ma być rozpisany w piątek. Lista tego, co powinno znaleźć się na zrewitalizowanym pl. Grzybowskim, opiera się na przeprowadzanych wcześniej konsultacjach z mieszkańcami pobliskich ulic. Na środku placu ma być więc oczko wodne, nowa zieleń i strefa przeznaczona na organizowanie imprez plenerowych. Jednocześnie powinny zostać zachowane osie widokowe na Pałac Kultury, ul. Próżną i kościół Wszystkich Świętych, który musi być wyróżniony architektonicznie. Skwer ma zostać specjalnie oświetlony.

Trzeba też było zarezerwować miejsce, w którym stanie pomnik Polaków Ratujących Żydów w latach 1939-1945, jeśli taką uchwałę podejmie Rada Warszawy. - Musimy pójść na kompromis, inaczej konkurs na zagospodarowanie całego placu mógłby zostać unieważniony - przekonywał przewodniczący komisji radny Grzegorz Walkiewicz, który nie popiera pomysłu budowy pomnika. Gdyby w warunkach konkursu nie było zapisu o wyznaczeniu miejsca na monument, Rada Warszawy mogłaby go unieważnić. To zaś spowodowałoby opóźnienia w rewitalizacji placu.

- Mam wrażenie, że już wiadomo, jak będzie wyglądał, urbaniści mają mało do roboty i żaden konkurs nie jest potrzebny. Bo tu potrzeba drugiej Rajkowskiej, która stworzy nam przestrzeń do życia - komentowała obecna na posiedzeniu komisji pani Anna z ul. Próżnej.

Podobnego zdania jest Olga Braniecka, mieszkanka ul. Bagno. Wczoraj otwarcie domagała się przywrócenia stawu zwanego Dotleniaczem, który w zeszłym roku wymyśliła znana artystka. Żeby jednak Dotleniacz wrócił, Joanna Rajkowska musiałaby stanąć do konkursu, a to wykluczyła we wczorajszej rozmowie z "Gazetą". - Dzięki jej szaleństwu został rozbity urzędniczy mur, bo w końcu możemy decydować o miejscu, w którym mieszkamy. Ona zrobiła Dotleniacz, a my go teraz odzyskamy - deklarowała pani Braniecka.

Stanowisko w sprawie przebudowy placu zajęli też Zieloni. - Warszawa jest miastem brutalnie doświadczonym przez historię. Nie może to jednak być usprawiedliwieniem dla tworzenia przestrzeni tylko dla umarłych, a zapominania o żywych - przypomina Bartłomiej Kozek, przewodniczący warszawskiego koła koła Zielonych 2004.

Wyniki konkursu mamy poznać w grudniu, prace na pl. Grzybowskim władze Śródmieścia chcą zacząć na wiosnę.

Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna


Pozdrawiam,
Maciek

Autor:  Melania [ Wt paź 07, 2008 21:55 ]
Tytuł:  Re: [skąd my to znamy] Ten Wsiowy Dotleniacz-mówi urzędnik

Niech postawią pomnik nad jeziorkiem i będzie spokój...

Autor:  axxenfall [ Cz gru 11, 2008 17:05 ]
Tytuł:  Re: [skąd my to znamy] Ten Wsiowy Dotleniacz-mówi urzędnik

http://www.polskatimes.pl/warszawa/69156,plac-grzybowski-i-jego-okolice-zablysna-na-nowo,id,t.html#material

Andrzej Rejnson, Krzysztof Jóźwiak napisał(a):
Plac Grzybowski i jego okolice zabłysną na nowo

Wypięknieją także okolice placu - zabytkowe kamienice przy ul. Próżnej (© Materiały prasowe)

2008-12-11 10:40:20, aktualizacja: 2008-12-11 10:40:20

Wiemy już, jak będzie wyglądał nowy pl. Grzybowski. Wczoraj władze Śródmieścia rozstrzygnęły konkurs na jego zagospodarowanie.
Na placu na pewno nie stanie pomnik poświęcony Polakom ratującym Żydów w czasie II wojny światowej. Powstanie za to oczko wodne z drewnianymi mostkami oraz urozmaicone ruchomymi ławkami miejsce na imprezy. Mieszkańcy będą mogli zgłosić uwagi do projektu w czasie publicznej debaty w połowie grudnia. To niejedyna zmiana, jaka czeka tę okolicę w ciągu kilku najbliższych lat. W pobliżu placu staną wieżowce, a zabytkowe ulice odzyskają dawny blask.

Plac Grzybowski to najbardziej zaniedbany i zapomniany plac w Warszawie. Jego obecny kształt to wynik zniszczeń wojennych, bezsensownych wyburzeń z czasów gomułkowskich i chaotycznej współczesnej zabudowy. Rewitalizacja ma mu przywrócić dawną świetność. Plac zostanie podzielony na dwie strefy - rekreacyjną i wypoczynkową. - Projekt jest bardzo ciekawy, ponieważ umiejętnie łączy obie te funkcje - uważa architekt prof. Sławomir Gzell.

Charakter rekreacyjny będzie miała wschodnia część placu sąsiadująca z ul. Bagno. Przestrzeń pokryta betonową płytą zostanie urozmaicona drzewami i kolorowymi przesuwanymi ławkami. - Będzie je można przemieszczać w linii prostej, dzięki temu przestrzeń placu będzie się zmieniać - zachwala Dariusz Malinowski z firmy Pleneria, która wygrała konkurs. W tej części znajdzie się miejsce na organizację imprez.

Zachodnia strona placu zostanie przeznaczona na wypoczynek. Deptak z trawy i granitowej płyty, po którym będzie można się swobodnie przechadzać, ma jeden wyrazisty punkt - oczko wodne w kształcie buta. Nad nim powstaną pomosty oraz siedziska w kształcie kładek. Jak zapewniają projektanci, niewykluczone, że nad wodą pojawi się ozonowa chmurka - taka jak w "Dotleniaczu" Joanny Rajkowskiej. Mieszkańcom okolicznych domów bardziej podoba się jednak oryginał.
- Wolałabym, żeby był to "Dotleniacz" pani Rajkowskiej - mówi Olga Braniecka, mieszkanka ul. Próżnej. Jej zdaniem w projekcie placu jest za mało drzew w miejscu, gdzie miałyby się odbywać imprezy. - Nie podoba mi się też, że ławki nie mają oparć, jak na tym ma usiąść starsza osoba - dodaje.

Urzędnicy uspokajają. - Projekt będzie jeszcze poprawiany. Ma się pojawić dodatkowa zieleń w części rekreacyjnej, a ławki zyskają oparcia - zapewnia Anna Stasiewicz ze śródmiejskiego Zarządu Terenów Publicznych. Prace na placu mają się rozpocząć jesienią 2009 r. - To jest wariant optymistyczny - mówi Renata Kaznowska, dyrektor ZTP. Koszt budowy to ok. 6 mln zł.

W przyszłości wypięknieje nie tylko sam plac, ale także jego otoczenie. Najbardziej zaniedbane budynki u wylotu Próżnej zostaną odnowione. Kamienice uratowane w 1987 r. przez stołecznych obrońców zabytków to jeden z niewielu zachowanych fragmentów przedwojennego Śródmieścia i dawnej dzielnicy żydowskiej. W przyszłym roku zmodernizowana ma być kamienica przy Próżnej 12. To samo miało stać się z budynkiem nr 14, ale władze dzielnicy nie mają na razie pieniędzy na jej renowację.

W przyszłym roku powinien także ruszyć remont należących do austriackiej firmy Warimpex kamienic przy Próżnej 7 i 9. Prace rozpoczną się później, niż zakładano, bo inwestor zmienił przeznaczenie budynków - zamiast pięciogwiazdkowego hotelu powstaną tam biura.
Największy wpływ na panoramę pl. Grzybowskiego będą miały dwa wieżowce planowane u wylotu ulicy Twardej. Bliżej placu, tuż obok zabytkowej synagogi Nożyków, gmina żydowska chce wybudować 207-metrowy drapacz chmur. Ma już warunki zabudowy, ale szuka pieniędzy na sfinansowanie inwestycji. 2/3 wieżowca zajmą biura, reszta ma być przeznaczona na potrzeby wspólnoty żydowskiej w Warszawie.

Zaledwie 17 metrów od wieżowca Gminy Wyznaniowej Żydowskiej stanie inny wysokościowiec. Jego budowa jest bardziej prawdopodobna, ponieważ inwestor - firma Hines - ma już pozwolenie na budowę, a na początku przyszłego roku rozpocznie się rozbiórka pawilonu stojącego w miejscu planowanej inwestycji. 160-metrowy gmach będzie zamykał perspektywę ulicy Emilii Plater. Wyższe kondygnacje zajmą luksusowe apartamenty, niżej powstanie część hotelowa.

Zwycięski projekt zagospodarowania pl. Grzybowskiego będzie mógł skomentować każdy. Publiczna dyskusja na ten temat odbędzie się w środę 17 grudnia o godz. 16 w górnej kawiarni na skwerze Hoovera.


Pozdrawiam,
Maciek

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/