Berlin - miasto parków przyjaznych naturze
prof. dr hab. Maciej LUNIAK, Muzeum i Instytut Zoologii PAN
2007-11-19
Berlin bije Warszawę na głowę nie tylko w takich dziedzinach jak imponująco sprawny transport miejski, planowanie przestrzeni. Wzorem dla warszawy powinny być także berlińskie parki i skwery. Bo w stolicy Niemiec wyjątkowo dbają o zieleń
Udział miejskich terenów zielonych w ogólnej powierzchni Berlina (ok. 11 proc.) jest podobny jak w Warszawie (ok. 10 proc.), jednak oba miasta różnią się znacznie jakością zieleni. W Berlinie utrzymanie zieleni miejskiej jest bardziej ukierunkowane na wspomaganie bujności i "samodzielności" przyrody, podczas gdy nasi ogrodnicy wolą otwarte przestrzenie i ograniczanie natury intensywnymi zabiegami. Lepsza jest tam też komunikacja z publicznością. Oto najbardziej widoczne przykłady tych różnic:
• W Berlinie parki, skwery, nawet parkingi na ogół otoczone są wysokimi żywopłotami dla stworzenia zamkniętej zielonej przestrzeni. Wszędzie jest dużo krzewów i pnączy. Ta bujna zieleń produkuje tlen i jest siedliskiem zwierząt. U nas standardem są gładkie trawniki z kolumnami drzew, prawie bez piętra pośredniego, co jest bliższe afrykańskiej sawannie niż naszej przyrodzie.
• Opadłe liście wygrabia się tam tylko na alejkach i odkrytych trawnikach, a pod drzewami i krzewami ściółka jest pozostawiana, co użyźnia glebę i sprzyja faunie. Dlatego też rzadko stosuje się podsypkę z kory drzewnej, która jest substancją „martwą” i obcą dla przyrody parku. Warszawskie parki są wielkim nakładem kosztów „wydrapane” do ostatniego listka, co wyjaławia i wysusza glebę, szkodzi faunie, zamiast ściółki sypie się powszechnie korę drzewną.
• Trawniki w Berlinie są koszone dużo rzadziej niż u nas, a na znacznych przestrzeniach zadrzewionych nie robi się tego wcale. Są to więc często kwitnące łąki, a miejscach cienistych rozwija się trwałe naturalne runo. W Warszawie stałym widokiem są wyjące kosiarki, które niszczą wszystko, co żyje w trawie. Podobnie specjalnością (niechlubną!) Warszawy są drzewa ociosane z gałęzi albo martwe, także wygolone krzewy. W Berlinie zamiast koszenia i wycinania intensywnie podlewa się, czego nie widać w Warszawie.
• Brzegi parkowych stawów i sadzawek Berlina na ogół mają charakter naturalny, rzadko są utwardzane, spotyka się leżące przy brzegu pnie drzew, które służą ptactwu wodnemu. U nas zbiorniki wodne mają często betonowe nie tylko brzegi, ale też dno, a przyjęta praktyka „czyszczenia” przez spuszczanie wody pozbawia je wszystkiego, co żyje (np. traszek, żab, ryb).
• W ustronnych zakątkach niektórych parków Berlina wyznacza się specjalnie oznakowane ostoje przyrody, tam (zresztą nie tylko tam) często zostawia się pnie powalonych drzew, a z martwych gałęzi formuje przeszkody utrudniające dostęp publiczności i psów. Można to widzieć m.in. w śródmiejskim Tiergarten koło kompleksu ambasad państw skandynawskich. Kłody drzew są też często wykorzystywane jako krawężniki alei parkowych. To wszystko znakomicie służy przyrodzie parków i szkoda, że u nas nie stosuje się takich rozwiązań.
• W parkach Berlina jest więcej informacji dla publiczności, ale są one krótkie i komunikatywne. Przy wejściu do parku jest najczęściej znak: „Teren przyrody chronionej prawem”, co uświadamia i zobowiązuje publiczność, której zostawia się jednak dużo swobody. Przykłady innych napisów: „To trawnik do leżenia, nie grać w piłkę”, „Rowerzyści ustępują pieszym”, „Jak jest ślisko - wchodzisz na swoją odpowiedzialność” (to samo z wchodzeniem na lód). Często też spotyka się drzewa oznaczone jako pomniki przyrody - jest przy nich tablica z wiadomościami o tym gatunku i dlaczego ten okaz uznano za pomnik.
• Place zabaw dziecięcych są tam na ogół skromniejsze od urządzanych ostatnio u nas. Natomiast w niektórych parkach dzieci mają inny rodzaj atrakcji - niespotykanej w Warszawie. Są to zagrody ze zwierzętami gospodarskimi jak kozy, świnie, owce, osły, a nawet lamy, także ptactwo domowe. Zawsze przy tych zagrodach jest pełno dzieciaków, co świadczy, że trafiono tu w zapotrzebowanie miejskiej publiczności. Natomiast nie ma tu zwyczaju karmienia dzikich ptaków w parkach, dzięki czemu nie ma problemów ze skupiskami kaczek i przymarzającymi do lodu łabędziami. Jak ktoś chce, to karmi ptaki, ale w swoim ogrodzie.
Ten przyjazny przyrodzie charakter parków w Berlinie sprawia, że są one tańsze w utrzymaniu, bo przyroda dba o siebie sama, a walka z nią jest zawsze kosztowna. Są też one lepsze dla miasta jako wydajniejszy natleniacz i bogatszy rezerwuar bioróżnorodności. I chyba też publiczność woli bujną, naturalną zieleń od wygolonych trawników z ociosanymi kikutami drzew. Dzięki temu w parkach Berlina jest pełno słowików, które w Warszawie stały się już rzadkością.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
_________________ --
pzdr.
Jack
|