Spektakl ekologów nad Rospudą
Jeszcze nie jest za późno, by ratować dolinę Rospudy. Jeśli nawet przebiegnie nad nią estakada, można sprawić, że przyroda nie ucierpi zbyt mocno. Ale żeby tak się stało, ekolodzy muszą zejść z drzew, a mieszkańcy Augustowa - zrezygnować z części turystycznych przychodów - pisze redaktor "Rzeczpospolitej" Hubert Salik
Nie przypominam sobie przypadku, aby działalność ekologów była aż tak szkodliwa dla przyrody, jak ma to miejsce nad Rospudą. Wzmocnieni retoryką Adama Wajraka i "Gazety Wyborczej" ekolodzy wykreowali modę na Rospudę. Mieszkańcy pewnie na niej zarobią, ale moda zniszczy rzekę i torfowiska bardziej niż 500-metrowa estakada nad doliną. Wiem to, bo urodziłem się w Augustowie i przez kilkanaście lat obserwowałem, jakie spustoszenia mogą siać turyści.
Jeden sezon niszczy jeziora i lasy w stopniu nieporównywalnym z przejazdem tysięcy tirów. Ci, którzy mieszkają na Mazurach, w Bieszczadach, w Beskidach czy innych atrakcyjnych turystycznie miejscach, doskonale to rozumieją.
Oczywiście nie wszyscy przyjezdni bezmyślnie śmiecą czy krzyczą, płosząc wszystkie zwierzęta w promieniu kilometra. Ale efekt skumulowanej bezmyślności zawsze działa na niekorzyść przyrody.
Propaganda ekologiczna
Mam żal do ekologów o to, że zabrali się do sprawy w sposób najgorszy z możliwych. Wykorzystali media do masowej nagonki na mieszkańców Augustowa. W ciągu zaledwie roku od rozpoczęcia burzy wokół doliny wyrządzono jej więcej szkody niż w ciągu poprzednich kilkunastu lat. Każdy, kto był w czasie tych wakacji w Augustowie, mógł zobaczyć, jak statki, stateczki, jachty, kajaki i łódki pełne spragnionych wrażeń turystów czekają w kolejce, by wpłynąć na niewielką rzeczkę. Znając standardy zachowania większości z nich, nie obędzie się bez zbierania po nich "pamiątek". We wrześniu wiele z wyjątkowych roślin, które można było znaleźć nad Rospudą, przejdzie pewnie do legendy. Przesadzam? Z moich obserwacji wynika, że zrywanie chronionych roślin to ulubione zajęcie kajakarzy pływających Czarną Hańczą.
Mam żal do ekologów o wmawianie ludziom propagandowych bzdur. Przypinający się do drzew na warszawskim Polu Mokotowskim czy podpisujący się pod petycjami w sprawie wstrzymania prac w dolinie, twierdzili m.in., że odbiera się im możliwość obcowania z przyrodą. Naiwnością, a nawet hipokryzją, jest twierdzenie, że istnieje coś takiego, jak obcowanie człowieka z orlikiem krzykliwym. Orlika trzeba przed człowiekiem chronić, a nie nasyłać na niego turystów.
Mam żal do ekologów za doraźną obronę augustowskiej przyrody. Jeśli Rospuda jest taka cenna, to dlaczego 10 - 15 lat temu nie doprowadzili do zamknięcia rzeki dla ruchu turystycznego? Dlaczego z taką determinacją nie walczyli o przyznaniu dolinie statusu ścisłego rezerwatu przyrody? Do walki o rzekę zabrali się za to w najbardziej radykalny sposób.
Nie dziwi mnie, że mieszkańcy Augustowa, przez który co roku przyjeżdża milion tirów, zareagowali równie radykalnie. To ludzie, żyjący w mieście, które coraz mniej do życia się nadaje. Ale trzeba z nimi rozmawiać. Eskalacja konfliktu będzie powodowała jeszcze większe zacietrzewienie.
Obwodnica i tak powstanie
Nie pociesza mnie, że ekolodzy są skazani na porażkę. Bo obwodnica Augustowa, fragment Via Baltica, musi powstać. To główna trasa łącząca państwa bałtyckie z Unią Europejską. Jej budowa jest naturalną konsekwencją więzi ekonomicznych pomiędzy Litwą, Łotwą i Estonią a Wspólnotą Europejską. Wchodząc do Unii, zaakceptowaliśmy dopisane drobnym druczkiem konsekwencje akcesji. Wszyscy, którzy poparli wejście Polski do Unii Europejskiej i jednocześnie jest im nieobojętny los polskiej przyrody, muszą znaleźć kompromis, w tym przypadku - zdecydować się na mniejsze zło.
Zablokowanie budowy będzie jednak spektakularną porażką Polski, kraju, który nie tylko nie potrafi budować dróg, ale nie może się zdecydować nawet, gdzie je budować. Istnieją tylko trzy kierunki przebiegu tej drogi: przez miasto, omijając miasto od wschodu albo od zachodu. Od wschodu Augustów graniczy z ciągiem jezior połączonych Kanałem Augustowskim. Pomijając fakt, że kanał to zabytek klasy zerowej, przeprowadzenie tamtędy drogi szybkiego ruchu oznaczałoby zniszczenie jednej z największych puszcz w Polsce. Pozwolenie milionowi ciężarówek na przejazd przez Augustów ociera się o ludobójstwo. Ludzie, którzy tam mieszkają, nie chcą tirów pod swoimi oknami i nie chcą się bać, czy ich dzieci wrócą bezpiecznie do domu. A że giną tam tylko trzy, cztery osoby rocznie? Zapewniam, że tysiąc matek codziennie drży, żeby ich dzieci nie znalazły się w tej trójce.
Droga musi zatem ominąć Augustów od zachodu. Musi przeciąć dolinę Rospudy. Miejsce, w którym miałoby to nastąpić, było znane od dawna. Ekolodzy mieli długie lata na oprotestowanie tych planów. Gdyby włożyli w to tylko część z obecnej determinacji, udałoby się im przesunąć ją w miejsce najbardziej optymalne z przyrodniczego punktu widzenia. Zdecydowali się na wielki, narodowy spektakl, kiedy wydano już setki milionów złotych na opracowanie dokładnej koncepcji trasy i wykup ziemi pod jej budowę.
Ekologowie nie chcą rozmawiać
Mam żal do ekologów o to, że choć popełnili masę błędów, nie chcą rozmawiać. Wiem, stawiam im wyższe wymagania niż mieszkańcom Augustowa. Ale tych ostatnich potrafię zrozumieć. Nie stosują tanich chwytów. Są osaczeni - przez prasę, telewizję i setki tysięcy Polaków, którzy do ubiegłego roku nigdy o Rospudzie nie słyszeli, a teraz chcą pokazać, jak bardzo są proekologiczni.
Wbrew pozorom nie uważam jednak, że ekolodzy są po ciemnej stronie mocy. Rację mają w jednym - unikatową przyrodę trzeba chronić. Tyle że nie są oni już w stanie ugrać najlepszego dla niej rozwiązania. Za późno usiedli do negocjacyjnego stołu, by szybko i spektakularnie od niego odejść.
Ale jeszcze jest szansa na to, by dolina Rospudy nie stała się przyrodniczą pustynią. Nawet jeśli wymagałoby to wydania kilkuset milionów złotych więcej i wprowadzenie zakazu wstępu nad Rospudę.
Bez turystów mieszkańcy Augustowa nie zarobią pewnie tyle, ile by mogli (a to dla nich ważne, bo wielu z nich przez trzy miesiące zarabia na cały rok). Ale, jak ich znam, jestem pewien, że oni pójdą na taki kompromis. Tyle że do kompromisu potrzebne są ustępstwa obu stron. Na razie ta druga uciekła na drzewa i nic nie wskazuje, że będzie chciała z nich zejść.
Hubert Salik
za
http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/op ... e_a_4.html
----
Ekologowie nie chcą rozmawiać? A o tym wydarzeniu pan red. nie słyszał?
http://rospuda.zm.org.pl/?a=rospuda.pociag_dla_rospudy
Tego nie czytał?
http://www.zm.org.pl/?a=rospuda.list_otwarty
Ale z niektórymi tezami trzeba się zgodzić.