Melania napisał(a):
Nie można zapominać, że reprezentanci UKSW nie reprezentowali całej społeczności studenckiej.
Znalazłem jeszcze jedno potwierdzenie (szkoda że po komisji...)
Na łamach Gazeta Wyborczej - Świątecznej sprzed 2 tyg. pisze Przemysław Kędzierski - doktorant filozofii UKSW, zajmuje się filozofią ekologiczną, autor książki "Kościół i ekologia".
Tekst długi i ambitny, głównie teologiczny, ale warto chociaż fragmenty przeczytać, by wiedzieć , że mamy "duchowych sprzymierzeńców" po tamtej stronie.
Kochaj przyrodę jak siebie samego
Gladiatorskie podejście do natury jest sprzeczne z nauką Kościoła
Ciężko jest pogodzić się z koniecznością poniesienia dodatkowych kosztów, aby wytyczyć autostradę lub rurociąg szlakiem dłuższym, ale za to omijającym cenną puszczę, w której jeszcze żyje dzika zwierzyna. Jednak statystyki są nieubłagane. Wskutek działalności ludzkiej na świecie wymiera co roku 20 gatunków żywych istot. To wielki cios zadany przez człowieka zjawisku życia.
Nie tylko wśród katolików pojawia się pytanie, czy wiara chrześcijańska określa nasze moralne zobowiązania w stosunku do pozaludzkich istot? Czy człowiek ma prawo do tak bezwzględnej eksterminacji tylko dlatego, że pragnie lepiej zaspokajać coraz to nowe konsumpcyjne nawyki? Innymi słowy, czy Stwórca spośród wszystkich stworzeń na całej planecie miłuje jedynie istoty ludzkie?
Natura i gladiatorzy
Ukształtowany w nowożytności światopogląd charakterystyczny dla cywilizacji Zachodu jest antropocentryczny: urzeczawia świat istot żywych i nie sprzyja objęciu go empatią.
Znajdujemy się w stanie złudnego wyobcowania i poczucia niezależności od przyrody. Być może ta alienacja rodzi nasz gladiatorski stosunek do natury. Bo skoro przestaliśmy przeżywać jej piękno i sens, to staje się dodatkiem do życia - niepotrzebnym, jeśli nie można wykorzystać jej gospodarczo czy choćby dla rekreacji. Skutki takiej logiki są opłakane, a przyczyniają się do niej fałszywe religijne przeświadczenia. Wielu ludzi, których znam (raczej nie są to ateiści), jednoznacznie uważa, iż pojęcia religia, dusza, Bóg, zbawienie w żaden sposób nie mogą odnosić się do świata zwierząt, zaś ich łączenie jest nie tylko czymś niestosownym, ale nawet grzesznym. Bardzo często osoby odpowiedzialne za kształtowanie życia społeczno-gospodarczego odwołujące się do chrześcijańskiego etosu swoim stosunkiem do bytów nieosobowych w niczym nie różnią się od swoich kolegów o innym światopoglądzie. Na tym polu istnieje zadziwiająca zbieżność.
W antropocentryzmie powinności ludzkie względem naturalnego środowiska tracą charakter moralny. Ostatecznie zobowiązania moralne mamy tylko wobec gatunku ludzkiego, więc nie musimy bronić dobra istot pozaludzkich. To osoba ludzka stanowi kryterium dobra. W tej konwencji utrzymany jest fragment orędzia Jana Pawła II na XXXII Światowy Dzień Pokoju (1 stycznia 1999 r.). Zgodnie z nim „uznanie zasady, że najważniejszym motywem troski o środowisko jest dobro samego człowieka, to najpewniejsza gwarancja ochrony stworzenia; w ten sposób bowiem zostaje pobudzona odpowiedzialność każdego człowieka za zasoby naturalne i za ich rozumne wykorzystanie.” Warto zauważyć, że użyty tu zwrot - „najważniejszym motywem” nie oznacza „jedynym”. Owa argumentacja najdobitniej przemawia do olbrzymiej większości obywateli współczesnych stechnicyzowanych społeczeństw, co uwidacznia się we wszelkich możliwych debatach, np. ostatnio przy wytyczaniu dróg.
Takie ujmowanie naszych relacji ze światem przyrody nie cieszy się popularnością wśród wielu ekologów. Określenie ekosystemu, gatunku czy też jakiegoś konkretnego zwierzęcia terminem "zasoby" najczęściej kojarzone jest z ich instrumentalizacją, czyli sprowadzeniem czegoś, co nie zawsze jest rzeczą, do poziomu samej rzeczy. Takie myślenie może być przykładem niewrażliwości na cierpienia istot pozaludzkich, co prowadzi do usprawiedliwienia nieograniczonej eksploatacji przyrody.
Duch ludzki, duch zwierzęcy
Nie wszystkie wypowiedzi Jana Pawła II i innych hierarchów Kościoła mają charakter antropocentryczny. Znacznie bardziej skuteczny w naszych "ludzkich" relacjach z przyrodą może okazać się pogląd teocentryczny. Tutaj poszanowanie natury i troska o nią, wynikają ostatecznie z istnienia związków pomiędzy nią a Stwórcą.
Jedna z konstytucji Soboru Watykańskiego II - "Gaudium et spes" - uczy, że wszystkie rzeczy z powodu samego faktu, iż są stworzone przez Boga, mają własną trwałość, prawdziwość, dobroć, a równocześnie własne prawa i porządek, które człowiek winien uszanować.
Zatem wszelkie składniki przyrody winny być szanowane niekoniecznie ze względu na to, że posiadają wartości, które mogą pośrednio lub bezpośrednio przysłużyć się człowiekowi
Także Jan Paweł II w encyklice "Redemptor hominis" apeluje, by człowiek nauczył się dostrzegać inne znaczenia naturalnego środowiska niż te, które służą celom doraźnego zużycia.
Najlepszym uzasadnieniem troski i miłości do natury jest fakt, że miłuje ją sam Bóg. Nie można także pomijać realnej obecności Stwórcy w jego dziełach - przyrodzie.
Miłujesz bowiem wszystkie stworzenia,
niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś (...)
Oszczędzasz wszystko, bo to wszystko Twoje,
Panie, miłośniku życia.
Bo we wszystkim jest Twoje nieśmiertelne tchnienie (Księga Mądrości 11, 24-12,1).
Już pierwsze strony Księgi Rodzaju wyraźnie podkreślają więź człowieka z otaczającą go przyrodą; ciało Adama zostało utworzone z prochu ziemi, co oznacza, że człowiek nie jest duchem sprowadzonym na ziemię, lecz cząstką tego świata. Pierwszy człowiek został nazwany Adamem, to znaczy istotą z ziemi (hebr. 'adamah' = ziemianin), świat zaś jest pniem, z którego człowiek wyrasta jak roślina.
W myśl księgi Koheleta elementem nade wszystko jednoczącym istoty żywe jest posiadanie przez nie tego samego "oddechu życia" - tej samej życiowej zasady. Wspólne jest też dla człowieka i zwierzęcia pochodzenie z pyłu ziemi i ten sam kres.
Los bowiem synów ludzkich ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. (...) W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt, bo wszystko jest marnością. Któż pozna, czy siła życiowa synów ludzkich idzie w górę, a siła życiowa zwierząt zstępuje w dół do ziemi? (Koh 3,19-21).
Ową „siłę życiową” inne przekłady biblijne tłumaczą jako „duch”. A któż wie, że duch synów ludzkich wstępuje w górę? A duch bydlęcy, że zstępuje pod ziemię? (cyt. wg Biblia Święta, Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne, Warszawa 1966, Ecclesiastes 3.21).
Co ciekawe, Kartezjusz, który zwierzęta określił jako bezduszne automaty, a całą przyrodę pojmował mechanistycznie, uznał, że te słowa, jeśli mają być dosłownie pojęte, to nie mogą pochodzić ani od Ducha Świętego, ani od proroków, lecz od szaleńca. Taka interpretacja nie wynika jednak z całego kontekstu tej księgi.
Grzech i ekologia
Dominujący wśród wielu chrześcijan triumfalizm wobec przyrody nie jest zgodny z duchem Biblii. Niestety, najczęściej oni, ale także niektórzy ekologowie, choć z zupełnie innej perspektywy, biblijne słowa o panowaniu człowieka nad stworzeniami interpretują często jako "boskie przyzwolenie" do instrumentalnego, a w skrajnych przypadkach nawet do bezwzględnego traktowania przyrody.
Tymczasem słowo "panowanie" ma w Biblii charakter religijny. Pierwszym panem wszystkiego, co istnieje, jest Bóg. A Boże panowanie jest łaskawe i opiekuńcze. Bóg panuje nad całym stworzeniem w tym sensie, że udziela mu nieustannie istnienia i obdarza je rozmaitym dobrem. Bóg panuje przez dawanie, a nie przez odbieranie. Nie ma On nic w sobie z niszczycielstwa. Jeżeli więc Bóg powołał człowieka do panowania nad stworzeniami (odnosi się to do całej przyrody), oznacza to, że oczekuje od nas, byśmy w miarę naszych możliwości naśladowali Jego własne panowanie.
W biblijnym opisie rajskiego szczęścia nie ma śladu antagonistycznych relacji pomiędzy stworzeniami, nie wyłączając z nich rodzaju ludzkiego. Nie mogło być inaczej. Harmonia stworzenia odzwierciedla bowiem wewnętrzną doskonałość Stwórcy. Ten jednak stan (Harmonia praestabilita) z winy człowieka przestał obowiązywać tak w nim samym, jak i w całej otaczającej go przyrodzie. Sprzeciwiając się Bogu, człowiek wprowadza nieporządek, który niechybnie odbija się na reszcie stworzenia. Dlatego kraj jest okryty żałobą i więdną wszyscy jego mieszkańcy, zarówno zwierz polny, jak ptactwo powietrzne, a nawet ryby morskie marnieją (Oz 4,3). Prorok Jeremiasz wyraźnie naucza, że grzech i nieposłuszeństwo ludzkie powoduje cierpienie i straty w świecie przyrody: Dokąd że będzie pogrążona w żałobie ziemia, a trawa na każdym polu wysuszona? Na skutek przewrotności jej mieszkańców wyginęły zwierzęta i ptaki (Jr 12,4). W tych biblijnych cytatach uwidacznia się antyekologiczny wymiar grzechu.
Nasza nowożytna, pokartezjańska świadomość nie może sobie poradzić z przyjęciem religijnej nauki o udziale stworzeń w winie człowieka oraz ich solidarnym uczestniczeniu w jego dalszych dramatycznych losach. Jednak prawdy te, prawie przez nas zapoznane, świadczą o bliskości człowieka z resztą natury, bliskości rozumianej w porządku właściwym religii. Przypomnienie ich i przyjęcie z wiarą przyczyni się do bardziej życzliwego i właśnie humanitarnego spojrzenia na wszelkie nieosobowe byty.
Biblijny potop będący karą za nieprawości wraz z ludźmi obejmuje świat zwierzęcy. Także przymierze, które Bóg zawarł z Noem, dotyczy nie tylko człowieka, ale i całego żywego stworzenia, czego znakiem jest pojawienie się tęczy. Okazuje się, że rośliny i zwierzęta też są dla Boga godnymi partnerami. Przecież przymierze zawiera się wyłącznie z istotami godnymi jego zawierania.
...Aby odpoczęły twój wół i osioł
Boże miłosierdzie nie odnosi się wyłącznie do człowieka:
Pan jest dobry dla wszystkich
i Jego miłosierdzie ogarnia wszystkie Jego dzieła (Psalm 145, 9-10)
Odpowiedzią ze strony natury jest uwielbienie dla swego Stwórcy. Nie można więc twierdzić, iż jedynie człowiekowi ta właściwość przysługuje:
Sławić Mnie będą zwierzęta polne,
szakale i strusie,
gdyż na pustyni dostarczę wody
i rzek na pustkowiu (Iz 43, 20)
Rzeczywistość szabatu, dnia poświęconego Panu, swym zasięgiem obejmuje również zwierzęta, które dla człowieka wykonują pracę. Podobnie jak nam należy im się odpoczynek.
(...) a dnia siódmego zaprzestaniesz pracy, aby odpoczęły twój wół i osioł i odetchnęli syn twojej niewolnicy i cudzoziemiec (Wj 23, 12)
W przekazach biblijnych odnaleźć można liczne zalecenia, może nawet przykazania, dotyczące troski, opieki nad zwierzętami. Oto niektóre z nich:
Jeśli spotkasz wołu twego wroga albo jego osła błąkającego się, odprowadź je do niego. Jeśli ujrzysz, że osioł twego wroga upadł pod swoim ciężarem, nie ominiesz, ale razem z nim przyjdziesz mu z pomocą (Wj 23, 4-5)
Analogiczne zalecenie znajdziemy w księdze Powtórzonego Prawa, w której stanowczo potępiono znęcanie się nad zwierzętami:
Nie będziesz orał razem wołem i osłem (Pwt 22,10)
Nie zawiążesz pyska wołowi młócącemu (Pwt 25,4)
Księga Przysłów chwali człowieka, potrafiącego respektować naturę zwierząt. Nazywa nieprawym takiego, który ma dla nich okrutne serce:
Prawy uznaje potrzeby swoich bydląt, a serce nieprawych okrutne (Prz 12,10)
Wcielenie, czyli wejście Syna Bożego w nasz materialny świat, stworzyło nową relację między Bogiem a Jego stworzeniem. Uwzniośliło nie tylko człowieka, lecz także cały kosmos. Ludzkie ciało Chrystusa stanowiło przecież cząstkę materii i ściśle było związane z pozostałą materialną częścią kosmosu.
Jan Paweł II w czasie Liturgii Słowa w Zamościu w czerwcu 1999 r. zwracał uwagę, że "Jeżeli (Chrystus) przychodzi na świat, to przychodzi do swojej własności (...), ażeby przywrócić stworzeniu jego pierwotną świętość i godność" oraz aby "ukazać nam tę szczególną godność natury stworzonej".
Ten fragment papieskiej liturgii jest rzadko komentowany. Mało który chrześcijanin dostrzega, że jego religia przyznaje tak wysoki status składnikom przyrody. Słowa te nie pozwalają na pojmowanie człowieka jako nieskończenie różnego i doskonałego względem natury.
Nie tylko człowiek został odkupiony krwią przelaną na krzyżu przez Jezusa Chrystusa. Mówią o tym teksty konstytucji „Gaudium et spes”. Skoro istnieje pewna solidarność świata i człowieka w winie i karze, o których była wcześniej mowa, musi ona również dotyczyć odkupienia.
Przy końcu wszystkiego, kiedy Chrystus powtórnie przyjdzie na ziemię, rzeczywistość ta uzyska swoje ostateczne dopełnienie. I to jest najbardziej wzniosła godność, jaką świat materialny, a więc i naturalne środowisko mogło uzyskać. Nasza ekologiczna troska o jego zachowanie zyskuje w tym miejscu głęboką religijną motywację.
Występujący coraz częściej nawet u ludzi zaliczających siebie do wierzących zanik perspektywy eschatologicznej, czyli sprowadzanie istnienia życia ludzkiego jedynie do ziemskiej egzystencji, z konieczności musi prowadzić do takiej wizji szczęścia i jego zaspokajania, które mogłoby być osiągalne na ziemi. Mamy tu do czynienia z hedonizmem materialistycznym rodzącym postawę "bardziej mieć, niż być", "po mnie choćby potop". To zaś skutkuje niekończącym się zaspokajaniem potrzeb materialnych i wszelkich frustracji związanych z ich brakiem. Nie trzeba dodawać, jakim kosztem przyrody dokonuje się próba osiągania tak pojętego szczęścia.
Koniec wszechrzeczy należy rozumieć jako dramatyczną przemianę wszystkiego tego, co sprzeczne z planem Boga, nie zaś jako unicestwienie materii. Dlatego końca świata nigdy nie należy pojmować jako przemiany w nicość. Myśl o nowym przemienionym stworzeniu, o nowych niebiosach i nowej ziemi według "Gaudium et spes" raczej wzmaga naszą odpowiedzialność za otaczającą nas przyrodę, gdyż wskazuje, że nie tylko człowiek, ale i cały świat będzie miał udział w życiu Bożym.
Księga przyrody stanowi drogę do Boga. To piękne sformułowanie jest uzasadnione słowami św. Pawła: Od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty - wiekuista Jego potęga oraz bóstwo - stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła (Rz 1,20). Jezus uczył dostrzegać dłoń Ojca w pięknie lilii polnych oraz ptaków, w rozgwieżdżonej nocy, dojrzałych polach do żniwa. Można więc powiedzieć, że wszystko, co człowieka otacza; cały nieskończony wszechświat, glob ziemski, rośliny, zwierzęta, klimat, stanowi system znaków o istotnej dla nas treści - Jego sakrament. Uczestnictwo przyrody w historii zbawienia być może najpełniej uzasadnia jej wartość.
Przemysław Kędzierski