Jak powstrzymać nielegalny przywóz odpadów
Wejście Polski do strefy Schengen przynosi nie tylko korzyści, ale także niebezpieczeństwa. Jedno z nich to niekontrolowany przywóz śmieci
Dzisiaj, by wjechać ze śmieciami do Polski, trzeba mieć odpowiednie zezwolenie i umowę ze składowiskiem.
– Firma zainteresowana sprowadzeniem najpierw musi sprawdzić, czy odpady są na liście dozwolonych, czy jest możliwa w Polsce ich utylizacja. Potem musi uzyskać zgodę głównego inspektora ochrony środowiska. A ten, zanim ją wyda, zasięga opinii o firmie u wojewódzkich inspektorów – opisuje procedurę Małgorzata Kołodziej-Nowakowska, wojewódzki inspektor ochrony środowiska w Szczecinie.
To opłacalny biznes. Zarówno polskie firmy, jak i zagraniczne, chętnie podejmują się transportu i utylizacji śmieci w Polsce, gdyż nasze stawki są o wiele niższe. Chęć zysku powoduje, że wiele firm próbuje sprowadzić do Polski śmieci nielegalnie. Te jednak regularnie na granicy kontroluje Straż Graniczna. Jeśli nie mają zezwoleń – transporty nie są wpuszczane.
– Ostatnio mieliśmy trzy takie przypadki. Ze Skandynawii jechały dwa transporty odzieży bez zezwoleń. W innym firma miała zgodę na przewóz odpadów plastikowych, a po otwarciu okazało się, że to zwykłe odpady komunalne – mówi „Rz” major Sławomir Gorzałczyński, zastępca komendanta Straży Granicznej w Świnoujściu.
Transportami, którym uda się bez zezwoleń wjechać do Polski, zajmują się policja i prokuratura.
– Cały interes śmieciowy jest obwarowany regułami i zezwoleniami na tranzyt, przywóz, utylizację. Niestety, niektóre firmy je pomijają i na przykład wykorzystują stare hangary, magazyny, by tam zwozić odpady komunalne, stare ubrania, złom samochodowy. Ostatnio prowadziliśmy postępowanie, bo zamiast śmieci komunalnych była dokumentacja lekarska, a w niej zdjęcia rentgenowskie – wyjaśnia Beata Nowakowska, prokurator apelacyjny w Szczecinie.
Polskie służby boją się jednak, że sytuacja może się wymknąć spod kontroli wraz z wejściem Polski do strefy Schengen. Bo choć w Unii Europejskiej obrót wieloma odpadami jest już swobodny, to w Polsce do 2012 roku wciąż trzeba będzie uzyskiwać zezwolenia. Tymczasem 21 grudnia zniknie stała kontrola na granicy. Dlatego przez ostatnie trzy dni pogranicznicy, policja, prokuratorzy i inspektorzy ochrony środowiska – także z Niemiec i krajów skandynawskich – dyskutowali w Szczecinie na temat współpracy po wejściu Polski do strefy. Są już pierwsze ustalenia. Pogranicznicy mają tworzyć grupy mobline, które będą wyrywkowo kontrolowały transporty na głównych trasach.
– To nasze nowe zadania, będziemy też w stałym kontakcie z inspektorami ochrony środowiska i policją – mówi major Gorzałczyński.
– To spotkanie ma pokazać nam zagrożenia i pułapki. Nie wszystko to, co nie podoba się na przykład Straży Granicznej, można później zakwalifikować jako przestępstwo. Mówimy o możliwościach dowodowych – wyjaśnia prokurator Nowakowska. – Problem leży nie tylko w przepisach, ale też w mobilności i szybkości wspólnego działania. I tym się zajmujemy.
Nieoficjalnie prokuratorzy wskazywali też na orzecznictwo. O ile kary administracyjne, jakie nakładają inspektoraty ochrony środowiska, są wysokie – od 50 do 300 tys. zł, o tyle postępowania karne w sądach czasem kończą się niskimi wyrokami.
– Ostatnio w jednym z sądów zapadł wyrok – 2 tys. złotych grzywny. Ciekawe, jakie były koszty samego postępowania sądowego i wyegzekwowania kary – zastanawia się śledczy.
Michał Stankiewicz
za
http://www.rp.pl/artykul/71287.html