W lesie jak na wysypisku śmieciDominika Olszewska
2009-05-08, ostatnia aktualizacja 2009-05-08 00:31
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,67305,6583822,W_lesie_jak_na_wysypisku_smieci.htmlPrzeszło jedna piąta warszawskich posesji nie podpisała obowiązkowych umów na wywóz śmieci. Tysiące worków wypchanych pustymi butelkami, puszkami czy papierami ląduje w lasach.
- Każdego dnia do lasów zwożone są góry śmieci. Ludzie czują się bezkarni - alarmuje Beata Zeller z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych.
Aby pokazać skalę problemu, leśnicy zorganizowali wczoraj konferencję wyjazdową w lesie pod Celestynowem. W trakcie godzinnego spaceru natknęliśmy się na kilkadziesiąt stert odpadów. Było w na nich prawie wszystko: stare telewizory, opony, wraki aut, puszki po piwie, stosy papierów, nawet połamane krzesło obrotowe.
Mazowsze ma 356 tys. ha lasów, w tym 184 ha państwowych. Tylko w tych drugich w ub.r. zebrano ponad 7 tys. ton śmieci. Ich wywóz i utylizacja kosztowały 1,2 mln zł. W Warszawie na sprzątanie 7 tys. hektarów lasów miasto wydało w ub.r. 500 tys. zł. W tym roku ta kwota sięgnie 800 tys. zł.
- Firmy remontowe stale zwożą do lasów gruz, resztki paneli, puszki po farbie. Ale śmiecą również zwykli ludzie. Zamiast płacić za wywóz odpadów, podrzucają nam całe bagażniki wypchanych worków - żali się leśniczy Artur Dawidziuk z nadleśnictwa Celestynów.
- Z każdym rokiem jest coraz gorzej. Gdybyśmy przestali sprzątać lasy tylko na kilka miesięcy, utonęłyby w śmieciach - dodaje Karol Podgórski, szef Lasów Miejskich Warszawy.
Każdy właściciel mieszkania lub domu jednorodzinnego ma obowiązek podpisać umowę z firmą wywożącą śmieci. Dla przeciętnej rodziny to wydatek kilkudziesięciu złotych miesięcznie. Sęk w tym, że wielu warszawiaków tego obowiązku nie respektuje. Z danych ratusza wynika, że stosownych umów nie ma aż 20 proc. warszawskich nieruchomości, czyli ponad 19 tys. domów i mieszkań. - To bandziory niszczące środowisko. Na dodatek są całkowicie bezkarni. Nie podpisują umów, wywożą śmieci do lasu, nikt ich nie ściga. To demoralizujące - denerwuje się Dominik Dobrowolski z fundacji Nasza Ziemia, która prowadzi kampanię "Sprzątanie świata".
Kary za brak umowy śmieciowej oraz za zaśmiecanie lasów są bardzo niskie. Mandaty wahają się od 200 do 500 zł. A statystyki mówią same za siebie: przez cały 2008 r. straż miejska na zlecenie miasta przeprowadziła 667 kontroli w warszawskich domach. - Z tego 91 osób ukarano mandatami. W 13 przypadkach wnioskowaliśmy o przekazanie sprawy do sądu grodzkiego - mówi Marek Kulasza z wydziału prasowego straży miejskiej.
Podobnie wygląda sprawa wyrzucania śmieci w lasach: w ub.r. straż leśna wlepiła tylko 86 takich mandatów, w sumie na 16 tys. zł.
- Umów najczęściej nie podpisują działkowcy i mieszkańcy domów jednorodzinnych. W 2008 r. w naszej dzielnicy wydaliśmy na sprzątanie lasów ponad 150 tys. zł - mówi Kacper Pietrusiński, wiceburmistrz Bielan.
W Wawrze od podpisania umów na wywóz śmieci miga się ok. 2 tys. właścicieli nieruchomości, na Bemowie ponad 100. - To są tony odpadów, które lądują na terenie dzielnicy. Chcemy, by do końca roku wszyscy takie umowy mieli - deklaruje Jarosław Dąbrowski, burmistrz Bemowa.
Dominik Dobrowolski: - Rozwiązanie jest banalnie proste: trzeba tak zmienić prawo, by można było wlepiać wysokie mandaty. A miasto musi wreszcie dopilnować, by każdy lokator był nękany przez straż miejską tak długo, aż umowę podpisze.
Polecam też pierwszy wpis na forum. Nie bardzo umiem ocenić jego zawartość merytoryczną, ale robi wrażenie, że to ktoś, kto się zna na rzeczy.