zm.org.pl
http://forum.zm.org.pl/

Nowoczesne technologie w przetwarzaniu śmieci.
http://forum.zm.org.pl/viewtopic.php?f=3&t=2622
Strona 1 z 1

Autor:  pietruch [ So lut 25, 2012 15:37 ]
Tytuł:  Nowoczesne technologie w przetwarzaniu śmieci.

Artykuł z Torunia z warszawskim wątkiem :)

Cytuj:
Śmieci, które dają moc

Piotr Schutta, Piątek, 24 Lutego 2012

Składowanie lub spalanie śmieci to przeżytek. Dziś stawia się na nowoczesne technologie, dzięki którym z resztek powstają prąd lub olej napędowy. Swoich wynalazców ma też Polska. Szkoda, że nie są traktowani poważnie.

Inżynier Janusz Michalski uśmiecha się tajemniczo i z plastikowego pojemnika wysypuje na biurko żółty proszek, konsystencją przypominający mąkę. Nie jest to, co prawda, produkt jadalny, ale za to może mieć zastosowanie w rolnictwie do użyźniania gleby albo w budownictwie do produkcji kostki brukowej czy innego budulca.

Tajemnicza żółta mączka to nic innego jak odpad mineralny, otrzymany z przetworzenia śmieci. Z jednej tony zmieszanych odpadów pozostaje zaledwie 30 kilogramów nieszkodliwej substancji, którą w dodatku można jeszcze z pożytkiem wykorzystać - jak zapewniają twórcy tej metody.

Brzmi to może niewiarygodnie, ale działa. Nie ma hałdy jak w przypadku klasycznego wysypiska, nie ma toksycznych gazów i popiołów, które pozostawia spalarnia rusztowa. Jedyny minus, czego Michalski nie ukrywa, to duża kwota początkowa, którą trzeba zainwestować w postawienie i uruchomienie zakładu. Na instalację przerabiającą 40 tys. ton odpadów rocznie trzeba wydać ok. 130 mln zł. Dla porównania: w Olsztynie chciano wydać na spalarnię o wydajności 120 tys. ton 370 mln zł. Ta, której budowę planuje się w Bydgoszczy, może kosztować 500-600 mln zł. Wydajność 180 tys. ton.

Technologia, którą opatentowała krakowska firma Pyro-Kat, a której postać gotowej instalacji nadaje podbydgoska spółka Mind Janusza Michalskiego, od 2 lat działa w Kołobrzegu. Obsługuje tam niewielkie osiedle mieszkaniowe bloków i domków jednorodzinnych, przetwarzając w ciągu roku 5 tysięcy ton odpadów. Podobny obiekt, tyle że dużo większy, powstaje w Oświęcimiu. Jego wydajność ma wynosić 40 tys. ton rocznie.

Śmieci buch, para w ruch

Pełna, fachowa nazwa owej technologii brzmi skomplikowanie: „mineralizacja stałych i półstałych odpadów organicznych komunalnych i przemysłowych, oparta na bazie quasi pirolizy niskotemperaturowej z równoczesnym oczyszczaniem gazów poreakcyjnych katalitycznie i adsorpcyjnie oraz odzyskiem ciepła poreakcyjnego, przetwarzanego w energię elektryczną i cieplną”. Mówiąc obrazowo i przystępnie - do instalacji wsypywane są zmieszane śmieci, po których niczego wielkiego nie powinniśmy się już spodziewać (to, co nadawało się do recyklingu, wybrano bowiem wcześniej w sortowni). Tymczasem po podgrzaniu reaktora katalitycznego, będącego istotą całego procesu, w instalacji następuje rozpad materii do cząstek pierwotnych i na końcowe sito wysypuje się bogaty w minerały piasek, a z komina ulatniają się para wodna i czyste powietrze. Trujące gazy wyłapywane są i filtrowane po drodze (urządzenia filtrujące stanowią 90 procent instalacji). Temperatura procesu nie przekracza 600 stopni Celsjusza. Ciekawostką jest również to, że w instalacji przetworzyć można prawie każdy śmieć - płynny, stały czy półpłynny.

- Mamy pozwolenie na 150 grup odpadów, a do końca roku będzie ich około 280 - mówi inżynier Michalski, zaznaczając jednocześnie, że system nie ma nic wspólnego ze spalarnią: - My nie spalamy odpadu. Płomień jest tylko na początku i to na zewnątrz, gdy podgrzewamy reaktor. Potem wszystko odbywa się samoistnie, a temperatura wewnątrz komory jest wynikiem procesu rozpadu materii. Dzięki temu nie zatruwamy powietrza dioksynami i furanami jak klasyczna spalarnia - tłumaczy Michalski, dziwiąc się przy okazji, że samorządy polskich miast rzucają się na potężne spalarnie, od których cały świat powoli odchodzi.

Ruszt rozczarował

W Polsce działa, jak dotąd, tylko jedna spalarnia rusztowa, usytuowana na terenie warszawskiej gminy Targówek. Po 11 latach jej funkcjonowania można powiedzieć, że obietnice i oczekiwania rozminęły się z rzeczywistością, wywołując w efekcie wielkie rozczarowanie, zamiast ekologicznego i ekonomicznego sukcesu, jaki w przedinwestycyjnych konsultacjach społecznych zapowiadano na spotkaniach i w ulotkach.

„Mieszkańcy Warszawy jako klienci mogą się jednak czuć oszukani. Za 195 mln zł kupili zakład, który miał przetwarzać 128 tys. ton, a okazuje się, że może przetwarzać tylko 60 proc. tej ilości. To tak, jakbyśmy zapłacili za telewizor 27-calowy, a w domu okazało się, że ma on tylko 16 cali!” - można dzisiaj przeczytać na stronie portalu „Zielone Mazowsze”. Warszawscy ekolodzy przypominają też, że inwestycja, zamiast zarabiać, obciąża budżet miasta. Dla przykładu: w 2008 r. deficyt spalarni wyniósł ponad 15 mln złotych.

„Zielone Mazowsze” podsumowuje: „Jakie wnioski z tej nauki? Drodzy mieszkańcy miast, w których obecnie rozdawane są piękne, kolorowe ulotki zachwalające budowę nowych spalarni: nie wierzcie w to, co tam piszą i pokazują. To wszystko puste obietnice”.

Ulotki inżyniera Andrzeja Bartoszkiewicza, wynalazcy z Nowej Soli, też są kolorowe, ale po pierwsze nie reklamują spalarni; po drugie, opisane w nich obiekty już istnieją i faktycznie przynoszą efekt śmieciowy zbliżony do założeń. Mowa o pawilonach do sortowania odpadów, zastępujących znane każdemu Polakowi tzw. altany śmietnikowe.

Obrazek
Inżynier Janusz Michalski pokazuje, jak wygląda to, co wysypuje się z instalacji do mineralizacji odpadów. Z jednej tony mieszanki śmieci otrzymuje się 30 kg proszku, który można jeszcze wykorzystać. fot. Piotr Schutta

Osiem takich klimatyzowanych pawilonów z zielonymi daszkami, w niczym nieprzypominających zwykłych śmietników, od blisko 5 lat stoi na terenie Mazowieckiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Płocku, obsługując blokowisko, w którym mieszka prawie sześć tysięcy mieszkańców. Powalające, jak na polskie warunki, są przede wszystkim dane dotyczące odzysku surowców wtórnych i wykorzystania biomasy, czyli resztek kuchennych. Nie jest to, co prawda, 70-80 proc., zapowiadane przez twórcę systemu EKO AB, ale 65 proc. zagospodarowanych śmieci i tak robi wrażenie. Średnia polska to ok. 5 procent.

- Odzysk byłby większy, gdyby mój pomysł został wdrożony na większą skalę - mówi Bartoszkiewicz.

- Kraje Europy Zachodniej, wyspecjalizowane w selektywnej zbiórce odpadów, mogą się pochwalić najwyżej 40-50-procentowym odzyskiem. Tutaj mamy wynik, który bije całą Europę na głowę i jest realny, a nie tylko na papierze - Marek Zientak z Bydgoskiego Forum Ekologicznego nie kryje, że trudno w systemie Bartoszkiewicza znaleźć słaby punkt.

Wielkie cuda w małym domku

Działanie ekodomku jest proste. Mieszkaniec blokowiska nawet nie musi segregować swoich śmieci. Z worem odpadów idzie do segregatorni i zostawia go pracownikowi albo wkłada do kontenera. Błądzić nie musi, bo pawilony usytuowane są tam, gdzie wcześniej stały zwykłe śmietniki. W środku pracownicy (1 lub 2 osoby na domek) dokładnie selekcjonują śmieci, które są dzielone na 23 tzw. frakcje, czyli rodzaje odpadów. Wszystko jest myte, czyszczone albo wkładane do chłodni, żeby nie śmierdziało. Ostatecznie na wysypisko jako balast, czyli materiał nie do wykorzystania, jedzie tylko 35 procent odpadów. Reszta trafia do recyklingu (45 procent) i na kompost (20 procent).

Trudno zrozumieć, dlaczego ten prosty i skuteczny pomysł nie doczekał się rozpowszechnienia.

- Prawda jest taka, że na segregacji nie zarabia się dużych pieniędzy. Biznes robi się na śmieciach zmieszanych, bo nie trzeba inwestować w selekcję. Nasze segregatornie zarabiają na opłatach pobieranych od mieszkańców i na sprzedaży odzyskanych surowców. Nie powiem ile, ale nie jest to duża kwota. Wystarcza jednak na spłatę komercyjnego kredytu, który wziąłem na 8 lat i jeszcze coś zostaje - mówi Jan Bernatowicz, prezes spółki Eko-Maz, działającej w ramach płockiej spółdzielni mieszkaniowej.

- Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale naprawdę nie ma lepszego systemu niż mój. Gdybyśmy go zastosowali w całej Polsce, bylibyśmy liderem w Europie, ale biznes nie ma nic wspólnego z ochroną środowiska i gwiżdże na międzynarodowe zobowiązania. Od 2010 roku naliczane są na Polskę kary finansowe za niewywiązywanie się z norm unijnych, według których powinniśmy ograniczać liczbę poszczególnych grup odpadów wywożonych na składowiska - mówi inżynier Bartoszkiewicz i stara się nie zrażać. Od lat jeździ po kraju i opowiada o swoim pomyśle. - Wszystkie nowości z trudem się wdrażają - dodaje. - Na początku traktowano mnie w urzędach jak osobę chorą umysłowo. „Spalarniowcy” do dzisiaj nie mogą na mnie patrzeć.

Tomasz Kotowski, przedstawiciel norweskiej firmy General Plasma, przekonuje, że za spalarniami rusztowymi też nie przepada i że obiekty oparte na patencie Norwegów nie mają z nimi nic wspólnego. Woli określenie „zielone elektrownie”. Kilka takich obiektów działa w Skandynawii.

„Nie ma komina. Nie ma spalania. Jest za to zgazowanie śmieci w środowisku beztlenowym i produkcja energii elektrycznej z gazu pochodzącego z przetwarzania odpadów metodą plazmową” - wyjaśnia w wywiadzie dla jednej z lokalnych telewizji. Jak informuje, pierwsza instalacja plazmowa ma powstać w Koluszkach pod Łodzią, a następne w podwarszawskich Kobyłkach, w Częstochowie i koło Radomska. Jako ciekawostkę Kotowski podaje fakt, że: „Matką wynalazku jest Polka z pochodzenia, Maria Olson”.

Lubuski sposób na odpady

Podobne technologie, oparte na zgazowaniu, proponuje już w Polsce i za granicą wielu wynalazców. Jedynie skala jest dużo mniejsza. Janusz Seklecki z Zielonej Góry swój „wodorowy generator energii” lubi nazywać lubuskim sposobem na odpady. Do generatora (proces odbywa się w temperaturze 1500 st. C) wkłada pierze, resztki poubojowe, tworzywa sztuczne, gumę, a otrzymuje... parę wodną, którą można ogrzać, co się tylko chce. Gotowa linia technologiczna, zamieniająca mokrą biomasę na energię cieplną, od 4 lat działa na terenie jego firmy produkcyjnej Intercal. Kolejna instalacja czeka na uruchomienie w Rzeszowie.

- To doskonała metoda. Można ją z powodzeniem połączyć z moim systemem segregacji odpadów - mówi Andrzej Bartoszkiewicz.

Wytwarzanie paliw alternatywnych z niczego, czyli ze śmieci, budzi dzisiaj ogromne zainteresowanie na całym świecie. W krajach, gdzie gospodarka odpadami stoi na wyższym poziomie niż w Polsce, nikogo już nie zadowala pozbywanie się odpadów. Tam liczy się to, ile i co można odzyskać. Niemiecka spółka Alphakat oferuje ze śmieci produkcję oleju napędowego do silników wysokoprężnych. Metoda opiera się na procesie katalitycznego uolejania (KDV). Wiosną tego roku ma powstać pierwsza taka instalacja w Polsce (pod Łodzią). Jak mówi polski przedstawiciel firmy, dr Marek Dziwisz, Alphakat działa w 11 krajach na całym świecie, od Kanady, Meksyku i USA po Hiszpanię i Bułgarię.

- Gdzie tkwi haczyk? W tym, że nasze paliwo jest czystsze niż to produkowane z ropy naftowej - odpowiada Dziwisz.

Wytwarzaniem benzyny, parafiny i gazu z odpadów pochodzących z tworzyw sztucznych miała się zająć niedawno w Toruniu warszawska spółka Kamitec. Jej instalacja ACREN jednak nie powstanie, ponieważ firma ogłosiła upadłość.

Odpad rozbity na atomy

- Ale się nie poddajemy. Założyłem spółkę Tsunami i przymierzamy się do uruchomienia pierwszej instalacji. Również na terenie województwa kujawsko-pomorskiego - mówi Bartosz Szczytowski, technolog i konstruktor, współtwórca sytemu ACREN. Proces opatentowany przez trójkę polskich naukowców polega na rozbijaniu materii tworzyw sztucznych do postaci atomów węgla i wodoru (depolimeryzacja), a następnie destylacji i skraplaniu, w efekcie czego otrzymujemy różnego rodzaju oleje pędne.

Na razie śmieciowa innowacyjność słabo się w Polsce sprzedaje. Samorządowcy, bojąc się skutków nowej ustawy, która w pełni zacznie obowiązywać od połowy przyszłego roku (przerzuca ona całą odpowiedzialność za gospodarkę odpadową na lokalne władze), szukają gorączkowo rozwiązań znanych i globalnych. Tylko nieliczni nie poddają się tej gorączce. Takim chlubnym wyjątkiem jest Olsztyn, który w ostatniej chwili zrozumiał, że spalarnia o wydajności 120 tys. ton przerasta potrzeby mieszkańców i postawił, m.in., na budowę linii technologicznej do odzyskiwania odpadów i produkcji brykietów opałowych dla przemysłu (technologia RDF). Inwestycja jest w trakcie realizacji.

Warto wiedzieć
Będzie szlaban na odpady


Statystyczny Polak produkuje rocznie ok. 260 kilogramów śmieci (wg GUS). Cały kraj wytwarza każdego roku 10 milionów odpadów komunalnych.
Zgodnie z dyrektywami unijnymi, Polska musi ograniczać stopniowo liczbę poszczególnych grup odpadów, składowanych na wysypiskach. Poziom pożądany przez UE ma być osiągnięty w 2020 roku. Dotyczy to również recyklingu, który z poziomu kilku procent ma się podnieść do 50 proc.
W 2012 roku weszła w życie ustawa, wprowadzająca nowy system gospodarowania odpadami komunalnymi. Gminy przejmują odpowiedzialność za gospodarkę śmieciową na swoim terenie.

źródło: http://nowosci.com.pl/look/nowosci/arti ... &IdTag=832

Autor:  Monty B. Ike [ So lut 25, 2012 17:11 ]
Tytuł:  Re: Nowoczesne technologie w przetwarzaniu śmieci.

Paliwo ze śmieci:
http://wiadomosci.wp.pl/title,Polski-wy ... caid=1dfc2

http://srodowisko.iso.pl/Wiadomości/T-Technology-przyszłość-recyklingu-odpadów-z-opakowań-8173.html

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/