Wreszcie Gazeta publikuje jakiś normalny list, a nie bzdury o rowerzystach mordercach i dyskryminacji kierowców:
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34 ... LIST_.htmlWarszawa ma być dla ludzi czy samochodów? [LIST]
list 26.10.2013
- Wybór: samochody czy sprawna komunikacja miejska został już dawno rozstrzygnięty. Odwagi! - pisze w liście nasz czytelnik.
Były dyrektor Zarządu Transportu Miejskiego Leszek Ruta napisał w tekście opublikowanym we wtorek w "Gazecie Stołecznej": "Jest ryzyko, że bezwzględne uprzywilejowanie tramwajów na podstawowych ciągach w Warszawie (Al. Jerozolimskie, al. Jana Pawła II, ul. Marszałkowska), gdzie w szczycie kursują z częstotliwością co 60 sekund, sparaliżuje ruch samochodowy".
I to jest właśnie dogmat myślowy, którego nie potrafią przełamać warszawscy decydenci, łącznie z byłym dyrektorem ZTM. Nie potrafią pojąć, że nie można mieć ciastka i zjeść ciastka. Że jak wybierzesz jedno, to nie możesz mieć również drugiego.
Dlatego drodzy urzędnicy, apeluję do was: wybierzcie w końcu, do diabła, na co stawiamy w naszym mieście - na samochody czy na komunikację. Na samochody czy na ludzi. Na samochody czy na przyjazne ludziom miasto. Miasta zachodnioeuropejskie już dawno przerobiły tę lekcję. Wybór: samochody czy sprawna komunikacja miejska został już dawno rozstrzygnięty. Odwagi!
Nie w pieniądzach problem
Ale wy nie macie ani odwagi, ani wizji, ani rozumu. Odwagi nie macie, bo boicie się wyborców samochodziarzy. Przyzwyczajonych, że wszędzie dojadą, a parkując, zajmą cały chodnik, spychając pieszych pod ściany.
Nie macie też wizji. Coś tam robicie, ale nie stoi nad tym żadna wizja Warszawy przyszłości.
I nie macie też rozumu. A utwierdza mnie w tym owa wypowiedź byłego dyrektora ZTM, który twierdzi, że uprzywilejowanie tramwajów spowoduje sparaliżowanie ruchu samochodowego w mieście. Przepraszam, panie były dyrektorze - to po czyjej stronie pan stał, pełniąc tak ważną w mieście funkcję? Czyj interes pan reprezentował? Samochodziarzy czy komunikacji publicznej? Samochodziarzy czy tych wszystkich ludzi, którzy stłoczeni jak sardynki co dzień pokonują tramwajami, metrem i autobusami drogę do pracy i z powrotem? Nie potrzeba nam obrońców samochodów na stanowisku dyrektora ZTM.
Czekam na kogoś, kto walnie pięścią w stół. Czekam na kogoś, kto w końcu głośno i wyraźnie powie: WARSZAWA JEST DLA LUDZI! Kogoś, kto w końcu przegoni samochody z centrum. Kogoś, kto z całą konsekwencją będzie utrudniał życie samochodziarzom. Kogoś, kto nie będzie się bał uprzywilejowania komunikacji. Kogoś, kto uczyni to miasto przyjaznym dla pieszych i rowerzystów. Żeby po Warszawie miło się chodziło. Miło się jeździło rowerem. Miło się przemieszczało nowoczesnymi tramwajami, które szybko suną, a nie co chwila stoją na światłach. Żeby wsiadało się do nich z wygodnych przystanków. Żeby główne ulice w ścisłym centrum nie przypominały trzypasmowych autostrad.
Zaraz pewnie powiecie: nie ma pieniędzy. Nie, to nie w pieniądzach problem. Problem jest w waszych głowach, decydenci. A tak wiele można zrobić od razu. Nakazać w całym mieście parkowanie równoległe. Niech piesi odzyskają chodniki. Wymalować nowe buspasy i ścieżki rowerowe na ulicach. Domalować przejść dla pieszych na trzypasmowych miejskich autostradach. W całym centrum wprowadzić ograniczenie 30 km/godz. Nie utrudniać życia pieszym przyciskami wywołującymi zielone światło.
Chcę wizji
Każdy z tych pomysłów ma jedną wadę: utrudni przemieszczanie się po Warszawie samochodem. W którym najczęściej siedzi jedna osoba. Który musi gdzieś zaparkować. Który smrodzi i zajmuje miejsce. Dziś samochód w Warszawie to świętość. Ma mieć parking, ma mieć zieloną falę, ma mieć gdzie zaparkować.
Nie ma miejsca na kompromisy. To najgorsze, co Warszawie może się przydarzyć, bo tworzy złudę racjonalnych wyjść z impasu. Że coś robimy. Że próbujemy. Trzeba podjąć decyzję. Już. Teraz. Stoimy przed wyborem: Warszawa miastem przyjaznym dla ludzi czy Warszawa miastem samochodów.
Nie chcę słyszeć o kompromisach. Ja chcę wizji. Nie chcę słyszeć, że coś przeszkadza samochodom. Ich czas w mieście się kończy. Rządziły przez kilkadziesiąt lat. Już wystarczy. Niech Warszawa przestanie nieśmiało wprowadzać nowoczesne rozwiązania z zachodniej Europy. Niech będzie w awangardzie. Niech wyznacza trendy. Zasługujemy na to. Zbudujmy wreszcie Warszawę marzeń i przyszłości.
Mieszkaniec Warszawy