Góral drogi nie przepuści, czyli kłótnia o zakopiankę
Drogowcy wciąż nie mogą przebudować zakopianki na Podhalu. Gdy wzięli się do budowy mostu na Dunajcu, miejscowi prędko postawili w tym miejscu dom. Ministerstwo daje już za wygraną.
Prowadząca przez Podhale dwupasmowa zakopianka urywa się w Lubniu, 50 km za Krakowem. Dalej wiedzie wąska droga - z dwoma krótkimi dwupasmowymi fragmentami w Rdzawce i Nowym Targu. Efekt: kierowcy jadący pod Tatry stoją w gigantycznych korkach, które tworzą się tu każdego lata i zimy, gdy tylko więcej wczasowiczów wyruszy w góry. Plany budowy drogi ekspresowej do samego Zakopanego wciąż budzą sprzeciw górali.
Zagrożona spójność parafialna wsi
Na odcinku z Nowego Targu do Zakopanego drogowcy rozważali dwa warianty: poszerzenie istniejącej zakopianki do czterech pasów (po dwa w każdą stronę) lub wytyczenie nowej trasy okolicznymi polami. Jeśli nawet któryś z projektów podobał się w jednej wsi, to w sąsiedniej górale go odrzucali.
Najgłośniej przeciwko nowej zakopiance zaprotestowały władze Szaflar.
- Inwestycja zniszczy spójność parafialną wsi, bo wielu mieszkańcom przez tak szeroką drogę trudno będzie się dostać do kościoła - ogłosił wójt Stanisław Ślimak. - Nam na nowej drodze nie zależy. Bo to dla nas żaden interes, że letnicy będą szybciej mknąć przez naszą gminę do Zakopanego, nam pozostawiając jedynie zapach spalin - argumentował z rozbrajającą szczerością.
Ostatecznie w Szaflarach przemyśleli sprawę i nie są już tacy radykalni. Zgodzili się nawet na nową szosę biegnącą polami, ale pod warunkiem, że trasa nie będzie szersza niż 20 m, bo inaczej zabierze mieszkańcom zbyt wiele gruntów.
W GDDKiA odetchnęli z ulgą. Przedwcześnie. Bo zupełnie inne zdanie ogłosiło sołectwo w sąsiedniej Bańskiej Niżnej, godząc się jedynie na modernizację istniejącej drogi. Na prowadzenie nowej trasy po polach nikt z właścicieli ziemi się nie zgodził.
Całkowicie przeciwne budowie szerokiej dwujezdniowej drogi pod Tatry są władze Białego Dunajca.
- Boimy się zwiększenia natężenia ruchu, który negatywnie będzie oddziaływał na nasze domy - tłumaczy Andrzej Nowak, wójt.
Nie powiódł się też plan przebudowy skrzyżowania w Poroninie, gdzie z zakopianki można skręcić w stronę Bukowiny Tatrzańskiej. Na znak protestu mieszkańcy kilkakrotnie zablokowali drogę w szczycie sezonu turystycznego tak, że korek ciągnął się do centrum Zakopanego. Drogowcy i tu musieli ustąpić.
Dom przed mostem
GDDKiA postanowiła więc, że przynajmniej zbuduje nowy szeroki most na zakopiance w Białym Dunajcu. Bo stary jest wąski i w złym stanie technicznym. Jeśli jedną stroną drogi jedzie autobus lub ciężarówka, kierowcy jadący z przeciwka muszą czekać.
Wydawało się, że tym razem uda się jakaś inwestycja na Podhalu. Przeprawa miała być budowana na podstawie przepisów specustawy drogowej - przyjętej przed organizacją mistrzostw Euro 2012. Zgodnie z nią to nie samorząd, ale inwestor (czyli GDDKiA) decyduje, które działki będą zajęte pod budowę, i wypłaca odszkodowania właścicielom. Zaplanowano wyburzenie trzech budynków mieszkalnych i trzech gospodarczych.
Gdy urzędnicy wojewody małopolskiego wydali już drogowcom pozwolenie na inwestycję, okazało się, że - z początkiem września - w miejscu planowego wjazdu na most właściciele sąsiedniego pensjonatu stawiają akurat... dom. Za zezwoleniem starostwa tatrzańskiego.
Urzędnicy wojewody są przekonani, że górale zrobili to z premedytacją.
Dwie sprzeczne decyzje
Wszyscy właściciele nieruchomości z Białego Dunajca dostali zawiadomienie o rozpoczęciu procedury zajęcia gruntów. - Była to informacja bardzo szczegółowa, podane były numery działek i podział - przekonuje Joanna Sieradzka, rzeczniczka wojewody.
Jakim więc cudem dom jest stawiany w majestacie prawa?
Jeszcze w ubiegłym roku właściciele działki wystąpili do gminy o wydanie warunków zabudowy dla jednorodzinnego domu. "Wuzetka" została im przyznana. GDDKiA zaskarżyła tę decyzję, ale sąd do skargi się nie przychylił. Na tej podstawie pozwolenie na budowę wydało w lipcu starostwo tatrzańskie. Urzędnicy starosty zarzekają się, że nic nie wiedzieli o wydanym kilka dni wcześniej przez wojewodę pozwoleniu na budowę mostu.
- Decyzję wydaliśmy zgodnie z przepisami. Dopiero po kilku dniach dotarło do nas zawiadomienie o pozwoleniu wojewody. Obie decyzje zapadły w podobnym czasie - tłumaczy Małgorzata Papież-Para z wydziału budownictwa i architektury starostwa.
Kto jest zatem "w prawie"?
- W sytuacji obowiązywania dwóch wykluczających się decyzji dojdzie najprawdopodobniej do wznowienia któregoś z postępowań lub obu - przewiduje mecenas Roman Porwisz, krakowski adwokat. - Zapewne odwoła się inwestor, ale właściciel działki raczej też będzie chciał walczyć. Może żądać znalezienia innego miejsca pod budowę wjazdu na planowany most.
Urzędnicy wojewódzcy przekonują, że w tej konkretnej sytuacji specustawa, zgodnie z którą budowany jest most, jest przepisem nadrzędnym. GDDKiA wystąpiła do powiatowego inspektora nadzoru budowlanego o wstrzymanie robót przy budowie domu.
- A starostwo skierowało do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa - mówi Andrzej Skupień, wicestarosta tatrzański. - Podejrzewamy, że właściciele działki celowo nie chcą dopuścić do budowy mostu.
Niełatwo wygrać z góralem
Właściciele pensjonatu Bernardeta postawili dom w ekspresowym tempie, budowlańcy pracowali od początku września od świtu do nocy. Słoneczna pogoda im sprzyjała. W ciągu zaledwie kilku tygodni zamknięty został stan surowy. Inwestorzy nawet nie kryją, jaki cel im przyświeca.
- Most zaplanowano tuż obok naszego pensjonatu - mówi Bernadeta Dzierżęga. - Nasz ośrodek ma charakter rodzinny. Od lat przyjeżdżają do nas rodzice z dziećmi. Gościliśmy też obozy sportowe. Ale kto będzie chciał tu do nas znów przyjechać, jak tuż za oknami będzie ruchliwy most?!
- Może lepiej niech sobie już ci drogowcy dadzą spokój z całą zakopianką - radzi gaździna Maria Gruszkowa, szefowa Stowarzyszenia Obrony Praw Obywateli Powiatu Tatrzańskiego. - Przecie uwidzieli, że jak się góral uprze, to niełatwo z nim wygrać. My tu, na Podhalu, mamy sposoby na urzędnicze wymysły. To stara tradycja. Za zaboru austriackiego też się nie dawaliśmy, dlatego pańszczyzny u nas nie było. I za komuny udało nam się niejeden kościół postawić, choć oficjalnie nie wolno było. To i nam jacyś drogowcy ze swoim planem budowy autostrad niestraszni - zapewnia.
- Taka prawda - wzdycha Jerzy Jurecki, pochodzący z Krakowa właściciel "Tygodnika Podhalańskiego". - Można na Podhalu spotkać się z postawą: "nie, bo nie". Gdy w Zakopanem zaczęto wytyczać narciarską trasę biegową, góral zagrodził swoją polanę. Jak się go pytano, dlaczego tak robi, miał argument: "To moja ziemia, będę z nią robił, co mi się podoba. I co mi zrobicie?!".
Taka postawa często wynika z zaszłości z czasów PRL-u, kiedy górali nie pytano o zdanie, tylko na ich działkach wytyczano różne drogi i trasy, a oni nie mieli z tego żadnych korzyści. Więc dzisiaj są nieufni, to w nich ciągle siedzi. Może to też swoista zemsta. W każdym razie często nie chodzi tu o pieniądze. A przynajmniej nie tylko.
Ministerstwo odpuszcza sobie góry
Gdy kończyliśmy pisać ten reportaż, dowiedzieliśmy się, że do podhalańskich samorządowców dotarło właśnie oficjalne stanowisko Ministerstwa Transportu w sprawie zakopianki. Odcinek Nowy Targ - Zakopane nie znalazł się w Programie Budowy Dróg Krajowych na lata 2011-15 "z powodów protestów lokalnej społeczności".
"W tej sytuacji logiczne wydaje się pozbawienie odcinka drogi z Nowego Targu do Zakopanego statusu drogi krajowej" - napisał Jarosław Waszkiewicz, dyrektor Departamentu Dróg i Autostrad Ministerstwa Transportu.
Oznacza koniec marzeń kierowców o przebudowie całej zakopianki w czteropasmówkę. Będą raczej tylko bieżące remonty - za nie odpowiada samorząd wojewódzki.
Więcej...
http://wyborcza.pl/1,87648,12554507,Gor ... z27eL0uhbTZaznaczyłem jeden fragment, aby podkreślić, że w obecnej sytuacji tylko długie, mozolne i aktywizujące konsultacje społeczne - wspólne planowanie lokalnej/regionalnej przyszłości ma sens. Tylko w takim przypadku ludzie odzyskaja zaufanie do siebie i do "władzy". Żadne tam specustawy, które tylko to zaufanie niszczą.