zm.org.pl

Trasa Olszynki Grochowskiej powinna być węższa [KOMENTARZ]

14.05.2016 10:00

Planowana w PRL wielka Trasa Olszynki Grochowskiej nigdy nie doczeka się budowy? Rację mają mieszkańcy bloków na Białołęce: w mieście nie ma sensu wytyczać tak głośnych i niedostępnych arterii
Liczącą kilkanaście kilometrów Trasę Olszynki Grochowskiej kolejne pokolenia planistów szykują jako tranzytowy przejazd północ-południe przez Wawer, Targówek i Białołękę. Miała zyskać parametry drogi ekspresowej, teraz mówi się o trasie "szybkiego ruchu". Jak przypomina stowarzyszenie Siskom, jeszcze w 2009 r. (przed Euro 2012) ówczesny wojewoda Jacek Kozłowski na spotkaniu z samorządowcami powiatu legionowskiego stwierdził: "Należy przestać mówić o Trasie Olszynki Grochowskiej jako projekcie lokalnym. Rezerwowany dla niej korytarz powinien być włączony w sieć dróg krajowych S7-S17, który w przyszłości przejąłby ruch na linii Gdańsk - Warszawa - Lublin - Lwów".

Trasa Olszynki Grochowskiej jak ekpresówka

Mocarstwowe plany polityków nie nadążają jednak za życiem. W oczekiwaniu na miliardy potrzebne, by wykupić grunty i zapłacić za węzły, betonowe estakady czy dywaniki z asfaltu, wokół trasy wyrosły nowe bloki. Widać to szczególnie na Zielonej Białołęce, gdzie ratusz nie zapanował w porę nad deweloperskim żywiołem. Tysiące mieszkańców, którzy się tam wprowadzili, nie chcą za oknami samochodów i ciężarówek pędzących na wysokości pierwszego piętra. Grozi to choćby w sąsiedztwie bloków na osiedlach Derby.

Właśnie zaczynają się prace nad szczegółowym planem dla okolicy węzła Trasy Toruńskiej i Trasy Olszynki Grochowskiej. Dwie dzielnicowe radne Agnieszka Borowska i Anna Myślińska, które działają na tych wschodnich rubieżach Warszawy w stowarzyszeniu Moja Białołęka, w kilka dni skrzyknęły sąsiadów. Spisali listę życzeń wobec autorów planu. - Jeszcze w 2008 r. pisaliśmy do ratusza, by Trasa Olszynki Grochowskiej nie była drogą szybkiego ruchu na estakadach z pojedynczymi węzłowiskami. Tę inwestycję powinno się dostosować do lokalnych potrzeb - przekonuje radna Borowska.

Białołęką chce węższej trasy

Dlatego mieszkańcy chcą, by wzdłuż planowanej trasy znalazło się miejsce na linię tramwajową. Liczą, że powstaną dodatkowe wjazdy z ul. Lewandów, Berensona i rondo przy ul. Skarbka z Gór. Dla ochrony przed hałasem wolą ściany z zieleni, a nie ekrany akustyczne, a także nowy park w sąsiedztwie węzła z Trasą Toruńską. To wszystko będzie możliwe, jeśli ratusz obniży rangę drogi. Na Zielonej Białołęce proponują, by miała kategorię G, czyli główną.

Światowida będzie węższa. Ratusz rezygnuje z Tarchostrady
Tarchostrada

- Trasę Olszynki Grochowskiej rzeczywiście zaplanowano kiedyś w wersji wypasionej - przyznaje wiceprezydent Warszawy Jacek Wojciechowicz i zgadza się z mieszkańcami, że wskazane byłyby tu pewne korekty. Problem w tym, że miejscy urzędnicy mówią to samo już od kilku lat także w przypadku innych arterii, ale jak dotąd niewiele z tego wynika. Obiecywali np. odchudzić plany Trasy Tysiąclecia, której budowa wciąż może zmasakrować Szmulki na Pradze. Miasto miało też zrezygnować z Trasy Nadwiślańskiej, czyli praskiej Wisłostrady, równoległej do ul. Modlińskiej i Jagiellońskiej. Teraz ratusz obiecuje wyrzucić ze studium rozwoju miasta końcowy odcinek ul. Krasińskiego na Powązkach. Ma uspokoić przeciwników budowy mostu Krasińskiego, którzy obawiają się, że wzrośnie tranzyt przez Żoliborz. - Takie zmiany w studium trwają jednak wiele miesięcy - zastrzega wiceprezydent Wojciechowicz.

Nie dla Tarchostrady

To, że rozbudowa ulic przecinających osiedla jest zbędna i zbyt kosztowna, pokazuje przykład ul. Światowida na Tarchominie. Urzędnicy przez lata szykowali tam drugą jezdnię z aż trzema pasami ruchu, bo "tak jest w studium". Opisywany przez "Stołeczną" bunt mieszkańców przeciw "tarchostradzie" wymógł jednak zmianę planów. Nowa jezdnia będzie węższa, a to oznacza także niższe wydatki i hałas oraz większe bezpieczeństwo pieszych. Oby tak samo udało się zmienić plany w przypadku Trasy Olszynki Grochowskiej.

Wszystko prawda, tylko TOG jako "miejska autostrada" widnieje w planach od dość dawna, więc należy zakładać, że większość sąsiadów kupując dom/działkę wiedziała, co się święci.