zm.org.pl
http://forum.zm.org.pl/

[pr] KE niechętna przeniesieniu pieniędzy z kolei na drogi
http://forum.zm.org.pl/viewtopic.php?f=2&t=2495
Strona 2 z 3

Autor:  Monty B. Ike [ Pn lis 21, 2011 15:22 ]
Tytuł:  Re: [pr] KE niechętna przeniesieniu pieniędzy z kolei na dro

W ramach remontu linii kolejowych z funduszy unijnych, odnowiony został kolejny fragment:
http://kielce.gazeta.pl/kielce/1,47262, ... szawy.html
Cytuj:
Do Sandomierza wracają pociągi. I to do Warszawy
Agnieszka Drabikowska 2011-11-17, ostatnia aktualizacja 2011-11-16 20:00:23.0
Dobra wiadomość dla turystów i mieszkańców Sandomierza. Po kilku latach wracają tam pociągi pasażerskie. I to nie byle jakie. Od 11 grudnia ze stacji w Sandomierzu pojedziemy Intercity do Warszawy i Przemyśla
To historyczna chwila, bo Sandomierz nie posiada żadnego kolejowego połączenia pasażerskiego od pięciu lat. W połowie grudnia 2006 roku PKP zlikwidowało ostatni pociąg regionalny na trasie ze Skarżyska. - Było mało pasażerów, a dodatkowo linia jest w fatalnym stanie technicznym. Przejechanie 88-kilometrowego odcinka trwa trzy godziny - tłumaczył wówczas Adam Młodawski, zastępca dyrektora Świętokrzyskiego Zakładu Przewozów Regionalnych PKP w Kielcach.

W ubiegłym roku PKP PLK podpisały wartą 44 mln zł umowę na modernizację tej linii kolejowej. Całość ma być gotowa w 2015 roku, ale już większość torów została naprawiona. Pociągi mogą teraz mknąć po nich z prędkością 100 km na godzinę, podczas gdy wcześniej na niektórych odcinkach mogły jechać maksymalnie "trzydziestką".

Pierwszy od pięciu lat pociąg pasażerski odjedzie ze stacji w Sandomierzu 11 grudnia. I to nie byle jaki, bo pospieszny TLK (Twoje Linie Kolejowe) Warszawa - Przemyśl uruchomiony przez PKP Intercity. Skład z Przemyśla będzie łącznikiem do pociągu relacji Kielce - Warszawa Wschodnia, a w drodze powrotnej z Warszawy, w Skarżysku wagony podzielą się na skład do Kielc i Przemyśla. Ze stacji w Sandomierzu pociąg do stolicy odjeżdżać będzie o godz. 7.43, a do Przemyśla o godz. 20.12.

- Kilka dni temu otrzymaliśmy od PKP tę informację i bardzo się cieszymy. To świetna wiadomość dla mieszkańców i turystów - podkreśla Marek Bronkowski, wiceburmistrz Sandomierza. Ale, jak sam przyznaje, wiadomość niespodziewana. - Jeszcze we wrześniu byłem na spotkaniu w Kielcach, w którym uczestniczyli także przedstawiciele władz kolei, i mówiono tam o przywróceniu pociągów do Sandomierza dopiero w 2013 roku. Choć nasz burmistrz [ Jerzy Borowski - przyp. red.] od dawna zabiegał o to połączenie - mówi Bronkowski. - Myślę, że kolej zweryfikowała swoje plany i jest to pierwszy krok do przyszłego uruchomienia ekspresowego połączenia z Rzeszowa do Warszawy, o którym była mowa na spotkaniu cztery lata temu. W każdym razie dla nas 11 grudnia to niewątpliwe będzie historyczny dzień, chyba nawet z radości kupię bilet i przejadę się na następną stację - cieszy się burmistrz Jerzy Borowski. - Będziemy mogli wreszcie pociągiem dojechać do Warszawy, załatwić tam sprawy i wrócić, a nie tłuc się zatłoczoną potwornie "dziewiątką" - dodaje.

Wiceburmistrz Bronkowski zapowiada natomiast, że miasto zadba teraz o komunikację na stację, po likwidacji ostatniego pociągu osobowego zlikwidowano także dojeżdżające tam miejskie autobusy.

Czy nowy pociąg do Warszawy to także zapowiedź przywrócenia połączeń regionalnych np. z Sandomierza do Ostrowca? Póki co raczej nie. - Jeśli chodzi o budżet marszałka, to na dzień dzisiejszy nie widzę możliwości, aby uruchomić takie połączenia. Z analizy, jaką przeprowadził Świętokrzyski Zakład Przewozów Regionalnych, wynika bowiem, że nie byłyby to połączenia opłacalne. Ale jeśli w przyszłości będziemy mieć potwierdzenie o rentowności takich tras, będę zabiegał o ich reaktywację - mówi Jan Maćkowiak, członek zarządu województwa. Potwierdza natomiast, że stan torów, przynajmniej w części trasy do Sandomierza, jest już bardzo dobry. - Jechałem niedawno elfem ze Skarżyska do Ostrowca i muszę powiedzieć z przykrością, że brakowało mi tego tradycyjnego tup tup, tup tup - przyznaje Maćkowiak.


(jeżeli p.t. Admini uznają, że jest lepszy wątek dla tego postu, to proszę o przeniesienie go).

Autor:  Wojtek [ Pn lis 21, 2011 15:27 ]
Tytuł:  Re: [pr] KE niechętna przeniesieniu pieniędzy z kolei na dro

Ta linia to zdaje się element układanki na EURO 2012. Warszawa-przemyśl-Lwów etc.

Autor:  Monty B. Ike [ Cz lis 24, 2011 13:18 ]
Tytuł:  Re: [pr] KE niechętna przeniesieniu pieniędzy z kolei na dro

http://www.rynek-kolejowy.pl/28944/Beda ... dworca.htm
Cytuj:
Będą pociągi w Sandomierzu, ale nie będzie dworca
Jak poinformowało Radio Kielce, reaktywacja połączeń do i z Sandomierza to duże udogodnienie dla mieszkańców. Będą jednak i niedogodności – zabraknie dworca kolejowego.

Przez Sandomierz będą jeździły pociągi w relacji Warszawa Wschodnia – Przemyśl. PKP Intercity na razie nie planuje uruchomienia kas w Sandomierzu. Nie będzie także automatów do sprzedaży biletów. Rzeczniczka PKP Intercity zapowiedziała jednak, że jeśli będzie wysoka frekwencja, to spółka wystąpi o udostępnienie pomieszczenia na kasy biletowe. Póki co bilety trzeba będzie kupować przez Internet albo u konduktora.
Budynek dworca kolejowego w Sandomierzu jest przeznaczony pod wynajem. Burmistrz Sandomierza Marek Bronkowski uważa, że trzeba będzie wznowić rozmowy z kolejarzami w kwestii budynku.


http://www.youtube.com/watch?v=W3VcEBSfYYk

Autor:  axxenfall [ Pt lis 25, 2011 7:12 ]
Tytuł:  Re: [pr] KE niechętna przeniesieniu pieniędzy z kolei na dro

Monty B. Ike napisał(a):
Będą pociągi w Sandomierzu, ale nie będzie dworca


To już chyba prędzej do wątku o IC: viewtopic.php?f=2&t=1167 ?

MHS

Autor:  Wojtek [ Pt lis 25, 2011 10:16 ]
Tytuł:  Re: [pr] KE niechętna przeniesieniu pieniędzy z kolei na dro

Cytuj:
Rzeczniczka PKP Intercity zapowiedziała jednak, że jeśli będzie wysoka frekwencja, to spółka wystąpi o udostępnienie pomieszczenia na kasy biletowe.


Co oznacza, że połączenie otwarto bez jakiejkolwiek znajomości/rozpoznania popytu - rzecz niespotykana na wolnym rynku. Przy takiej jakości obsługi (brak kas/konieczność latania do konduktora, brak dworca, a więc i pewnie informacji o pociągu oraz promocji połączenia - czyli - "tyłem do klienta"), jeśli pasażerowie będa walić drzwiami i oknami, będę zadziwiony.

Autor:  axxenfall [ Wt cze 26, 2012 8:34 ]
Tytuł:  Re: [pr] KE niechętna przeniesieniu pieniędzy z kolei na dro

Wracając do przesunięć środków, nieco ciekawsza propozycja rządu (choć wciąż liczę na to, że Nowak faktycznie pokaże, że jest w stanie efektywnie wykorzystać całość środków na kolei):

http://www.rynek-kolejowy.pl/33706/DGP_ ... wajowy.htm

Cytuj:
Gazeta [Prawna] informuje, że polski rząd negocjuje z Komisją Europejską w sprawie przeniesienia części środków z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko z projektów kolejowych na projekty miejskie, w tym głównie inwestycje tramwajowe. Obecnie pieniądze z POIiŚ na inwestycje w transport miejski zamykają się w kwocie 1,9 mld euro.

Autor:  G.Madrjas [ Wt cze 26, 2012 14:36 ]
Tytuł:  Re: [pr] KE niechętna przeniesieniu pieniędzy z kolei na dro

Ja osobiście (ale zupełnie nieobiektywnie) uważam, że miasta te pieniądze wydadzą od kolei sprawniej, a jest spora szansa, że i efektywniej - niemal na pewno skorzysta na nich większa liczba osób, niż na rewitalizacji jakiejś linii, którą przejedzie pięć par stuosobowych wagonów motorowych na dobę...

Autor:  olek [ Cz lip 12, 2012 17:12 ]
Tytuł:  Re: [pr] KE niechętna przeniesieniu pieniędzy z kolei na dro

G.Madrjas napisał(a):
Ja osobiście (ale zupełnie nieobiektywnie) uważam, że miasta te pieniądze wydadzą od kolei sprawniej, a jest spora szansa, że i efektywniej


Pod kątem przerobu kasy - tak, pod kątem krótkoterminowych korzyści - pewnie też. Tym niemniej:

1. Inwestycje dużych miast w transport publiczny, a Warszawy w szczególności, również mają długą i bogatą historię tych samych problemów, które trapią kolej, np. niechlujnej dokumentacji (tramwaj na Tarchomin), drogich słomianych inwestycji (P+R), inwestycji nie przynoszących założonych efektów (czas jazdy tramwajów w al. Jerozolimskich, Łódzki Tramwaj Regionalny), robienia dobrze samochodom w ramach projektów TP (buspasy w Olsztynie czy Rzeszowie, tramwaj na Tarchomin ponownie), opóźnień (metro, o tramwaju na Tarchomin nie wspominając), braku koordynacji działań pomiędzy spółkami.

2. Prowadzenia projektów, dokumentacji, wydawania i rozliczania kasy też się trzeba nauczyć. Kolejarze niestety nauczeni nie są, ale nie ma co liczyć na to że się nauczą, jeśli nie będą mieli ciśnienia i praktycznego materiału do ćwiczeń. Długoterminowo opłaca się zainwestować w tę naukę, bo jeśli teraz odpuścimy, to za parę lat problem się powtórzy.

3. Warszawa nie jest izolowaną wyspą. Zarówno warszawiacy coraz częściej wykonują podróże poza Warszawę, jak i ludzie spoza Warszawy podróżują do niej. W dłuższej perspektywie system komunikacyjny Warszawy bez dobrego transportu publicznego z/do Wołomina, Radomia czy Zakopanego wyzionie ducha. Co więcej, Warszawa jest na tyle bogata, żeby sobie z własnego budżetu wybudować tyle linii tramwajowych, ile jej się tylko zamarzy, natomiast trudno mi sobie wyobrazić, żeby inwestowała w most kolejowy na Pilicy albo dodatkowe tory do Wołomina.

4. Na etapie eksploatacji poziom dopłat do kolei jest niższy niż do transportu publicznego w miastach. Zmodernizowana linia magistralna zapewne utrzyma się przy dopłatach na poziomie 20% (refundacje ulg ustawowych itp.) Zresztą jest to jednym ze źródeł problemów kolei z projektami unijnymi...

Jakby ministerstwo chciało pomóc aglomeracjom, to mogłoby np. znowelizować czerwoną książeczkę, weryfikując zasadność niektórych pompujących koszty i pogarszających efektywność inwestycji regulacji. A Warszawa na rzęsach powinna stawać, żeby jednak PLK raczyła się schylić po kasę unijną, nawet gdyby miała ją wydać na jakieś Suwałki - Trakiszki.

Autor:  G.Madrjas [ Pt sie 03, 2012 19:07 ]
Tytuł:  Re: [pr] KE niechętna przeniesieniu pieniędzy z kolei na dro

olek napisał(a):
G.Madrjas napisał(a):
Ja osobiście (ale zupełnie nieobiektywnie) uważam, że miasta te pieniądze wydadzą od kolei sprawniej, a jest spora szansa, że i efektywniej


Pod kątem przerobu kasy - tak, pod kątem krótkoterminowych korzyści - pewnie też.

Długoterminowych także, a nawet przede wszystkim. Budowa trasy tramwajowej czy metra - a to gros wydatków miejskich w POIiŚ czy zakup taboru szynowego to inwestycja na lata, która latami będzie przynosić korzyści. Choćby urbanistyczne, stymulując zabudowę miejską zamiast rozlanej przedmiejskiej (której, swoją drogą, zbyt dalekie i zbyt szybkie trasy kolei miejskiej poniekąd sprzyjają).
Cytuj:
1. Inwestycje dużych miast w transport publiczny, a Warszawy w szczególności, również mają długą i bogatą historię tych samych problemów, które trapią kolej, np. niechlujnej dokumentacji (tramwaj na Tarchomin), drogich słomianych inwestycji (P+R), inwestycji nie przynoszących założonych efektów (czas jazdy tramwajów w al. Jerozolimskich, Łódzki Tramwaj Regionalny), robienia dobrze samochodom w ramach projektów TP (buspasy w Olsztynie czy Rzeszowie, tramwaj na Tarchomin ponownie), opóźnień (metro, o tramwaju na Tarchomin nie wspominając), braku koordynacji działań pomiędzy spółkami.

Dyskusyjne. Wystarczy zresztą spojrzeć, że projekty miast na listach projektów unijnych sobie nieźle radzą (a nawet się rozmnażają) a kolejowe spadają (linia radomska) i trzeba je podmieniać na remonty, co tak, co do zasady, średnio do środków unijnych w ogóle powinno być zgłaszane (przywrócenie parametrów projektowych to żadna wartość dodana). Porównywanie drobnych wpadek miast z prowadzeniem inwestycji na kolei jest zupełnie niepoważne.

Nawet na podwórku warszawskim - owszem, tramwaj na Tarchomin jest opóźniony, ale wiele innych projektów, o łącznej wartości kilku(nasto)krotnie większej idzie sprawnie - W-Z, Zieleniecka-Targowa, dostawy wagonów... metro się obsunie pewnie z rok: jak to porównać z linią gdańską (jak będzie trzy lata spóźnienia, to będzie dobrze - a przy okazji kluczowe założenie projektu, czyli robienie trasy pod 200 z wychyłem, wzięło w łeb), radomską (pierwsze pomysły to 2004-06 miało być) czy E20 (jeszcze nie skończyli, a już zaczynają od nowa)?

Rozumiem, że "robienie dobrze samochodom" (prawidłowo: kierowcom samochodów) to taka własna fobia (ba, nie powiem, sam jej ulegam jak widzę inwestycje typu II jezdnia Wołoskiej czy przebitka KENu do Puławskiej, o autostradzie św. Wincentego nie wspominając), ale w sumie kolejarze też jej ulegają: wiadukty chociażby przecież samochodom, nie pociągom są potrzebne (ileż tych tras na >160 km/h mamy - tylko CMK).

Zresztą jeszcze zobaczymy te dwie jezdnie Światowida skąd wiadomo, który wariant w decyzji środowiskowej organ wskaże? Drugiej jezdni Broniewskiego nie widać do dziś...
Cytuj:
2. Prowadzenia projektów, dokumentacji, wydawania i rozliczania kasy też się trzeba nauczyć. Kolejarze niestety nauczeni nie są, ale nie ma co liczyć na to że się nauczą, jeśli nie będą mieli ciśnienia i praktycznego materiału do ćwiczeń. Długoterminowo opłaca się zainwestować w tę naukę, bo jeśli teraz odpuścimy, to za parę lat problem się powtórzy.

Ależ ja nie mówię "nie dawać pieniędzy kolei". Mówię tylko "nie dawać jej tego, czego nie są w stanie wydać" - a z tym mamy obecnie do czynienia.
Cytuj:
3. Warszawa nie jest izolowaną wyspą. Zarówno warszawiacy coraz częściej wykonują podróże poza Warszawę, jak i ludzie spoza Warszawy podróżują do niej. W dłuższej perspektywie system komunikacyjny Warszawy bez dobrego transportu publicznego z/do Wołomina, Radomia czy Zakopanego wyzionie ducha. Co więcej, Warszawa jest na tyle bogata, żeby sobie z własnego budżetu wybudować tyle linii tramwajowych, ile jej się tylko zamarzy, natomiast trudno mi sobie wyobrazić, żeby inwestowała w most kolejowy na Pilicy albo dodatkowe tory do Wołomina.

Wrzucanie do jednego wora Wołomina i Zakopanego jest fajnym chwytem retorycznym, ale ma zasadnicze wady merytoryczne. Nic się złego nie stanie, jak mieszkaniec Warszawy dwa razy do roku do Zakopca autem pojedzie. Naprawdę. Jednak jak będzie nim jeździł codziennie do pracy, to dopiero będzie problem.

Wołomin jednak to zupełnie inna para trampek - mieszkańcy suburbiów są bardziej skłonni do podróży samochodem i trzeba o nich zawalczyć. No, ale nie zawalczymy, jeśli projekty np. tramwajów podmiejskich będziemy wyśmiewać jako "szynę pod każdą strzechę"...
Cytuj:
4. Na etapie eksploatacji poziom dopłat do kolei jest niższy niż do transportu publicznego w miastach. Zmodernizowana linia magistralna zapewne utrzyma się przy dopłatach na poziomie 20% (refundacje ulg ustawowych itp.) Zresztą jest to jednym ze źródeł problemów kolei z projektami unijnymi...

Moment moment. Dopłaty są niższe, bo podaż jest na poziomie ledwie odpowiadającym popytowi - a i ten jest nieźle wygaszony (ponoć - nie weryfikowałem danych - udział kolei w przewozach międzywojewódzkich to dumne 1%). Pewnie, można wyciąć połowę kursów wieczornych i 3/4 niedzielnych w komunikacji warszawskiej - znakomicie by to podniosło rentowność, przynajmniej chwilowo- do czasu, gdy ludzie zaczęli by się przestawiać na podróże autem, nie chcąc czekać na "rentowny autobus co godzinę"... a dalej lawina zawsze toczy się tak samo - na kolei to właśnie przerobilśmy w ostatnim dwudziestoleciu. Może pogadajmy o poziomie dopłat do komunikacji w Wiedniu chociażby? Ostatnio zdaje się obcięto o połowę cenę biletu rocznego...

Cytuj:
Jakby ministerstwo chciało pomóc aglomeracjom, to mogłoby np. znowelizować czerwoną książeczkę, weryfikując zasadność niektórych pompujących koszty i pogarszających efektywność inwestycji regulacji.

To nie ma nic wspólnego z funduszami unijnymi, jest potrzebne od zaraz, ale na pewno nie zamiast.

Autor:  olek [ N sie 05, 2012 9:17 ]
Tytuł:  Re: [pr] KE niechętna przeniesieniu pieniędzy z kolei na dro

G.Madrjas napisał(a):
Dyskusyjne. Wystarczy zresztą spojrzeć, że projekty miast na listach projektów unijnych sobie nieźle radzą (a nawet się rozmnażają) a kolejowe spadają (linia radomska) i trzeba je podmieniać na remonty, co tak, co do zasady, średnio do środków unijnych w ogóle powinno być zgłaszane (przywrócenie parametrów projektowych to żadna wartość dodana).


I kto to pisze? Sam niedawno się oburzałeś na kwestionowanie finansowania unijnego dla remontów linii tramwajowych w Warszawie.

Z punktu widzenia parametrów użytkowych rewitalizacje kolejowe są bardziej modernizacjami niż inwestycje tramwajowe w Warszawie. W wielu przypadków wiążą się z podniesieniem prędkości względem oryginalnej konstrukcyjnej (korekty łuków, przechyłki). Czy któraś z modernizacji tramwajowych przyniosła skrócenie czasu jazdy?

Cytuj:
Porównywanie drobnych wpadek miast z prowadzeniem inwestycji na kolei jest zupełnie niepoważne.

Nawet na podwórku warszawskim - owszem, tramwaj na Tarchomin jest opóźniony, ale wiele innych projektów, o łącznej wartości kilku(nasto)krotnie większej idzie sprawnie - W-Z, Zieleniecka-Targowa, dostawy wagonów... metro się obsunie pewnie z rok: jak to porównać z linią gdańską (jak będzie trzy lata spóźnienia, to będzie dobrze - a przy okazji kluczowe założenie projektu, czyli robienie trasy pod 200 z wychyłem, wzięło w łeb), radomską (pierwsze pomysły to 2004-06 miało być) czy E20 (jeszcze nie skończyli, a już zaczynają od nowa)?


Chciałem tu powymieniać kiedy różne pomysły tramwajowe miały być, ale to jednak nie ten wątek. I nie o to chodzi - remonty dworców też idą sprawnie.

Cytuj:
Rozumiem, że "robienie dobrze samochodom" (prawidłowo: kierowcom samochodów) to taka własna fobia (ba, nie powiem, sam jej ulegam jak widzę inwestycje typu II jezdnia Wołoskiej czy przebitka KENu do Puławskiej, o autostradzie św. Wincentego nie wspominając), ale w sumie kolejarze też jej ulegają: wiadukty chociażby przecież samochodom, nie pociągom są potrzebne (ileż tych tras na >160 km/h mamy - tylko CMK).


Napisałem, że inwestycje dużych miast w transport publiczny mają te same problemy, które trapią kolej (a nie "więcej problemów" albo "problemy, które na kolei nie występują"). Więc z czym polemizujesz?

Chociaż z drugiej strony... nie znam przykładu, że pod hasłem modernizacji linii kolejowej buduje się równoległą autostradę. Budowę wiaduktów należy raczej przyrównać do przebudowy skrzyżowań (sygnalizacja świetlna, wydzielanie lewoskrętów) na linii tramwajowej. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby w paru miejscach linia tramwajowa przechodziła przez skrzyżowanie bezkolizyjnie.

Cytuj:
Wrzucanie do jednego wora Wołomina i Zakopanego jest fajnym chwytem retorycznym, ale ma zasadnicze wady merytoryczne. Nic się złego nie stanie, jak mieszkaniec Warszawy dwa razy do roku do Zakopca autem pojedzie. Naprawdę. Jednak jak będzie nim jeździł codziennie do pracy, to dopiero będzie problem.


Spróbuję jaśniej: jeśli mieszkaniec Warszawy, żeby dwa razy do roku pojechać do Zakopca (a do tego raz nad morze, sześć razy na Mazury itp.), będzie potrzebował samochodu, to sobie ten samochód kupi i będzie go utrzymywał.

To oznacza:

- większe prawdopodobieństwo korzystania z samochodu w codziennych podróżach (bo samochód już jest i większość związanych z nim kosztów i tak trzeba ponosić);

- presję na zapewnienie miejsca parkingowego pod chałupą, najlepiej bezpłatnego (za 30 złotych rocznie), czyli zajęcie przestrzeni i koszty dla miasta;

- presję na rozbudowę tras wylotowych, co przekłada się na kolejne koszty dla miasta (np. poszerzanie Modlińskiej) i wspieranie suburbanizacji (bo trasa wylotowa do Zakopca jest jednocześnie trasą wlotową z różnych Nadarzynów czy Tarczynów).

Niestety, duża część osób zajmujących się transportem (zwróć uwagę, że nie napisałem "inżynierów" ;-) wciąż rozumuje w kategoriach dowozu mas pracujących do fabryki i z powrotem. A rzeczywistość jest trochę bardziej skomplikowana i się zmienia w porównaniu z tym, co było 30 lat temu. Efektem niezrozumienia tego (a nie jakiegoś mitycznego "zachłyśnięcia się samochodami" czy kampanii przemysłu motoryzacyjnego), jest to że warszawiacy mają 2-3x więcej samochodów niż mieszkańcy Berlina czy Paryża. Francuzi kochają auta, ale w Paryżu 2/3 gospodarstw domowych nie ma samochodu - i to nie jest kwestia tylko liczby linii metra, ale także łatwości dotarcia TGV albo inną Luneą nad morze lub w Pireneje.

Z podobnych względów warto utrzymywać nocną komunikację miejską, mimo że jest to relatywnie mało podróży i nie ma wtedy korków. Choć to można zastąpić rowerem lub taksówką, a dla kolei raczej nie ma alternatywy.

Cytuj:
Cytuj:
Jakby ministerstwo chciało pomóc aglomeracjom, to mogłoby np. znowelizować czerwoną książeczkę, weryfikując zasadność niektórych pompujących koszty i pogarszających efektywność inwestycji regulacji.

To nie ma nic wspólnego z funduszami unijnymi, jest potrzebne od zaraz, ale na pewno nie zamiast.


Ależ oczywiście, że ma, bo budowa niepotrzebnych sygnalizacji albo np. dodatkowych pasów ruchu w konsekwencji programu sygnalizacji wpływa na koszty i efektywność inwestycji. Po zmianie przepisów może się okazać, że ten sam efekt można osiągnąć np. za 85 mln zamiast 100 mln.

W pewnym sensie kolej jest tu do przodu, bo Unia już ładnych parę lat temu zrobiła awanturę o to, że żeby jeździć z prędkością 160 km/h polskie koleje potrzebują znacznie większych promieni łuków niż niemieckie czy francuskie. I nagle się okazało, że można zaktualizować w rozporządzeniu normy niezrównoważonego przyspieszenia bocznego, co teraz jest wykorzystywane także przy rewitalizacjach.

Strona 2 z 3 Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/