Gazeta Stołeczna napisał(a):
Ekstremalne przejście dla pieszych: Mało nie zginęłam
Katarzyna Jaklewicz 11.03.2011 aktualizacja: 2011-03-10 23:05
To było na pasach, które codziennie mijam, drżąc o własne życie. Chodzi o Czerniakowską róg Gagarina, a dokładnie zebrę po północnej stronie tego skrzyżowania. Kto był tam choć raz, wie, o co chodzi. Kto przechodzi tamtędy regularnie, zna system: - Musimy ruszyć jeszcze na czerwonym świetle - poinstruowała mnie koleżanka, gdy szłyśmy tamtędy pierwszy raz, i wyrwała do przodu, jak tylko samochody zahamowały przed zebrą. Była już na pasach, gdy rozbłysło zielone światło, ale zanim doszła do połowy, zaczęło mrugać. Końcówkę trasy pokonała już na świetle czerwonym, ignorując samochody, których silniki ryczały, gotując się do startu, i te, które już ruszały, jadąc wprost na nią. Ja zostałam daleko w tyle.
Od kilku miesięcy z przejścia korzystam codziennie, bo po drugiej stronie ulicy znajduje się przystanek, z którego odjeżdża autobus zawożący mnie do domu. Niestety, robiąc to, czuję się, jakbym uprawiała sport ekstremalny. Najpierw jest nerwowe oczekiwanie, potem zbiorowy falstart na czerwonym, wreszcie sprint przez pasy i przyspieszenie na ostatnich metrach. Emocji nie brakuje: światło zmienia barwy jak szalone, samochody warczą, trąbią i hamują z piskiem opon. Niezbędna jest dobra kondycja. Seniorzy są tu bez szans.
Jezdnia pierwsza (idąc od strony Karczmy Słupskiej) to jeszcze łatwizna. Na drugiej zaczyna się bieg z przeszkodami. Między pieszych wciskają się samochody zawracające na Czerniakowskiej, a także wjeżdżające w tę ulicę w lewo z Gagarina. Pod koła jednego z nich o mało nie dostałam się wczoraj. Gdy przechodziłam przed maską stojącego przed pasami auta, drugie na pełnym gazie wyskoczyło zza niego. Gdybym się nie zatrzymała, byłoby po zawodach.
Zaklęłam szpetniej niż kibice Legii i Polonii na ostatnich derbach Warszawy, na miękkich nogach dobrnęłam do chodnika i drżącą ręką wyjęłam zegarek. Zmierzyłam czas - zielone światło, łącznie z fazą mrugania, pali się na tym przejściu przez 15 sekund. Tyle ma wystarczyć na pokonanie czterech pasów w jedną, czterech w drugą stronę i sporej wyspy między nimi. Młodej, zdrowej osobie nie wystarcza. O ludziach starszych, poruszających się na wózku albo taszczących ciężkie siatki nie wspomnę.
Tymczasem po obu stronach ulicy dumnie pręży się opatrzona flagą Unii Europejskiej i godłem Warszawy tablica, która informuje, że na tym oto skrzyżowaniu wprowadzono "zintegrowany system zarządzania ruchem". Nie mam pojęcia, co z czym tu zintegrowano, ale ruch pieszych z całą pewnością nie został uwzględniony.