Wywiad na stronie ZTM
http://ztm.waw.pl/informacje.php?i=191&c=98&l=1ZTM napisał(a):
Jest Pan „weteranem”, poruszającym się - od kilkudziesięciu lat - na wózku, często z psem. Co z perspektywy tych lat najbardziej doskwiera niepełnosprawnym w naszym mieście, nie tylko w komunikacji?
Od 30 lat poruszam się na wózku i dlatego jestem „fachowcem” od wózkowiczów. Nie czuję się jednak na siłach, aby wypowiadać się w imieniu osób niewidomych (mimo, że mam pewne problemy ze wzrokiem), osób z dysfunkcją słuchu i mowy.
Warszawa jest, według mnie, coraz bardziej przyjazna osobom z niepełnosprawnością, poruszającym się na wózkach. Coraz więcej autobusów niskopodłogowych – tu ukłon w kierunku ZTM informującego o wymianie w ciągu najbliższych czterech lat całego taboru autobusowego oraz części taboru tramwajowego. Ponieważ żyję dość aktywnie - praca, Towarzystwo Przyjaciół Szalonego Wózkowicza, pokazy w Pomocnej Łapie (psy asystenci), życie osobiste, konieczna stała rehabilitacja, aby mój stan jak najdłużej mocno się nie pogarszał – korzystam z transportu miejskiego praktycznie codziennie. Samochód jest używany przy wyjazdach dalszych - w weekendy i w czasie wakacji, na rehabilitację.
Najbardziej doskwiera mi, że po wydaniu mnóstwa pieniędzy pozostają „niedoróbki” niweczące czyjeś starania, zaangażowane środki i pracę. Przykłady? Proszę bardzo.
· Niskopodłogowe autobusy - kierowcy nie zdają sobie czasami sprawy, że przyklęk autobusu może ułatwić wjazd kobiecie z wózkiem albo wejście osobie starszej. Niesprzątnięte klapy i brak serwisowania klamek owocuje niemożliwością ich otwierania, rdzewieniem zawiasów itd. Spotykam się co jakiś czas z problemem braku „haczyków” do otwierania klap – kierowca bezradnie rozkłada ręce, mówiąc, że paznokciami klapy nie wydrze i odjeżdża, zostawiając osobę na wózku, np. na mrozie czy w deszczu. Ostatnio miałem taką przygodę (7 maja) z autobusem linii 166.
· Tramwaje – zakupiono dużą liczbę tramwajów kursujących na linii 9. Mają one rewelacyjne automatyczne podjazdy. Co z tego, gdy po wyjściu z tramwaju jestem uwięziony na przystanku schodami – patrz przystanki przy Dworcu Centralnym czy przy rondzie Dmowskiego. Inna linia – przystanek metro Pole Mokotowskie – schody z obu stron przystanku tramwajowego, przystanek odgrodzony barierkami od ulicy, następny tramwaj za półtorej godziny.
· Dworce, gdzie zupełnie nie liczą się takie osoby, jak my – schody, schody, schody. Dla nas to jak zakaz wjazdu, bariera, dyskryminacja. Tylko dla chodzących!
· Rondo Dmowskiego i windy, do których nie wchodzi większość dużych wózków akumulatorowych i wózków dziecięcych bez składanych rączek. Rondo – skrzyżowanie al. Jana Pawła z Jerozolimskimi – podziemne przejścia bez możliwości skorzystania przez osoby na wózku.
· Trakt Królewski – mimo remontu w ubiegłym roku, mimo wydania dużych pieniędzy, pozostawiono 95 procent barier w postaci jednego schodka – a taka była szansa, by to miejsce było dostępne.
· Krawężniki na wielu skrzyżowaniach, które po 2 – 3 latach wykruszają się i bardzo utrudniają poruszanie się.
· Nieodśnieżone zimą przystanki, na chodnikach ścieżki na kilkanaście centymetrów.
Wiele innych niedoróbek i zaniedbań pokazuję na mojej stronie TPSW.pl
Czy w Pana opinii mieszkańcy Warszawy są dostatecznie uwrażliwieni na problemy niepełnosprawnych? Czy nadal aktualny jest problem tworzenia sprzyjających warunków i kształtowania świadomości obywatelskiej w tej sprawie?
Największe bariery są w głowach osób na stanowiskach, które mogą decydować, a nie robią tego, ponieważ nie „czują tematu”. Jesteśmy dla nich marginalni. Dlatego z taką radością przywitałem decyzję ZTM-u. Pozostałych decydentów zapraszam nieprzerwanie na spacer, najchętniej na wózku, który udostępnię, aby poczuli Warszawę, tak jak my ją czujemy.
Wracając do warszawiaków - gdy zwracam się o pomoc, nie słyszę nigdy słowa „nie”, są chętni do pomocy i dość życzliwi. Często jednak nie zdają sobie sprawy z tego, że ulice, którymi chodzą, albo tramwaje czy metro, którymi podróżują, są dla nas niedostępne albo najeżone barierami i bywają wręcz niebezpieczne. Nie wiedzą, nie wpada im do głowy, że śliczny Trakt Królewski to dla nas miejsce okrutne, gdzie uświadamiamy sobie, że jesteśmy traktowani jako obywatele gorszej kategorii i czujemy, że to nie jest miasto „nasze”. Zwłaszcza osoby świeżo po wypadkach czują się przytłoczone takimi miejscami. W tym miejscu znów zapraszam na film zamieszczony na stronie.
Osoby niepełnosprawne mają różne potrzeby i często potrzebują różnej pomocy. Czy działanie pod ogólnikowym (ogólnym) hasłem „życie bez barier” nie powoduje „rozmycia” problematyki?
Miasto bez barier to program, którego celem jest zajęcie się osobami o bardzo różnych problemach. To hasło jest odbiciem idei pomyślenia o wszystkich tych, którzy są trochę inni w sposobie poruszania się i korzystania z „miasta” i komunikacji. Po zebraniu wiadomości od różnych grup dyspanseryjnych, powinien zostać opracowany program zadbania o tych, którzy wymagają specjalnych rozwiązań, takich jak podjazdy, wypustki dla niewidomych, sygnały dźwiękowe i świetlne na ulicy, wyraźne opisy dla starszych. Tak jak są ulice dla samochodów, ścieżki dla rowerzystów i chodniki dla pieszych. Tak jak są buspasy dla autobusów i tory tramwajowe dla tramwajów. Musimy nauczyć się współistnieć i współuczestniczyć w życiu miasta.
Przybliżmy się teraz do niepełnosprawnych w środkach komunikacji publicznej. Który rodzaj niepełnosprawności jest odczuwany przez nich najdotkliwiej w komunikacji?
To chyba błędne podejście: ja potrzebuję rampy w metrze i niskopodłogowego autobusu, niewidomy „guzików” na peronie i brajla w windzie. Niewidomy wejdzie do tramwaju po trzech stopniach, ale nie zauważy namalowanej linii między ulicą a chodnikiem. Komunikacja powinna uwzględniać potrzeby jednych i drugich, dodatkowo uwzględniać osoby niesłyszące, starsze lub poruszające się z wózkami dziecięcymi.
Czy możemy np. określić, gdzie jest pod tym względem najlepiej, a gdzie jest najgorzej?
Dla każdej z tych grup jest to zupełnie inne miejsce i inna ocena.
Metro dla mnie ma problem z progiem do wagonów produkcji rosyjskiej, z trzema stacjami na zakrętach i problemami z naprzemiennym kursowaniem składów nisko- i wysokopodłogowych oraz brakiem informacji, za ile będzie odpowiedni pociąg na danej stacji. Dla niewidomego problemem nie jest rosyjski wagon ze stopniem, ale brak oznaczenia krawędzi peronu. Osoba starsza wymaga za to lepszych poręczy i wyraźniejszych, większych napisów.
Dla wózkowiczów metro jest stosunkowo niezłe, autobusy coraz lepsze (problemem jest transport w nocy, gdy nie jeździ metro i po mieście szaleją autobusy starego typu – niedostępne dla nas z powodu schodków). Za mało jest tramwajów wyposażonych w rampy. Pociągi to porażka…
A jak jest dla osoby niewidomej? - spytajcie ją! Ona to wie lepiej.
Czy z Pańskiego doświadczenia i podejmowanych działań nie wynika, że wystarczą czasami „banalne” rozwiązania, żeby „komunikacyjna egzystencja” niepełnosprawnych była bardziej przyjazna?
Tak, oczywiście. Dopilnowanie, aby oprzyrządowania, windy, podnośniki, podjazdy były właściwe, a nie kupowane „byle jak” (np. zły model), bo powinny być kupione precyzyjnie, do konkretnego obiektu. Używanie właściwych materiałów, niepsujących się po krótkim użytkowaniu. Przy oddawaniu obiektów, a nawet już w czasie ich projektowania, powinny być konsultowane rozwiązania z osobami z niepełnosprawnością i innymi. Tak samo przed zakupem nowych środków transportu. Powinna powstać grupa złożona z 3-4 przedstawicieli różnych grup dyspanseryjnych, która uzupełni to, czego nie dostrzeże sprawny człowiek, posługujący się samymi przepisami.
Przykładowo w metrze: trzy rampy, uzupełnienie funkcji wyświetlaczy i dopilnowanie naprzemienności (względnej), rozwiązałoby problem jego dostępności w 100 procentach dla wózkowiczów. Ale do tego potrzebna jest dobra wola i zrozumienie.
Poprzednie pytanie chciałabym powiązać teraz z eksperymentem przeprowadzonym przez Fundację Integracja w Przedsiębiorstwie Komunikacji Miejskiej w Sosnowcu. Była to nie tylko okazja do wymiany poglądów i wzajemnej nauki, ale sprecyzowano kilka pożytecznych wniosków, niezbyt chyba trudnych do realizacji w każdym mieście. Złe wyprofilowanie przystanków, niesforni kierowcy parkujący w zatokach sprawiają, że autobus zatrzymują się za daleko od krawężnika. Kierowcy autobusów, obawiając się nieprzyjemności związanych ze ścisłym przestrzeganiem rozkładów jazdy, niezbyt chętnie uruchamiają kładkę (często brudną, wymagającą manewrów około minuty). Sygnalizowano też złe rozmieszczenie przycisków, często poza zasięgiem niepełnosprawnych, niechęć do tzw. przyklęków autobusu i używanie, niezbyt rozpowszechnionych, sygnałów głosowych. Co Pan sądzi o takich spotkaniach?
To jedyna droga uczynienia miasta i komunikacji bardziej dostępnymi! Spotkania uświadamiają, o co naprawdę chodzi i na czym polegają problemy w praktyce. Pokazują, co i gdzie można i należy zmienić. I uświadamiają, że jeśli nie mamy teraz problemów z poruszaniem się, to możemy mieć je za moment i warto uwrażliwiać się na nie jak najszybciej. Oprócz spotkań proponuję jeszcze przejażdżkę wózkiem – łatwiej rozmawiać, jak wiemy, o czym rozmawiamy. To rodzaj zajęć praktycznych obok teorii. Zapraszam wszystkich chętnych, nie tylko decydentów.
Wiele organizacji zajmujących się niepełnosprawnymi prowadzi różnorakie działania, kieruje postulaty pod adresem stołecznych instytucji zajmujących się tą problematyką. Czy nie powinna być wreszcie – może przy prezydent Warszawy – powołana „rada mędrców”? A w jej skład nie powinny wejść osoby z różnymi rodzajami niepełnosprawności, jako najlepsi eksperci?
Oczywiście, że powinny. Mówię o tym od lat, że powinna istnieć grupa adaptacyjna, składająca się z przedstawicieli grup dyspanseryjnych: osoby na wózku, osoby niewidomej, niesłyszącej, starszej i matki z wózkiem dziecięcym. Taka grupa powinna być nie tylko grupą konsultującą, ale i odbierającą (zatwierdzającą) obiekty i środki transportu. Powstanie takiej grupy byłoby chyba wyznacznikiem rozwoju naszego społeczeństwa, myślącego o wszystkich a nie tylko o najliczniejszych, tu i teraz. TPSW zgłasza swój akces do wzięcia udziału w takiej grupie, jako reprezentant osób na wózkach.