Raffi napisał(a):
Ale jak jest objazd to jest mega kłopot - trzeba wieszać kartki, zaklejać plastrami, mazać mazakami, co jest mało estetyczne i raczej niepoważne.
Jednak bardziej niepoważne jest utrzymanie dotychczasowej, estetycznej ale nieaktualnej informacji.
Raffi napisał(a):
[WYŚWIETLACZE] Uważam, że to ogromne zalety, które przewyższają koszt kilku tysięcy złotych za tablicę (co przy cenie 500-1000 tys zł za autobus jest i tak znikomym kosztem).
Tylko że wyświetlacz w swojej naturze, skonfrontowany z polską rzeczywistością, jest urządzeniem niesłychanie skomplikowanym i wyrafinowanym:
1.
psuje się - patrz też:
a) telewizorki w metrze - notoryczne blue screens i inne usterki
b) wyświetlacze w nowych rosyjskich wagonach - regularnie popsute, nieraz zabawnie wyświetlają napisy po rosyjsku ;-)
c) system informacji tramwajowej - zero audytu, trafność informacji dąży do zera, głośniki często nie działają miesiącami lub mówią coś losowego
a przecież autobus trzęsie. żeby wyświetlacze nie padały jak muchy, muszą mieć naprawdę dobrą jakość wykonania => być droższe => a producent musi ciąć koszty żeby wygrać przetarg => zapewne będą wisiały - popsute.
2. wymaga "zaawansowanej" obsługi - nie da się poprawić na bieżąco korektorem ani flamastrem. musi przyjść "pan informatyk" i zrobić poprawkę flamastrem w Paincie ;-P
Już to ćwiczyłem, rozmawiając z kierowcą pewnego nocnego o rozbieżności przystanków na wyświetlaczu (diodowym) i w rzeczywistości: "
Panie, wiem o tym, od miesiąca tak jest - bo zmienili mi trasę a tu się po staremu wciąż wyświetla".
Więc... znów będzie łatwiej wywiesić kartkę. Ale już nie będzie kartek - przecież wydaliśmy tyle na wspaniały system elektroniczny... Nie możemy teraz przyznać, że nie umiemy z niego korzystać!
3. tworzy pokusę wyświetlenia reklam np. przez połowę czasu działania. to zmniejszy czytelność i ograniczy funkcjonalność informacji.
Bardzo bym chciał, żeby w Warszawie udało się wykorzystać niekwestionowane zalety wyświetlaczy elektronicznych, i żeby plusy ujemne nie przysłoniły plusów dodatnich... tylko niezbyt w to wierzę.