Znaków drogowych jest za dużoPiotr Wasiak
2009-04-20, ostatnia aktualizacja 2009-04-21 08:09
Co trzeci znak na drogach jest niepotrzebny, a niektóre ograniczenia są niedorzeczne. Tak przynajmniej twierdzą eksperci od transportu, którzy zabrali się za walkę z drogowymi absurdami
W ubiegłym roku na polskich drogach zginęło ponad 5,5 tys. osób, w Łódzkiem ponad 430. Klasyfikuje to nasze województwo na niechlubnym, czołowym miejscu pod względem śmiertelnych wypadków. Przyczyną kolizji jest najczęściej nadmierna szybkość i niestosowanie się do znaków, a także brak dobrych tras.
Wczoraj w Manufakturze eksperci z całego kraju zastanawiali się co zrobić żeby poprawić bezpieczeństwo na drogach. Debata została przeprowadzona w ramach ogólnopolskiej akcji społecznej "Droga wolna od absurdów!". Jej głównym celem jest zwrócenie uwagi na utrudnienia na polskich drogach i absurdalne przepisy, a w konsekwencji poprawę komfortu jazdy.
Eksperci są jednogłośni. Część ograniczeń jest niepotrzebna. -
Ludzka spostrzegawczość jest ograniczona. Przeciętny człowiek jest wstanie zapamiętać ok. pięciu informacji jednocześnie. Tymczasem kierowca przez cały czas mija słupy, na których jest po kilka tablic. Nie ma możliwości żeby je wszystkie przeanalizował - mówi dr Adam Tarnowski z wydziału psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. - Ponadto znaki zdejmują z kierowcy część odpowiedzialności. Lepiej wywołać u niego lekką niepewność, która spowoduje, że będzie więcej myślał i jechał ostrożniej.Krzysztof Jóźwiak z Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi: - Jak byśmy zdjęli 30 proc. tablic nic by się nie stało - mówi. Dlaczego więc ZDiT je ustawia? - W wielu przypadkach jest to presja mieszkańców i radnych. Każdy chciałby żeby przy jego domu było ograniczenie do 40 km/h, aby mógł bezpiecznie przejść natomiast już kawałek dalej chciałby jechać z prędkością 90 km/h. Tak się nie da zrobić. Przepisy i wytyczne są niejednoznaczne. Mam nadzieję, że wkrótce część znaków zniknie z miasta - dodaje Jóźwiak.
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad już rozpoczęła przegląd oznakowania na swoich trasach. - Do końca maja powinien być gotowy pełen raport. Jego zalecenia będziemy realizować w wakacje. Na przykład na trasie z Łodzi do Warszawy jest kilka miejsc, w których są tablice oznaczające teren zabudowany i trzeba zwolnić, a tak naprawdę w polu stoją tylko trzy domy - mówi Andrzej Maciejewski z GDDKiA.
Jako absurd eksperci wskazują też czas remontów dróg oraz brak autostrad. - Trzeba jak najszybciej budować obwodnice. Od wielu lat się o tym mówi, ale efektów jakoś nie widać. Jeśli ciężarówki nie wyjadą z miast nic się nie poprawi - mówi Andrzej Majewski, prezes Łódzkiego Stowarzyszenia Przewoźników Międzynarodowych i Spedytorów.
Włodzimierz Maciejewski, zastępca dyrektora ZDiT: - Wiemy co mamy robić, ale brakuje nam funduszy.
Debata była tylko częścią akcji. Wczoraj uruchomiono też stronę internetową:
http://www.drogawolna.pl Na forum będzie można informować o odkrytych przez siebie miejscach niebezpiecznych, niewygodnych i śmiesznych. W maju rozpocznie się konkurs na najciekawsze zdjęcia absurdów drogowych. Internauci będą wybierać najlepsze fotografie tygodnia i miesiąca.
W czerwcu organizatorzy akcji wyślą przedstawicieli Ministerstwa Infrastruktury, GDDKiA i policji w podróż z Warszawy do Łodzi. Będą się oni ścigać zgodnie z przepisami. Przejazd będzie okazją do sprawdzenia, jak w Polsce się jeździ i jakie emocje wzbudza takie podróżowanie.
Podsumowaniem akcji będzie przekazanie jesienią ministrowi petycji z propozycjami zmian. Będzie ona zawierała wnioski z debaty, najciekawsze wątki z forum.
Pojawił się wreszcie jakiś rozsądny głos, chyba warto się tym zainteresować, zwłaszcza jeśli będą proponowane jakies zmiany. W Holandii akcja usuwania znaków odnosi sukcesy w postaci obniżenia ilości i cięzkości wypadków. Trzeba będzie jednak pilnować, żeby walka z absurdami nie sprowadzała się tyko do podnoszenia dozwolonej prędkości maksymalnej i przywracania zielonych strzałek (vide: wisłostrada
).