http://www.zm.org.pl/?a=nl_raffi_zamiast_znakowpotwierdzam diagnozę
w Danii jest identycznie, jeśli chodzi o "plastykę" skrzyżowań. Za pierwszym razem zastanawiałem się, gdzie są znaki i dlaczego zawsze wiem, kto ma pierwszeństwo. Jedyny mój przypadek kolizyjny przez 15 lat w tym kraju dotyczył dość karkołomnego wjazdu na autostradę w Gentofte - nie mieli miejsca na rozbieg (który ma zawsze ... pierwszeństwo, bo z prawej!!) to dali A-7. Staruszek się zmylił, bo był znak i musiałem mocno zahamować.
dla przykładu niemal inny świat:
w Antalyi, mieście na tureckiej prowincji (dla mieszkańca Istambułu to daleko za górami) mieszka tylu ludzi, co w Warszawie, ale ich znaków starczyłoby na może jeden Ursynów. Za to zakaz parkowania oznakowany jest przy pomocy półmetrowych krawężników, to samo separacja ruchu na skrzyżowaniach. Jest też droga rowerowa, wyniesiona względem wszystkich wyjazdów i skrzyżowań. U nas tak nie można, bo "wtedy właściciel posesji nie miałby obowiązku odśnieżania swojego dojazdu do bramy, tylko zarządca drogi musiałby mu odśnieżać" (cytat za ZDM). Dlatego musimy "nurkować" rowerem przed każdą bramą, dobijać na krawężnikach i bać się przejechania przez samochód. Za to mamy odśnieżone, prawda?
Społeczny Inżynier Ruchu