Mam nadzieję, że kwestia jest oryginalna i nie powielam wątku
.
Zajmuję się trochę projektowaniem dróg. Im więcej projektuję, im więcej doświadczam realiów naszej drogowej rzeczywistości tym mniej ją rozumiem i wierzę w racjonalność działań w tej dziedzinie.
Poruszona kiedyś przeze mnie kwestia obecności chodników (
viewtopic.php?f=2&t=1149).
Obserwując realizację inwestycji drogowych, choćby na osiedlach domków jednorodzinnych jestem zadziwiony brakiem organizacji ruchu uwzględniającej bezpieczeństwo pieszych. Problem uspokojenia ruchu sprowadza się często do robienia ciągów pieszo-jezdnych rozpoznawanych przeze mnie jedynie po znaku D-40 (strefa zamiaszkania). Szerokość ulicy oczywiście musi mieć 6 m, choćby po bokach zostało jedynie po 0,5 m na skrajnie. Tu problemem jest często za mała szerokość pasa drogowego wynosząca np 7 m. Oczywiście można zaprojektować ulice tak by była ona bezpieczna, ale nikomu chyba nie chce się pomyśleć. Wszystko wg sztampy - w krawężnikach 6m, a że bez chodników -trudno!
Z kolei obserwuję także odwrotny problem. Na mało uczęszczanych, krótkich uliczkach dojazdowych, czasami wręcz na dojazdach do posesji poszerza się pas drogowy do 6 lub nawet 9 m. Nieraz czyni się tak nie zważając nawet na okoliczne zagospodarowanie terenu, płoty, zmniejszenie szerokości działek, słowem interes właścicielski mieszkańców.
Rozporządzenie dotyczące projektowania dróg jest jednoznaczne - droga dojazdowa ma mieć 10 m w liniach rozgraniczających.
Zadałbym pytanie: po co taka szerokość, gdy na krótkiej uliczce jadą 2 samochody na godzinę? Czy nie lepiej zrobić pas pieszo-jezdny przy zastosowaniu odpowiednich środków uspokojenia ruchu? Nie są nieraz nawet potrzebne dwa pasy ruchu - starczy jeden z miejscami na mijanki. Nie potrzeba 10 m i wywłaszczeń - starczy 6-5 m a czasami nawet 3,5 m.
Ale na próżno szukać takich rozwiązań w naszych przepisach.
Jakie wnioski?
Nasze przepisy nijak mają się do życia, a praktyka planistyczna i projektowa też jest szablonowa i bez rozeznania rzeczywistych potrzeb i wyzwań. Wszystko nas to dużo nieraz kosztuje, powoduje zagrożenia, a we mnie rozwija dysonans poznawczy.