olek napisał(a):
pzinek napisał(a):
Nasunęła mi się taka refleksja. Kaftany, to zło bo osoba ktora nosi kaftan jest lepiej widoczna dla innych natomaist osoba bez kaftanu będzie mniej widoczna. Kierowcy przestaną zwracać uwagę na źle odblaskujących pieszych bo będą zakładać że zobaczą ich z daleka . Ma to sens. Tak samo można podejść do lampek rowerowych. Jedne migają drugie nie. Migające są bardziej widoczne więc rowerzysta z klasycznym oświetleniem jest na przegranej pozycji. Organizacje rowerowe jakoś nie przeciwdziałały temu a wręcz przeciwnie. Najpierw zalegalizowano migacze z tyłu, a od 2011 z przodu. Dla mnie to brak konsekwencji.
Brutalnie rzecz ujmując, _obowiązkowe_ kaftany to zło, bo to dodatkowy obowiązek dla rowerzystów i niepotrzebne dywagacje w razie wypadku.
_Dopuszczenie_ (nie obowiązek) migających światełek jest dobre, bo to liberalizacja przepisów, mniejsze pole do przystosunkowania się do obywatela rowerzysty i mniej dywagacji w razie wypadku. Podobnie liberalizacja zakresu wysokości na której światełko może być zamocowane.
Spodziewałem się bardziej argumentów w stylu, że jest to suma sumarum bezpieczniejsze. Rowerzysta jak o uczestnik ruchu ma swoje prawa jak i obowiązki. Obowiązki wynikają z potrzeby zachowania bezpieczeństwa. Dopuszczenie migających światełek powinno być poparte bogatszą argumentacją niż stwierdzeniem "bo to liberalizacja". Skoro jesteśmy tacy liberalni to może zlikwidujmy światełka w ogóle np na dobrze oświetlonej ulicy. A co! Jak liberalizacja to libearlizacja. Ktoś zrobił jakieś badania czy to w Polskich warunkach będzie bezpieczne?
olek napisał(a):
Możesz uważać taki czy inny sposób ubrania lub oświetlenia za lepszy lub gorszy, ale czy naprawdę chcesz, żeby było to regulowane przepisami? Żeby polska policja, zamiast zająć się czymś pożytecznym, znalazła sobie kolejny wdzięczny temat do akcji "Rowerzysta"? Żeby gnida prująca 130 km/h przez miasto albo krętą drogą przez las po narkotykach mogła się potem bronić w sądzie, że rowerzyści nie mieli kamizelek, mieli migające światełka, albo zamontowane na kierownicy a nie 10 cm niżej?
demagigia czystej wody...
olek napisał(a):
Przepisy powinny określać absolutne minimum - białe z przodu, czerwone z tyłu, i chwatit. Owszem, w przepisach niemieckich jest określona także np. maksymalna moc światełka rowerowego, ale w polskim kontekście to pomysł zwyczajnie głupi. Jeśli coś tutaj regulować, to od strony producenta sprzętu, nie użytkownika.
Czyli natęzenie światła się nie liczy? Bateria rozładowana, lampka ledwo ledwo ale najważniejsze że biała i czerwona. Także za mocne światło może być problemem. Raz sie spotkałem ze źle ustawionym rowerowym reflektorkiem. Nowoczesne LEDowe oświetlenie np Cree to potęzna ilość światła. Skierowane w oczy po prostu oślepia. To też dobrze? Wierzysz w regulowanie producentów sprzętu. Już raz regulowana producentów żarówek . I co ? Zaczęli sprzedawać zródła ciepła.
Miganie też może być rózne. Sa lampki co maja po kilkanaście trybów migania. Czy potrzebujemy dyskoteki na ulicach? Miganie powinno być zarezerwoane dla jak najmniejsze ilości syganłów.
olek napisał(a):
klemens napisał(a):
A dla mnie mrugające lampki to dowód "autocentryczności" myślenia. O ile może ma to jakiś sens na jezdniach przy samochodach, to na drodze rowerowej to masakra. Jechałem kiedyś na prostej drodze rowerowej , jeszcze była dobra widoczność, a naprzeciwko w dali było 4 rowerzystów z migającymi lampkami. Dla mnie to nieporozumienie. Zamiast skupić się na drodze przed sobą to ciągle te miganie po oczach. W którymś momencie nie wiedziałem nawet ile tych rowerów jest , czy 2 czy więcej. Z ulga ich minąłem. Migające lampki przy dobrej widoczności na drodze rowerowej to pomyłka i tyle.
Jeśli kogoś migające światełko razi w mieście na ścieżce rowerowej, to oznacza to prawdopodobnie, że dana ścieżka jest zwyczajnie niedoświetlona. Na to samo wskazuje zresztą niemożność dostrzeżenia rowerzysty nieoświetlonego. Są takie odcinki, np. zjazdy z mostu Gdańskiego, łącznie z nowowybudowanym. Pretensje w takich przypadkach należy kierować jednak do zarządcy drogi, nie do migającego.
Kolega nie napisał, że jechał w mieście, ani że ścieżka była niedoświetlona . Napisał wręcz "jeszcze była dobra widoczność". Drażnią Go migajace światełka. Ja to rozumiem bo powstaje kociokwik. Sam nie lubie mieć włączonej migającej lampki na swoim rowerze. Migający przemieszczajacy się rower przemieszcza się skokowo. Jak jest kilku rowerzystów to mogą migać w różnym rytmie i wrazenie moze być nieciekawe. Płynnie przemieszczajace się punkty są łatwiejsze do percepcji. Co chodzi o oświetlenie drogi dla rowerów to jest sprawa wtórna. Najlpeiej jakby była oświetlona, ale to nie jest warunke konieczny do jej istnienia i z niej korzystania. Drogi dla rowerów poza miestem raczej nie sa oświetlone. Oświetlenie może się zresztą zepsuć. To rowerzysta musi zadbać od prawidłowe oświetlenie siebie.
Nadmiar oświetlonych ulic i wynikającego z tego poczucia bezpieczeństwa też nie jest dobre. Opowiem na swoim przykładzie. Na codzień mieszkam w Warszawie i poruszam się po super oświetlonych i oznakowanych ulicach (chodzi o linie na jezdni). Czasem wyjeżdzam do rodziny na prowincję. Na drogach wojewódzkich nie ma oczywiście oświetlenia a czesto nie ma linii krawędziowych. Czuję sie jak dziecko we mgle. JEstem poprostu nieprzystoswany do takich warunków. Nadmiar bezpieczeństwa w tym moencie działa na moja niekorzyść.
olek napisał(a):
Argument o autocentryczności uważam za wydumany, w Kopenhadze połowa populacji miga z tyłu i z przodu, i pewnie nawet nie wiedzą jakimi są zatwardziałym samochodziarzami. Być może te dzieci wożone z przodu i z tyłu roweru uniemożliwiają im dostrzeżenie tego ważkiego problemu.
Kopenhaga to nie Warszawa. Od pewnego czasu przestałem uważać że można przeniść wszystko na Polski grunt. Trzeba brać pod uwagę kontekst. Kopenhaga dochodziła do obecnego stanu przez kilka dekad. Zaaplikowanie tych rozwiazn u nas w 1 rok może przyieśc skutek odwrotny
olek napisał(a):
Z praktycznego punktu widzenia przy miganiu bateria starcza na dłużej, można też tworzyć prostsze patenty bezbateryjne, takie jak popularne duńskie światełka "na magnesy" mocowane w okolicach osi koła.
To są argumenty typowo nie na temat. Mowimy o bezpieczństwie i prawidłowej identyfikacji w nocy. Jesłi kogoś nie stać na baterie to niech siedzi w domu. Patenty z magnesami maja jedną wadę , jesli nie maja odpowiednio duzego kondensatora to przestaja świecic po zatryzmaniu. Nie jest to bezpieczne na nieoświtlnych drogach.
Uważam że wprowadzona liberalizacja koniecnzości posiadania śwaitła rowerowego przyczyniła sie do pogorszenia widoczności rowerzystów.