klemens napisał(a):
A dla mnie mrugające lampki to dowód "autocentryczności" myślenia.
Cytuj:
To jest wzięcie pod uwagę faktu, że dla bezpieczeństwa rowerzysty kardynalne znaczenie ma dostrzeżenie go zza szyby samochodu, dostrzeżenie przez kierowcę.
Może jeszcze raz powtórzę moją tezę, żeby nie odpierać dalej argumentów za lampkami migającymi w innych sytuacjach niż opisywana przeze mnie.
Używanie migających lampek na odcinku drogi rowerowej bez samochodów, np. w Lesie Kabackim, jest według mnie zafiksowaniem się rowerzysty na punkcie widzenia kierowcy samochodu.Ze będzie nas lepiej widział więc bezpieczniej dla nas. Bez zwrócenia uwagi, że taka sytuacja nie ma tam miejsca- bo praktycznie nie ma tam samochodów. I bez kpin, że czasem przejeżdża tam samochód robotników leśnych.
Nie pisałem nic o jeździe ulicą np. Puławska ( którą nieraz jadę).
Co do przypadku częstego przecinania drogi rowerowej przez wyjazdy z posesji, z mojej praktyki, największym zagrożeniem nie jest brak migającego światełka na rowerze,czy odblaskowej kamizelki, tylko fakt, że kierowca dojeżdżając do jezdni patrzy z reguły tylko w stronę z której nadjeżdżają samochody na jezdni, i jeżeli przecina po drodze DDR to nie dostrzega rowerów poruszających się z drugiej strony. Czasem też zawijasy na DDR niedaleko jezdni też są dezorientujące, bo jak patrzy to rower porusza się akurat równolegle do niego i dopiero w ostatniej chwili skręca o 90 stopni( bo wymusza to przebieg DDR wymyślony przez projektanta).
I statystyki chyba też mówią, że najwięcej wypadków jest w środku dnia przy dobrym oświetleniu, kiedy kierowcy nie zachowują ostrożności, bo przecież świetnie wszystko widać.
A jak w listopadzie jadę Puławską to często mam kamizelkę o jaskrawym kolorze z odblaskami. Przy czym wydaje mi się, że bardziej jest przydatna za dnia, niż po zmroku.Bo dobre tylne światełko jest zdaje się lepiej widoczne po zmroku niż taka kamizelka. Ale to jest tylko moje przeświadczenie.