Piotr T napisał(a):
Również przetestowałem tę ścieżkę. Oceniam ją jako rozwiązanie optymalne. Owszem przy wilgotnej nawierzchni, wjazd na tę ścieżkę (w życiu nie wjadę na to wtedy szosówką) może być bardzo niebezpieczny, lecz inaczej tej ścieżki poprowadzić się nie dało, aby rozsądnie ominąć te 2 wiaty na przystanku.
A co mają wiaty do torów jazdy pokazanych na zdjęciu?
Piotr T napisał(a):
Odnośnie artykułu na stronie: sygnalizator S-6 oczywiście, że ma tam rację bytu, gdyż dotyczy przejazdu przez przejście dla pieszych. Skręt na chodnik jest dopiero za tym przejściem.
1. Przecięcie drogi/pasa dla rowerów i ciągu pieszego to nie jest przejazd dla rowerów, ani w sensie ogólnej definicji ani oznakowania w tym konkretnym przypadku.
2. S-6, w przeciwieństwie np. do S-1, steruje wjazdem NA PRZEJAZD dla rowerów, a nie wjazdem ZA SYGNALIZATOR.
3. S-6 analogicznie do S-5 umieszcza się ZA przejazdem dla rowerów, przed przejazdem dopuszczony jest tylko jako pomocniczy na obniżonej wysokości.
Zadanie domowe: znaleźć najbliższy znak P-11 PRZED dyskutowanym S-6:
i zastanowić się czy aby na pewno to miał na myśli poeta.
Piotr T napisał(a):
Kontynuacja ścieżki do pl. Politechniki byłaby najwygodniejszą opcją, jednak rozumiem logikę tych, którzy zdecydowali inaczej. Kolejny odcinek międzywęzłowy jest dłuższy - liczy nieco ponad 200 m. Tam tramwaj już może się rozpędzić do 30 km/h startując ze świateł, więc wpuszczenie tam rowerów spowolniłoby tramwaje.
Od pudła tramwaju do krawężnika jest ok. 1,2 m przy Waryńskiego i 2 m przed samym placem Politechniki (na marginesie – czemu tak krzywo?) Rowerzysta się mieści bez blokowania tramwaju, co widać np. na obrazku:
tylko w przypadku wyprzedzania się rowerzystów ten wyprzedzający musiałby uważać na tramwaj. Największe zagrożenie to ten nieszczęsny rynsztok przy krawężniku, jak nie przymierzając z XIV wieku.