Ja ostatnio trafiłem na wyższej rangi wujków. Mianowicie panowi policjanci na Rondzie Żaba postanowili zagadnąć mnie w kwestii poruszania się rowerem po ulicach. Najpierw tajemniczo zasugerowali ścieżkę. Stojąc na pasie do skrętu w lewo zasugerowałem, żeby mi pokazali tę ścieżkę, którą powinienem jechać. Niestety takowej nie ma, nie było i najprawdopodobniej nie będzie. Policjanci zostali zbici z tropu. Po chwili (i zapewne szybkiej konsultacji z kolegą) pojawiła się kolejna uwaga, jakoby
(cytat) "zaraz na ulicach pojawił się szczyt i będzie bardzo niebezpiecznie". Uśmiechnąłem się tylko przyjacielsko i podjechaliśmy pod następne światła. Policjanci byli już dość mocno poirytowani, gdy mając za nic bezpieczeństwo i wiedząc o zbliżającym sie szczycie nadal znajdowałem się tuż obok nich. Policjant spytał się zatem czy mają być nieuprzejmi. Ja odparłem, że nie wiem o co im chodzi: przecież nie ma innej drogi, nawet pan policjant nie był w stanie mi jej pokazać. Policjant, wykorzystując już chyba resztki swojej cierpliwości, zasugerował, iż powinienem jechać
chodnikiem. Po mojej odpowiedzi, czy wie, że jazda po chodniku jest nielegalna, policjanci dynamicznie odjechali...
Póżniej, jak opowiadałem tę historię Raffiemu, stwierdził, że szkoda, iż nie spytałem się, czy jazda rowerem po chodniku jest oficjalnym stanowiskiem Policji