pzinek napisał(a):
Ad 8
Co ma nielegalne parkowanie do konfliktu? Takie zachowania się likwiduje a nie dyskutuje. Tu nie ma miejsca na konflikt.
Oznakowanie odcinków pasa rowerowego na wlotach skrzyżowania ma sens, jeśli wpisuje się w szerokość jezdni na odcinku między skrzyżowaniami (czyli między zaparkowanym samochodami powinno pozostawać przynajmniej te 4,25-4,5 m). Malowanie pasów rowerowych w przedłużeniu pasa postojowego, tak jak to zrobiono tutaj:
http://www.zm.org.pl/?a=kontraruch_ochota-15c&img=11albo tutaj:
http://www.zm.org.pl/?a=rowerowy_skok_c ... -171&img=9sensu nie ma, tylko dewaluuje oznakowanie. W takich sytuacjach lepsze byłoby ucho Myszki Miki + ewentualnie oznakowanie wlotu sierżantami, na wzór np. belgijski, ale sierżantów na kontraruchu nie chce pełnomocnik (być może słusznie).
pzinek napisał(a):
Pkt 9 jest dosyć od czapy
Dlaczego? Problem z wyznaczeniem przejazdów jest na skrzyżowaniach, które od ponad 5 lat (mimo wydłużania vacatio legis) są nielegalne i w zasadzie powinny być zamknięte dla ruchu. Dotychczas IR wychodził z założenia, że jak schowa głowę pod kołdrę, to jego też nikt nie zobaczy. Rozwiązaniem na niezgodność organizacji ruchu z przepisami było niezatwierdzanie jakichkolwiek projektów organizacji ruchu na skrzyżowaniu. Ale to nie czyni istniejącej organizacji ruchu ani trochę mniej niezgodnej z przepisami. Więc tutaj powinna być męska (?) decyzja:
- albo robimy w Warszawie duże zadanie inwestycyjne pt. dostosowanie sygnalizacji do przepisów (kosztem prawdopodobnie innych wydatków);
- albo bronimy status quo i zatwierdzamy istniejącą organizację ruchu z drobnymi korektami (typu wspólna blenda), uznając że może są jakieś niezgodności, ale jest to rozwiązanie optymalne pod względem przepustowości / brd / finansów publicznych itp., jednocześnie wysyłając odpowiedni wniosek racjonalizatorski do ministerstwa.
Dopóki organem nadzorującym działania pani prezydent jako zarządzającego ruchem był szef jej kampanii wyborczej, to można było zamiatać sprawę pod dywan. Ale w obecnej sytuacji politycznej te 10 lat tolerowania bezczynności IR to potężny hak na HGW.
Co do filozofii działania, to mam taki ogólniejszy, nie tylko rowerowy postulat, żeby w Warszawie znalazł się ktoś zarządzający ruchem w szerszym znaczeniu niż tylko zatwierdzanie (lub nie) projektów organizacji ruchu, które przyniesie ktoś inny. Dla przypomnienia:
Cytuj:
§ 3. 1.Organ zarządzający ruchem w szczególności:
1) rozpatruje projekty organizacji ruchu oraz wnioski dotyczące zmian organizacji ruchu;
2) opracowuje lub zleca do opracowania projekty organizacji ruchu uwzględniające wnioski wynikające z przeprowadzonych analiz organizacji i bezpieczeństwa ruchu;
3) zatwierdza organizacje ruchu na podstawie złożonych projektów;
4) przekazuje zatwierdzone organizacje ruchu do realizacji;
5) przechowuje projekty organizacji ruchu i prowadzi ich ewidencję;
6) opiniuje geometrię drogi w projektach budowlanych;
7) prowadzi kontrolę prawidłowości zastosowania i funkcjonowania znaków drogowych sygnalizacji świetlnej oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego oraz ich zgodności z zatwierdzoną organizacją ruchu;
8) współpracuje w zakresie organizacji ruchu i jego bezpieczeństwa z innymi organami zarządzającymi ruchem, zarządami dróg i kolei, Policją oraz innymi jednostkami.
Pkt 2) i 7) w Warszawie leżą i kwiczą, co wytknął nawet NIK. Przykładowe pola do popisu to:
- ograniczenie przeznakowania - mamy ulice lokalne, gdzie na 100 m jest po kilkanaście znaków, zasłaniających się nawzajem, co ma zerową wartość informacyjną, a generuje koszty, zagracenie chodnika, chaos estetyczny;
- sterowanie dostępem do obszaru centralnego i do ulic o dużym znaczeniu dla komunikacji miejskiej - chodzi o zmianę podejścia z "przepychamy korek jedno skrzyżowanie dalej" na "korki i tak będą, niech będą tam, gdzie najmniej szkodzą komunikacji miejskiej, płucom mieszkańców itp.".
Ale z drugiej strony, jak się ma tym zajmować policjant, to może lepiej żeby się nie zajmował?