Czytam z zainteresowaniem tę dyskusję od jej początku. Znacie angolskie powiedzonko o "barking up the wrong tree". My tu nie mamy takiego, ale często mówimy o "kupie dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty". Jakże często słusznie!
Proszę, nie świrujmy. Nie chciejmy osobnego malutkiego sygnalizatorka specjalnie dla nas, dającego sygnał wcześniej niż dla furmanów. Bo siłą rzeczy nie uzyskamy takiego w każdym miejscu gdzie powinien być. Nie ma hu hu, nie ma tylu złotówek na tej planecie! Sygnalizatoreczek dla rowerzystów będzie raz obecny, a raz nie, a przypominam, że tu i ówdzie taki mały cudak już jest, i to nie dla nas, tylko dla furmanów, żeby im nie trza było główek zadzierać (takie są w Sopocie i Gdyni). Dla przeciętnego statystycznego polskiego furmana, który orłem i tak nie jest, oj nie jest, zgadywanie czy to zielone światełko jest dla niego, a jak nie dla niego to dla kogóż by innego, czasem spowoduje "critical overflow" w szarej podsufitce. I pomyłkę. Nasze trójmiejskie "śmierdziuszki" mylą migający zielony krzyżyk apteki przy sopockiej Al. Niepodległości z zielonym światłem sygnalizatora! Biorą zielone światło sygnalizatora rowerowego na pasie rowerowym na oliwskich Polankach za swoje! I ruszają bezmyślnie. Lub i "zmyślnie", bo hamują z piskiem przed pieszym, rowerzystą, inną furmanką, a następnie z pyskiem "pouczają". Po co nam to? "Nie idźmy tą drogą!" To "raz-tak-raz-siak" dla nich bywa za trudne, wierzajcie!
Na polskich skrzyżowaniach ze światłami jest za to przerwa, całkiem długa, gdy wszyscy w okolicy mają czerwone światło i wszyscy patrzą sobie czujnie nawzajem w reflektory, i przyćmione szyby. Dlaczego by nie zrobić jak we Francji i Belgii, dlaczego by nie wykorzystać "tej chwili ciszy przed burzą"? Gdyby rowerzysta i pieszy miał prawo przejeżdżać/przechodzić mimo czerwonego światła, ustępując pierwszeństwa (wszystkim) innym, to rowerzyści by ruszyli i zanim furmani przestali by się mierzyć "zuowrogim zwrokiem komboja" - ci rowerzyści znikli by z horyzontu zdarzeń! Często w nocy pieszy stoi na puuustym po horyzont skrzyżowaniu bo ma czerwone, z wiedzą, że jak ruszy, to z krzaków może wypełznąć stróż praworządności socjalistycznej i go przykładnie ukarać mandatem. To zachowanie naszych pieszych jest tak charakterystyczne, że "naszych" łatwo rozpoznać na Zachodzie, przynajmniej nim to z nich nie opadnie, jak wylinka z węża. A kto wie, może i policja, odciążona od bzdurnych (i mało dochodowych) obowiązków, mogła by się skupić na mniej bzdurnych.
Tak, wiem, to niestety wymagało by zmiany prawa. Wymagało by to przekonania tych wszystkich sejmowych "pociesznych pociejów", których naprawdę trudno przekonać, że świat nie istnieje wyłącznie dla furmanów, choć przecież takie prawo działo by też w ich interesie, bo ruszając nie musieli by włączać wycieraczek na wypadek rowerzysty. Ale warto podjąć wysiłek, bo zrobienie takiej zmiany RAZ, tj. skopiowanie tego prawa (nie jest to chyba objęte prawem autorskim?!) zadziałało by na wszystkich skrzyżowaniach w całej Polsce. Za mikroułamek ceny wprowadzania wszędzie tych małych drogich cudaków, na raz wszędzie wolno nam by było nie być zawalidrogami, wolno by nam było samodzielnie zadbać o nasze własne bezpieczeństwo. We Francji i Belgii rowerzystów, i pieszych nie spotkała zagłada! Może i my jakoś nie wymarli byśmy?
Walczmy wspólnie o taką zmianę PoRD, a nie o multum kolorowych światełeczek lokalnie (w jednym ważnym i dużym, ale tylko jednym mieście na wschodzie Polski) plus komputery do ich sterowania, plus kolejną z-góry-skazaną-na-zgadnijce-co próbę uporzątkowania ich działania...
|